Wścibstwo, tory i wilki.

24 3 2
                                    

Obudziłam się o świcie, choć obudziłam to drobna przesada bardziej przypominało to zmartwychwstanie w dość żałosnym stylu. Byłam obolała, zziębnięta i niewyspana, a źdźbła trawy i liście miałam niemal wszędzie. Zimne śniadanie i kolejna dawka kilometrowego spaceru po górskim terenie wcale nie napawała optymizmem.

Po między wmawianiem sobie, że wcale nie jestem aż tak zmęczona, a krótkimi pogaduszkami z Arią zastanawiałam się czemu ludzie, którzy są tak złączeni z magią nie mają jakiś lepszych środków transportu, ale zapewne nawet gdybym spytała, znaleźliby bardzo przekonywujący powód.

Głowę zaprzątała mi także sprawa Fausta. Nie zamierzałam odpuścić,  ale jak zachęcić go do mówienia?

Za każdym razem, gdy próbowałam zagaić rozmowę, zbywał mnie. Nie chciał zaczynać ze mną żadnej dyskusji. Na  początku nie zniechęcało mnie to, ale muszę przyznać, że po dziesiąty razie zrobiło się to irytujące.

To nie tak, że jestem wścibska.

Dobra, jestem wścibska. Ale jakoś mi to nie przeszkadza. Zawsze lubiłam wiedzieć, choć w większości przypadków wystarczyło obserwować i posłuchać kilka rozmów. Nigdy nie musiałam pytać.

- Wiesz, że nic Ci nie powiem, prawda? - spytał lekko poirytowany.

- Nie byłabym tego taka pewna. - powiedziałam z przekąsem.

Faust nie odezwał się do mnie więcej. Rzucał mi tylko ukradkowe spojrzenia i uśmiechał się pod nosem, wiedząc, że jeszcze nie odpuściłam.

***

- Czemu jesteś taki uparty? - spytałam, gdy moja cierpliwość stopniała jak lód.

- Mógłbym spytać o to samo, wiesz? - wymamrotał.

- Nie bądź taki do przodu. - wycedziłam przez zęby.

Faust prychnął i z politowaniem pokręcił głową.

- Moja kolej. Czemu nie odpuścisz? - spytał, patrząc przed siebie.

Muszę przyznać,  że zbił mnie tym pytaniem z tropu. Nie byłam nastawiona na tryb odpowiadania.

- Moja kolej? A co my gramy w jakąś grę?

- Dobry pomysł. Ja zaczynam, robaczki. - wtrącił się Oktawian.

Spojrzeliśmy na niego wymownie.

- Pepsi czy Cola? - spytał całkiem poważnie.

- Czy my jesteśmy w gimnazjum, żeby bawić się  w takie gierki? - syknęłam.

***

Faust spojrzał na mnie zdziwiony, gdy po kilku godzinach ciszy chwyciłam go za łokieć i zmusiłam do spojrzenia na mnie.

- Ona jest dla ciebie ważna. - wypowiedziałam, ważąc każde słowo.

- A ty dalej o tym... - westchnął.

Zapadła chwila ciszy, podczas której próbowałam znaleźć jakąś zmianę w zachowaniu nekromanty. Intensywnie wpatrywałam się w jego bladą twarz i lodowaty błękit tęczówek.

- Kochasz ją. - wyszeptałam.

Spojrzenie Fausta stwardniało. Trafiłam. Zacisnął usta w wąską linijkę i poruszył łokciem z zamiarem wyszarpania go, ale nagle coś się zmieniło. Uspokoił się. Ręka nadal spokojnie spoczywała w mojej dłoni. Jego kryształowe oczy przeszyły mnie niczym potężne sople lodu. Jeśli Królowa Lodu istniała, musiała być jego matką. Choć nic w otoczeniu się nie zmieniło miałam wrażenie, że temperatur spadła o kilka stopni. Kąciki jego ust drgnęły. Po chwili na jego wargach zagościły ciche słowa wypowiedziane surowym tonem.

Koniec Początków : ObdarowanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz