Portal, luksusy i wrodzone nawyki.

25 1 0
                                    

Przedtem nawet nie zauważyłam, że w pokoju znajdywały się drugie drzwi. Drewno pomalowane było w tym samym odcieniu, co ściany, a powierzchnia była wyrzeźbiona w taki sposób, by na pierwszy rzut oka miała taką samą fakturę, co mur. Drzwi nie posiadały klamki, jedynie dziurkę od klucza.

Spojrzałam znacząco na mężczyznę obok mnie. Przypomniałam sobie o czymś, o co powinnam zapytać już  dawno.

- Jak ma na imię mój ojciec? I ty? - dodałam po chwili.

- Mój syn- Twój ojciec - poprawił się. - Nazywa się Alexander. Ja mam na imię Radcliffe.

Nic nie odpowiedziałam. Stwierdzenie "Miło mi." byłoby za dużym kłamstwem nawet jak na mnie. Kiwnęłam tylko głową na znak, że nie mam już więcej pytań.

Radcliffe wyciągnął z wewnętrznej kieszeni marynarki klucz. Przedmiot zamiast wykonany był z jakiegoś dziwnego tworzywa, łudząco przypominającego kość. Chyba, że to była kość. Mężczyzna włożył klucz do zamka i przekręcił. Usłyszałam ciche zgrzytanie niewidocznym trybików. Po chwili drzwi odskoczyły i z nieznośnym skrzypieniem same się uchyliły. Starzec otworzył je na oścież i zabrał klucz. W futrynie rozciągała się delikatna, mieniąca się pastelowymi kolorami błona podobna do bańki mydlanej. Za nią widziałam blade, ruchome cienie.

- Panie przodem. - powiedział Radcliffe, dotykając moich pleców.

Z całych sił starałam się nie wzdrygnąć. Chciałam odmówić, ale z drugiej strony jeśli chcę zdobyć jego zaufanie powinnam udawać, że ja także mu ufam. Nawet jeśli jest wręcz przeciwnie.

Podeszłam do teleportu i wyciągnęłam przed siebie dłoń. Powierzchnia bariery była chłodna, elastyczna i naelektryzowana. Szybko odsunęłam dłoń, gdy przez koniuszki moich palców przepłyną prąd, a skóra lekko zapiekła.

- Lepiej jest przejść na raz. - poradził.

Zrobiłam krok do tyłu i wbiegłam w portal. Prąd przebiegł przez całe moje ciało. Przeżycie było trochę bolesne, ale mój jęk zamarł na ustach, gdy poczułam, że całe moje ciało robi się niesamowicie ciężkie. Jakby ktoś podkręcił grawitacje. Zaczęłam lecieć w dół, a świat wokół mnie zawirował. Nagle poczułam, że moja głowa staje się lekka jak piórko. Bez ostrzeżenia wszystkie wcześniejsze odczucia znikły, a ja miałam wrażenie, że lewituje. Wir kolorów zwolnił. Ujrzałam kolorowe rozbłyski do których się zbliżałam. Po chwili rozumiałam, że to kolejna błona. Gdy ją przekroczyłam kolejny raz zostałam porażona prądem. Wypadłam z portalu jak kula armatnia. Przebiegałam kawałek do przodu, próbując wyhamować. 

W głowie mi się kręciło, a żołądek robił fikołki. Zaczerpnęłam głębszy oddech i wytarłam spocone dłonie o spodnie. Po chwili z drzwi za mną wyskoczył Radcliffe. Podobnie jak ja przebiegł kilka kroków, ale nie wyglądał, jakby mu coś dolegało. Uśmiechnął się do mnie.

- Jak podróż? Mniemam, że nie przyjemna.

- Bywało gorzej. - oczy starca błysnęły, jakby spodziewał się właśnie takiej odpowiedzi.

Rozejrzałam się po miejscu w jakim się znaleźliśmy. W budynku nie było za jasno. Jedyne światło wpadało przez okrągły świetlik na suficie. W promieniach słońca widać było tańczące drobinki kurzu. Pomieszczenie było okrągłe z płaskorzeźbami w kształcie greckich kolumn z smoczymi ornamentami umieszczonymi w równych odstępach. Przede mną znajdywały się spiralne schody z białego kamienia. Czarna metalowa poręcz wyglądała jak wielki wąż. Nawet z tej odległości widziałam kunsztownie wyrzeźbione łuski. Zarówno ściany jak i podłoga były w kolorze kości słoniowej. Nie licząc czarnej, mieniącej się kolorem czerwonopomarańczowym wysepki na której stałam. Cofnęłam się kilka kroków i stwierdziłam, że ma ona kształt płomieni. Taki sam jak na piersiach służby. To musi być coś w rodzaju ich godła.

Koniec Początków : ObdarowanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz