Zmiana planów, tatuaż i śmiercionośny pył.

26 3 3
                                    

Driada w ostatniej chwili odskoczyła. Podbiegłam do nich i chciałam zaatakować, ale Everdeen złapała mnie za ramię i przytrzymała w miejscu.

- Niech nikt się nie rusza! - krzyknęła stanowczo.

- Co ty robisz!? - spytałam zbulwersowana. - Przecież ona właśnie nas zaatakowała!

- To był tylko ruch ostrzegawczy. - odparła żona lasu.

Miała rację. Agresorka nie poruszył się już więcej, choć ostrze nadal trzymała w pogotowiu. Rzuciłam jej nieufne spojrzenie i wyrwałam swoją rękę z uścisku Everdeen. Nie chciałam odwracać się do nieznajomej postaci plecami, więc zrobiłam tylko kilka kroków w tył.

- Czem-? - zaczęła driada, ale bezczelnie jej przerwano.

- Nie macie wstępu do serca lasu. Wśród was są nieczyści. - powiedział spokojny, kobiecy głos.

Oktawian i Faust spojrzeli na siebie, a później na przemawiającą.

- My możemy nie iść. - powiedział nekromanta.

- Chuderlak ma rację. Spasujemy, robaczku. - dodał demon.

- Nie mówię tylko o was. - powiedziała zakapturzona osoba.

Zapadła cisza. Każdy z nas spojrzał na siebie. Przez to krótkie zdanie staliśmy się dla siebie wilkami w owczej skórze. Demon dla zasady jest niczysty, a przynajmniej tak wnioskowałam. Nie potrafię nazwać Ethel nieczystą, nawet pomimo jej wybuchu gniewu i ciężkich słów. Faust był nekromantą - posługiwał się czarną magią jak mniemam. Ale kim jest ta trzecia osoba?

Zamrugałam kilka razy, zdając sobie sprawę, że wszyscy patrzą na mnie.

Ach. No tak.

Nie zabolało mnie to jakoś strasznie. Sama czułam, że jest ze mną coś nie tak. Reszta drużyny też to wyczuła i wszyscy dobrze o tym wiemy.

- To jest bezsensu. - szepnęłam do siebie. - Przecież ta cała wyprawa miała mnie zaprowadzić do serca lasu, żebym się oczyściła, a teraz mówicie mi, że nie wejdę, bo jestem za brudna.

Oktawian popatrzył na mnie rozbawiony.

- Coś w tym jest, robaczku. Jakieś wyjaśnienia. - zwrócił się do nieznajomej.

- Przewidzieliśmy, że dotrzesz do sanktuarium w stanie skaz początkowych, ale myliliśmy się. Smocza krew poczyniła kolejne szkody, które wpłynęły na decyzję rady. - powiedziała.

- Co teraz? - powiedziała Everdeen, nie dość dyskretnie, wskazując na mnie oczami.

- Musicie udać się do lodowych wzgórz. Do źródła wszelkich źródeł. Tam oddacie ją w ręce strażniczki, która przerowadzi ją przez stumień łez.

- Brzmi optymistycznie... Ten strumień łez. - mruknął Faust.

- Ale to jest-

- Wiem. Nadal będziesz ich eskortować. Pójdziecie podniebnął drogą. - znów przerwała jej nieznajoma. Na miejscu Everdeen już zdzieliłabym ją po twarzy.

- A nie mogliście... No nie wiem... Uprzedzić nas o zmianie planu z a n i m weszliśmy do Lasu Szeptów!? - powiedziałam zbulwersowana.

- Nie podnoś głosu, nieczysta. - wysyczała nieznajoma.

I tak rozpętała się kłótnia, która podobno dotyczyła mnie, ale nie brałam w niej udziału. Nie obchodzi mnie jakim epitetami określiła mnie jakaś wściekła baba z lasu. Chcę mieć tę podróż za sobą. Im szybciej, tym lepiej.

Koniec Początków : ObdarowanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz