Wątpliwości, bolesne słowa i obcy.

32 3 0
                                    

Las Szeptów.

Nawet, tak niedoświadczona poetycko osoba jak ja muszę przyznać, że nazwa posiada w sobie urok i piękno. Nie zajęło mi jednak długo, by przekonać się, że te chaszcze ładne są tylko z nazwy.

Bór z każdym krokiem robił się coraz brzydszy i ciemniejszy. Martwe drzewa, suche ciernie i pożółknięte rośliny, w których kryły się podejrzane zwierzęta nie były szczytem wakacyjnych marzeń. Ale to nie było najgorsze.

Szepty. Przysparzające o ciarki, niepokojące i nieustające szepty.

Z każdej strony słyszałam głosy. Wiele z nich wołało moje imię, kilka wypowiadało na głos moje obawy, inne opowiadały anegdoty z mojej przeszłości, nieliczne mówiły rzeczy, które zapewne należały do przyszłości. Było to dekoncentrujące i przerażające. Czułam na sobie wzrok tysiąca plotkarzy. Czułam się naga, obdarta z całej prywatności, pozbawiona przestrzeni i ochraniającej mnie zbroi. Myliłam się, myśląc, że most był straszny - ta próba była gorsza. Gorsza nawet od spotkania z wróżkami.

Trudno jest przeciwstawić się swojemu wrogowi, ale jeszcze trudniej przeciwstawić się swojemu przyjacielowi. A co z samym sobą?

Po 15 minutach czułam się wykończona. Czy tego chciałam czy nie, musiałam spojrzeć na moje czyny i słowa z pozycji widza, osoby trzeciej. Nigdy nie lubiłam zastanawiać się nad tym, co było. Wolałam zapomnieć o błędach, zakopać je gdzieś tam, głęboko w sobie. A teraz przyszło mi spojrzeć im prosto w oczy. Prawie siedemnaście lat unikania odpowiedzialności dopadło mnie właśnie tu.

Jeśli przezwyciężę tę próbę będę gotowa na wszystko. Ale co jeśli kolejne próby będą tylko gorsze? Co jeśli celem tej wyprawy jest wybebeszenie wszystkiego, co mam w sobie i zasianie czegoś nowego? Lepszego czy gorszego?

Gwałtownym ruchem odgarnęłam włosy z twarzy. Szepty podsycały niepokój, niepokój nasuwał pytania, pytania przynosiłu frustrację, frustracja wydzierała płomień spod mojej kontroli, a brak kontroli był ostatnio rzeczą jaką potrzebowałam.

- Jak długo będziemy się przeprawiać przez ten las? - spytałam, by zagłuszyć własne myśli.

Faust nie zareagował. Oktawian i Aria nawet się nie odwrócili. Zagryzłam wargę i szturchnęłam nekromantę w ramię. Spojrzał na mnie nieobecnym wzrokiem. Najwyraźniej na niego szepty działały inaczej, ale równie mocno.

- Długo jeszcze będziemy w tym lesie? - ponowiłam pytanie.

Chłopak westchnął i przecząco pokiwał głową. Rzuciłam mu zdezorientowane spojrzenie. O co mu chodzi?

- Nie chcesz wiedzieć. - powiedział, patrząc przed siebie nieobecnym wzrokiem.

Próbowałam znów wrócić do cichego marszu, ale głosy szarpały moje i tak już podrażnione nerwy, grając na nich bolesne melodie. Muszę zrobić coś, by się od nich uwolnić!

- Byłeś tu już? - zadagnęłam.

- Nie, ale byłem w bardzo podobnym miejscu. - powiedział po chwili milczenia, która trwała tyle co wieczność.

- To znaczy gdzie? - w chwili, gdy próbujesz zagłuszyć targające tobą głosy wśród drzew, żałujesz, że nie jesteś mistrzem luźnej gadki.

- Byłaś kiedyś dalej niż w obrębie swojego sierocińca? Wątpię. Ergo i tak nie wiesz.

Zgrzytnęłam zębami. Co on sobie wyobraża!?

- A co jeśli, jednak się mylisz, co? - spytałam wściekle.

Faust zlustrował mnie wzrokiem. Przez chwilę nic nie mówił.

- To było wiele lat temu. - zaczął. - W lasach Finlandii. Wiecznie zielone na pierwszy rzut oka. A później idziesz głębiej, tam gdzie nie zapuszczają się nawet mieszkańcy. Natrafiasz na obszar, gdzie jest chłodniej, coraz mniej roślin, a jak już to zostają brzydkie chwasty. Słońca coraz mniej. - miałam wrażenie, że oczami wyobraźni widzę ten las. Jego wzrok też uciekł daleko. - Ale nadal było, tam piękniej niż tu. - powiedział wzrokiem, omiatając otaczające nas krzewy.

Koniec Początków : ObdarowanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz