Czarnoksiężnik, prawda i rozstanie.

40 2 2
                                    

Wybiegłam ze szklarni. Everdeen wyszła zaraz za mną.

- Coś się stało? - spytała zdziwiona moim zachowaniem.

- Muszę znaleźć mojego przyjaciela. Szybko. Widziałam go przez okno szklarni. - powiedziałam rozglądając się po okolicy.

W końcu zauważyłam część ogrodu podobną do tej, w której znajdował się Dake. Bez zastanowienia ruszyłam przed siebie. Everdeen dogoniła mnie w mgnieniu oka. Była szybka i zwinna.

Zauważyłam jedną z dziewczynek, które towarzyszyły Dake'owi.

- Gdzie jest Dake? - zapytałam jeszcze zanim zdążyłam zbliżyć się do niej na odległość czterych metrów.

- Jest tam. - powiedziała, wskazując na zniszczoną, marmurową altankę.

Wbiegłam do środka, nie myśląc o jakimkolwiek planie w razie, gdyby moje zmysły się nie myliły. Spotkało mnie spojrzenie dwóch par zdziwionych oczu.

Jedne z nich były czekoladowe i niedługo, znów nabrały ciepłego blasku. Drugie nienaturalnie, jaskrawe, w odcieniu piwnym zmieszanym z krwistą czerwienią, tak jakby tęczówka oka była mocno przekrwiona.

Ich właścicielem był postawny mężczyzna ubrany w eleganckie spodnie w kolorze brązowym, kilka odcieni jaśniejszą kamizelkę i kremową koszulę. Wszystko nienagannie wyprasowane. Przez łokieć przewieszony miał płaszcz w kolorze spodni. Do pasa przypięty był złoty, wspaniale wykonany zegarek kieszonkowy, kilka tajemniczych sakiewek i mała książeczka uwięziona w pajęczynie rzemieni. Jego twarz, podobnie jak ubiór, przywoływały na myśl flegmatycznego, londyńskiego szlachcica. Ciekawym odstępstwem od reguły były jego oczy, w których tańczył figlarny, ciekawski płomień oraz prawie czarne, ale wciąż zakrawające o brąz włosy, które błyszczały jak krucze skrzydła, na końcach przybierając barwę fioletu. Sięgały ramion i były równiutko ścięte. Niektóre kosmyki spokojnie spoczywały za uszami. Kciuki zachaczył o kieszenie spodni, nadając sobie wyglądu młodego, luźnego megalomana. Pochylał się lekko nad Dake'em. Moc nieznajomego wypełniała powietrze, czyniąc je słodkim i zbyt gęstym, by spokojnie oddychać.

Instynktownie chwyciłam za moją nową broń. Nieznajomy zauważył mój ruch i zrobił krok w moją stronę. Jego twarz nabrała wyraz chłodnej kalkulacji. Atmosfera wokół nas zaczęła wibrować. Czułam żar wypełniający moją duszę. Czy tym razem uda mi się zapanować nad moją siłą? Co jeśli pójdę o krok za daleko, stracę kontrolę?

Mężczyzna zaczął bezgłośnie poruszać wargami. Uwolniona z pochwy klinga zabłyszczała w mojej dłoni. Już nie było odwrotu. Zrobiłam krok w przód.

Nagle między mną, a tajemniczym osobnikiem pojawił się Dake. Położył rękę na ramieniu mężczyzny i uśmiechnął się do mnie. Na czole błyszczały mu drobniutkie kropelki potu. On też musiał wyczuć to napięcie.

- Cat! Już skończyliście obrady. Jak dobrze. - powiedział zdenerwowany. - Chciałbym, żebyś poznała Jonathana. Jest niesamowitym czarnoksiężnikiem. Naprawdę! - powiedział, spogladając na swojego towarzysza.

Dakota podszedł do mnie i chwycił mnie za wolną rękę, prowadząc ku Jonathanowi. Złączył nasze dłonie w uścisku i patrzył na nas z nadzieją, że przestaniemy spoglądać na siebie wilkiem.

- Przedstawcie się sobie. - poprosił drżącym głosem.

- Jonathan Levesque. Miło mi. - mruknął czarnoksiężnik.

- Catrin Cobian. - powiedziałam, puszczając jego dłoń.

Zapadła cisza, którą przerwał nerwony śmiech Dake'a.

Koniec Początków : ObdarowanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz