6. "I'm not a stranger."

60 5 0
                                    

Byłam zadowolona, cholernie zadowolona. Wszystko potoczyło się po mojej myśli i perfekcyjnie zostało zakończone. Byłam też niewiarygodnie zmęczona po tygodniach przygotowań i dzisiaj też musiałam zostać do samego końca, gdy ostatnia żywa dusza nie opuści tego budynku, no a przede wszystkim dopilnować czystości. Etap, którego najbardziej nie lubię. Marzę tylko o tym, by wkraść się do łóżka i zamknąć oczy. Odpłynąć gdzieś, zregenerować siły. Brian pojechał odwieźć Kate do domu i sam miał wrócić do domu, ponieważ jutro ma egzamin.

Skręciłam w pierwsze lepsze pomieszczenia i sprawdziłam, czy jest posprzątane. Stwierdzając perfekcyjną czystość, ruszyłam do drugiego. Pchnęłam drzwi, w środku panowała przerażająca ciemność. Zagłębiłam się w mroku, podświetlając sobie drogę jedynie słabym światłem z mojego iPhone. Uderzyłam palcami u stopy w jakąś szafkę, sycząc z bólu. Nagle pomieszczenie zalało światło, a ja aż podskoczyłam ze strachu kto to zrobił.

- Podobało ci się dziś?

W drzwiach stał Justin, z założonymi rękoma. On musiał włączyć światło. Patrzył się na mnie takim przeszywającym wzrokiem, aż przeszedł mnie dreszcz. Przebrał się po koncercie w szare dresy i długą białą koszulkę na ramiączkach, przez ramię miał przewieszoną bluzę. Przeczesał palcami długą grzywkę i ponownie spojrzał w moim kierunku, przybierając oczekujący wyraz twarzy. A no tak, przecież zadał mi pytanie.

- Dzięki za światło. - uśmiechnęłam się. - Co do koncertu.. Tak, wszystko wyszło dokładnie tak, jak chciałam. Dzięki za fatygę. - przełożyłam kartony po pizzy na jedno miejsce, układając je jedno na drugim.

- Dla mnie żaden problem, wręcz przyjemność. Każdy koncert jest też treningiem, nie sądzisz?

- Nie wiem, nigdy nie próbowałam swoich sił w śpiewaniu. - zaśmiałam się, wsadzając pudełka do kosza. Justin podniósł klapę od niego, pomagając mi. - Dziękuję.

- Tak naprawdę to sporo ludzi nie wie, że ma talent.

Chciałam wyciągnąć worek ze śmieciami z kosza, ale był tak ciężki, że ledwo co dawałam radę.

- Może ci pomogę? - Justin zajął moje miejsce i wyciągnął worek.

Z podłogi podniosłam trzy reklamówki puszek i opakowań po przekąskach i wskazałam głową, by Justin wyszedł z pomieszczenia. Chłopak podążał za mną do miejsca, gdzie znosiło się wszystkie śmieci. Rzucił swój worek, zaraz po moich reklamówkach. Otrzepał dłonie i zaśmiał się, zdejmując jakąś taśmę z moich pleców.

- To nie pierwsze wydarzenie, jakie organizuję w tym mieście. Nie przeraża mnie już takie zaangażowanie.

- Ty nie chcesz autografu, zdjęcia?

Trochę zdziwiło mnie jego pytanie. Założę się, że nigdy nikogo się nie spytał czy może dać mu autograf. Zaśmiałam się, spuszczając w dół wzrok. Co miałam mu odpowiedzieć? Było mi to obojętne, a z drugiej strony mieć z nim zdjęcie to fajna sprawa. Poza tym nie jedna by zabiła za taką fotkę.

- Nie masz już dość pisania swojego imienia i nazwiska? - zaśmiałam się głośno.

Chłopak wyjął telefon, włączył aparat, ja zrobiłam to samo. Okazało się, że mamy dokładnie takie same telefony. On myślał, że tylko gwiazdy show biznesu mają drogie telefony? Serio?

- Oprawię w ramkę i powieszę na ścianie, albo na suficie, żebym mógł na nie patrzeć, gdy położę się do łóżka. - uśmiechnął się szeroko, ustawiając się do zdjęcia.

Nasze twarze były naprawdę blisko siebie. Przykleiłam uśmiech i pozowałam, póki chłopak nie zrobił paru ujęć, pod kilkoma kątami. Podziękował mi uśmiechem, chowając iPhone.

Perfection || jb ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz