2. "Take me with you."

68 6 0
                                    


Pojęcia nie mam, w co najpierw powinnam włożyć ręce. Jako osoba zorganizowana, która zawsze musiała mieć wszystko zaplanowane, przestawałam dawać sobie radę. Przysięgam, że żałuję podjęcia się organizacji tego koncertu. Bieber miał grać w moim mieście i to ja miałam to wszystko załatwić. Z drugiej strony, był to nie mały sprawdzian moich umiejętności, które do tej pory zgromadziłam. Ciekawe jak będzie wyglądało moje CV w przyszłości. Zastanawiałam się, czy będę mogła wpisać sobie w nie "zorganizowałam koncert Justina Biebera w swoim mieście". Zaśmiałam się pod nosem i ruszyłam w stronę stołówki.

Z daleka zauważyłam Kate, która siedziała z Nathanem. Zwykle trzymaliśmy się razem, we trójkę, bo wiele nas łączyło. Mieliśmy w miarę podobne zainteresowania, ale też różnice, które nas do siebie przyciągały. Uwielbiałam ich towarzystwo, a znali mnie jak nikt inny na tej planecie. Poza jedną, małą tajemnicą. Prócz wątku o Brianie.

Brian był dość popularny w szkole. Krążyło o nim dużo plotek, że wykorzystuje dziewczyny, że się nimi bawi, ale też, że jego ojciec siedzi w więzieniu. Poznałam go nieco bliżej. To prawda, jego ojciec jest w więzieniu, gdzie wylądował przez skutek wypadku, ponieważ sąd uznał, że wydarzył się on z jego winy. Brian wszystko dokładnie mi opowiedział. Siedział wtedy na tylnym siedzeniu, podczas gdy jego tata prowadził auto. Jest wrażliwym chłopakiem, z głęboką, czystą duszą, to wszystko co reprezentuje publicznie, to tylko maska. Nie jest taki naprawdę. Musi jakoś się ukryć. Ta otoczka, jest jego zbroją, jakby bronił się przed rzeczywistością i chciał być twardy. Czasem wydawało mi się, że nikt mnie nie rozumie tak, jak on. Jego doświadczenia z rodzicami, przypominają mi moje. Mimo tego, że mój ojciec jest w domu, był w nim tylko teoretycznie. Wychowywałam się sama.

- Juliet, wziąłem dla ciebie sałatkę na słodko z kurczakiem. - Nathan wyrwał mnie z przemyśleń.

- Jaka ty jesteś zamyślona, moja kochana. Zakochałaś się?

- Daj spokój, Kate. Myślę o tym koncercie. - po części była to prawda. - Dziś mam spotkanie z jego menadżerem. Scooter?

- Tak! To menadżer Justina. Dziewczyno, ocknij się! - moja przyjaciółka pomachała mi ręką przed twarzą. Chyba go lubiła.

Posłałam jej krzywy uśmiech i wstałam od stolika, udając się po kawę. Wzięłam jeden papierowy kubeczek i postawiłam na specjalne miejsce. Po naciśnięciu kilku przycisków, do kubeczka zaczął lać się ciemny napój.

(-) Hej, hej, skarbeńku, tutaj jest kolejka. - usłyszałam ten głos.

(-) Przepraszam, nie widziałam cię. - cichy, delikatny głosik odpowiedział.

Odwróciłam się, chcąc zobaczyć osoby, które uczestniczą w tej scenie, tuż za mną. Oczywiście tak, jak myślałam. Brian, jego dwóch kumpli i jakaś bezbronna dziewczyna z młodszego rocznika.

(-) Nie przepraszaj, to ja powinienem, za to, że jeszcze nie spytałem cię o numer telefonu. Jesteś..

Nie chciałam tego dalej słuchać. Wiedziałam, ile zbierał tych numerów, kiedyś mi pokazał te wszystkie karteczki. Zabawne jest to, że nigdy do żadnej nie zadzwonił. Często zadawałam sobie pytanie dlaczego to robi.

Zakręciłam plastikową nakrętką kubeczek, wzięłam jeden słodzik, drewnianą, płaską łyżeczkę i skierowałam się z powrotem do swoich przyjaciół. Spojrzałam mu ukradkiem w oczy, niemal natychmiast zrywając ten krótkotrwały kontakt wzrokowy. Nie cierpiałam tego uczucia. Nie cierpiałam patrzeć na to, jak udaje, jak gra i nie jest sobą. Może dlatego, że wiedziałam, jaki Brian jest naprawdę.

Perfection || jb ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz