Rozdział 6

287 18 0
                                    

-O matko! Ten tunel miłości jednak działa! - usłyszałam jak ktoś krzyczy w tłumie. Otworzyłam oczy, i zobaczyłam jak Jiyong również zasnął. Otworzyłam szerzej oczy, i zwróciłam uwagę że jestem wtulona w jego ciało.
-Mamo? - popatrzyła na mnie zaskoczona córka.
-Jiyong! Obudź się! - szturchnęłam go. On otworzył oczy, i popatrzył na mnie z uśmiechem.
-Dzień dobry. - przytulił się do mnie.
-Kwon, ludzie się na nas gapią! - zarumieniłam się.
-Ehh, dobrze. - wstał, a następnie podał mi rękę.
-Mamusiu? Wróciliście do siebie? - zapytała z nadzieją.
-Nie. A teraz jedziemy do domu. - wzięłam córkę na ręce, i poszłam w stronę przystanku.
-Chwilę! Przecież mam auto i mogę was...
-Nie Jiyong! Damy sobie radę bez ciebie! - krzyknęłam zła.
-A Yui chce? - podszedł do niej z uśmiechem.
-Tak! Mamo proszę.... - spojrzała na mnie błagalnie. Nasza córka sprawiała że nie mogę powiedzieć jej "nie". Jest za słodka.
-Dobrze. - burknęłam.
-Wspaniale. Zapraszam. - otworzył nam drzwi. Córka usiadła z tyłu za nami, a ja obok Jiyong'a na przodzie. Ji odpalił auto, i ruszył.

***

-Już jesteśmy. - powiedział.
-Dziękuję. Yui, jesteśmy na miejscu. Yui? - odwróciłam się, i zobaczyłam że mała zasnęła. Nie dziwię jej się, spędziła cały dzień bawiąc się. Biedna...
-Zasnęła. Urocza... - szepnął.
-Tak. Ciekawe jak ją zniosę do mieszkania. - zaśmiałam się.
-Pomogę ci. - uśmiechnął się lekko.
-Umm, nie dziękuję. Dam radę SAMA. - podkreśliłam.
-Gdy kobiety mówią "nie", mają na myśli tak. - podniósł brwi do góry, z drwiącym uśmieszkiem.
-Jesteś niemożliwy. - parsknęłam śmiechem.
-A ty piękna. - przeniósł dłoń na mój policzek delikatnie go gładząc.
-Yui tu jest. - spojrzałam na niego znacząco.
-No i co z tego? Przecież śpi. - przybliżył się do mnie.
-Jiyong, przestań... - odsunęłam się.
-Kiedy ja nie mogę. Nie kontroluje tego... - patrzył na moje usta, i musnął je.
-Yah... przestań! - odepchnęłam go. On w końcu odpuścił, i wyszedł z auta. Postanowiłam zrobić to samo, i też wyszłam z czarnego Audi.
-Ja ją wezmę na ręce. - wziął małą, i ostrożnie wyciągnął ją z samochodu.
-Dobra, daj mi córkę. - wystawiłam ręce w jego stronę.
-Nie. Mówiłem że zaniose ją. A ty otwórz mieszkanie. - rozkazał. Westchnęłam, i przekręciłam klucz w zamku, otwierając drzwi od domu. Weszliśmy, a ja je znów zamknęłam.
-Weź ją do jej pokoju. - rozkazałam.
-Of course. - i zniknął za ścianą. Przeciągnęłam się, i nalałam w dwa kubki herbatę. Zaniosłam do salonu, i położyłam je na stoliczku.
-Już jestem. Ja już jadę, a ty jesteś mi winna dług. - mrugnął.
-Siadaj. Możesz zostać jak chcesz. - okryłam się miękkim kocem. On popatrzył na mnie zdziwiony, ale po chwili na jego twarzy zagościł znów uśmiech, i przyłączył do mnie.
-Dzięki. - szepnął.
-Drobiazg. - wzięłam kubek w ręce, i napiłam się łyka.
-To... w poniedziałek do pracy, znów. - westchnął.
-Tak. Nie chce ci się? - zapytałam.
-A komu by się chciało. - spojrzał na mnie z irytacją.
-Masz rację. Spać mi się trochę chce. - ziewnęłam.
-Zaraz, a mogę tu nocować?
-Pewnie.
-To... mogę z tobą? - przybliżył się.
-No chyba jaja sobie robisz. - zaśmiałam się.
-Nie. - przyciągnął mnie do siebie, i posadził na kolanach.
-Puść! - słychać było mój chichot.
-Nie zamierzam. - spojrzał mi głęboko w oczy, i złożył na moich ustach soczysty pocałunek.

Pożądliwa Miłość 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz