Rozdział 11

246 15 3
                                    

Obudziłam się o siódmej. Yui jeszcze śpi, ale i tak ją zaraz obudzę, bo muszę z nią iść do przedszkola. Nie mogłam spać całą noc, bo ten debil nadal stał pod moim balkonem, i chyba nadal tam jest. Weszłam do pokoju córki, i zauważyłam że już nie leży w łóżku.

-Kochanie? Dlaczego już nie śpisz? - przytuliłam ją.

-Bo tatuś jest na dole. - uśmiechnęła się.

A to żmija! przez niego moja córka nie mogła pewnie spać przez całą noc!

-Czyli tata nie dał Ci zasnąć?

-Nie, nie. Spałam, ale my później tylko rozmawialiśmy. Mówił, że przeprasza i chce do nas wrócić. Mamusiu, on Cię kocha! Daj mu szansę! - wtuliła się w moje ramię.

I co ja mam zrobić? Przecież widzę jak tęskni za Jiyong'iem, i ja również. Yui potrzebuje ojca...

-Chodź na śniadanie...

-Nie zmieniaj tematu! - krzyknęła.

-Córeczko, nie krzycz na mnie. - posłałam jej wrogie spojrzenie.

-To podejmij decyzje! Jesteś przecież dorosła! - i wybiegła ze swojego pokoju zostawiając mnie.

Trochę mnie zdziwiło jej zachowanie. Nie radzę sobie z nią. Ma racje, jestem dorosła i muszę podejmować decyzję. W tej chwili przydałby się Jiyong. Jak ja za nim tęsknie...

***

Załatwione. Yui jest już w przedszkolu, a ja jadę do pracy. Gdy weszłam do budynku YG, zauważyłam że Jiyong jest zdenerwowany. Zignorowałam to i wcisnęłam guzik od windy na trzydzieste piętro. Drzwi się otworzyły, a ja wsiadłam. Patrzyłam jak metalowe drzwiczki zamykają się, ale ktoś z mocną siłą rozsunął je i wszedł. To był...
-Kwon?! Co ty wypra...
-Zamknij się! - ryknął. Winda ruszyła.
-Nie mów tak do mnie. - szepnęłam.
-Musimy porozmawiać. Tu i teraz. - spojrzał mi odważnie w oczy. Przyparł mnie mocno do ściany.
-Przestań! - krzyknęłam.
-Dlaczego mi nie wierzysz?! Nie rozumiesz że ktoś chce zniszczyć mi życie?! Ja cię nie zdradzam! - krzyczał jak szalony.
-Jiyong, spokojnie... - westchnęłam.
-Nie będę spokojny! - walnął mocno pięściami o metalową ściankę windy, i nagle w małym pomieszczeniu nie słychać było że jedziemy w górę. Wszystko się zatrzymało. Światło nawet zgasło.
-Coś ty zrobił!? - odepchnęłam go od siebie.
-Ja!? Jasne... Jak zwykle moja wina!
-Cicho bądź. Wszystko mi psujesz. Pojawiasz się w nieodpowiednich momentach.
-Zawsze mogę. Bo jestem ojcem naszej córki!
-To cię nie usprawiedliwia. Masz telefon?
-Nie. Zostawiłem w koszuli na wieszaku w holu. - westchnął.
-Kurwa jaki geniusz... - powiedziałam sama do siebie.
-Ale nie taki jak ty! - zsunął się na podłogę siadając. Zrobiłam to samo.
-Ciągle się kłócimy. Mam tego dosyć. - zaczęłam płakać. Ji zauważył to i, usiadł obok mnie.
-Ej, Cicho. Proszę, nie płacz. - po głaskał mnie po głowie.
-Na dodatek utknęliśmy. Razem. - popatrzyłam na niego ze smutną miną.
-Muszą nas wypuścić. MUSZĄ. - złożył delikatny pocałunek na moim czole.
-Mam taką nadzieję. Umm... Jiyong?
-Tak?
-Możesz mnie przytulić? - spytałam nieśmiało.
-Oczywiście. - wziął mnie na kolana, a ja wtuliłam się w jego tors.
-Nasze relacje są dziwne. Raz się nienawidzimy, a raz kochamy. Czy to normalne? - podniosłam swoją głowę, patrząc w jego brązowe tęczówki.
-Nie wiem... - westchnął, głaskając dłonią moje włosy.

Pożądliwa Miłość 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz