Rozdział 25 - Stokrotki

789 86 10
                                    


- Lea, boisz się śmierci? – pyta cichym głosem Harry.

Kręcę głową.

- Niespecjalnie. A ty?

- Taa... Cholernie mnie przeraża. – gdy to mówi, jego oddech drży. Po chwili zakrywa ręką oczy.

Zrywam roślinkę i prostuję się, kładąc stokrotkę na jego odsłoniętym brzuchu. Mruży oczy pod wpływem słońca i uśmiecha się do mnie, jasnym, perłowo-białym uśmiechem. Jest piękny.

- W takim razie nie myśl o tym. – sugeruję.

Ptaki siedzące na jasnozielonych drzewach naokoło nas śpiewają w zsynchronizowanej eufonii. Pyłki kwiatów unoszą się wraz z łagodnym wiatrem.

- Odkąd przeczytałem tę książkę – Harry siada i otrzepuje koszulkę z kurzu. – Wciąż mam koszmary.

Związuje włosy gumką i krzyżuję nogi pod moją bawełnianą sukienką.

- Koszmary o czym?

- O umieraniu. O tym, że cię stracę.

Krzywię się lekko i pochylam aby pocałować go w czoło. Moja gumka zostaje zabrana z włosów, pozwalając rudawym kosmykom okalać moją twarz.

- Wolę jak twoje włosy są rozpuszczone. – uśmiecha się, zakładając mi gumkę na nadgarstek.

Harry sięga za siebie i wyciaga swój biały aparat, jeden z tych hipsterskich, które od razu drukują zdjęcie. Wcześniej użył go tylko dwa razy i obydwa zdjęcia przedstawiały nas.

- Pozwól mi zrobić sobie zdjęcie. – mówi, umieszczając wianek ze stokrotek na mojej głowie. – Ale poczekaj. Puk puk.

- Serio? Żart? Teraz? – przewracam oczami.

- No dawaj. – śmieje się Harry.

- Dobra. – mówię. – Kto tam?

- Krowa Robi.

- Krowa Robi kto?

- Nie – uśmiecha się łobuzersko. – krowa robi muu.

Wybucham śmiechem, niekoniecznie dlatego, że żart jest śmieszny, ale raczej na jego uśmiech i na to jak bardzo próbuje się nie roześmiać na swój głupi żart. Od razu widać, że myśli iż jego żart jest przezabawny.

Zaraz po tym, jak moje oczy się zamykają, mój nos się marszczy, a moje usta układają się w szeroki uśmiech słyszę pstryknięcie aparatu. Harry wpatruje się w fotografię, która właśnie się wyłoniła, uśmiechając się z roziskrzonymi oczami.

- Wyglądasz słodko. Kocham twoje małe piegi. – chwilę podziwia zdjęcie, po czym chowa je do kieszeni.

- Kocham cię. – mówię z uwielbieniem.

Spędziłam dużo czasu próbują znaleźć słowo, które będzie głębsze niż 'kocham'. Kocham go, bardziej niż znaczy po prostu kochać; Uwielbiam go. Skanuję umysł, szukając lepszego słowa, bardziej symbolicznego synonimu dla słowa 'kochać'. Dotarło do mnie, że nie ma nic bardziej wiążącego duszę dwóch osób niż te dwa słowa: Kocham cię. Nic ma większego zaszczytu, niż być kochanym. Nie ma niczego, co można powiedzieć, ani zrobić, co jest porównywalne do wygłaszania tych słów. Nic, poza mówieniem ich. Ale rozumienie ich jest równie ważne. Te słowa, jeśli ich nie czujemy, są po prostu zagubionym bełkotem na wietrze.

- Kocham cię. Bardzo cię kocham i chciałbym, żeby było coś więcej, co mógłbym zrobić, aby udowodnić wartość tych słów. – mówi Harry, jakby czytał w moich myślach.

book club ✑ styles - tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz