Obudziłem się w nocy słysząc jakieś dźwięki na dworzu. Podchodzę do okna i nikogo ani nic nie widać, no może jakiegoś kota tam zobaczyć, ale on chyba nie zrobił tego hałasu. No to chwytam za baseball i idę sprawdzić każde pomieszczenie. Wszędzie czysto, więc wychodzę jeszcze na zewnątrz sprawdzić. Otwierając drzwi rozglądam się, czy gdzieś tutaj nie ma kogoś. Na szczęście nie było. Podchodzę do jezdni i się rozglądam. Zauważyłem jakiś rozbłysk światła nie daleko mnie. I znowu, ale bliżej, jeszcze bliżej. - Ooo, ufoludki lecą po mnie - zaśmiałem się i wzdłuż drogi przeleciała kula energii, ognia, cholera wie co. Naglę pojawia się jakaś postać w zbroi i zwraca się do mnie:
Uciekaj stąd James! Tu nie jest bezpiecznie - Słychać było, że to jakaś dziewczyna. Gdy to powiedziała nagle robi unik i przeleciał "pocisk" energii. Wojowniczka spogląda w stronę "wystrzelonego" pocisku i tam jest kolejna postać. Też w zbroi, tylko bardziej masywniejszej i lepszej.
Myślisz, że mi uciekniesz? Nie ma takiej opcji moja droga - zwrócił się do niej - No widzę, że mamy tutaj gapia, trzeba się go pozbyć. - zaśmiał się spoglądając na mnie i w jego dłoni pojawia się kula, którą rzuca we mnie, kurde, już nie żyję. Stoję jak słup soli czekając na śmierć. Wojowniczka jakimś cudem pojawia się przede mną i odbija pocisk. - Powiedziałam uciekaj! - powiedziała do mnie i ruszyła na przeciwnika, walczyli wręcz. Ocknąłem się i pobiegłem w stronę lasu. Biegnę jak nigdy. Przy lesie byłem chyba w 5 minut, a normalnie w biegu zajmuję to 15 minut. Może to przez adrenaline, no ale z baseball'em w ręku? No nic, wchodzę do lasu, może mnie nie znajdzie ten koleś.
Po kilku minutach jestem w samym środku lasu, chyba. Zaczynam czuć, że ktoś nadchodzi. Pięć osób i są za mną i szybko się przemieszczają. Bo kilku sekundach zjawili się za mną, są zwyczajnie ubrani, ale mieli kominiarkę i na szczęście bez broni. Cała piątka zaatakowała mnie jednocześnie. Są bardzo szybcy jak na zwykłych ludzi, ale jakimś cudem potrawie zauważyć ich ruchy i robić uniki. Jeśli mogę mnie nie trafiają, to może ja jakimś cudem uderzę ich? No to spróbuje. Jeden dostał w twarz, odleciał i trafił w drzewo. Pozostała czwórka patrzy się na niego z dziwieniem. Korzystając sytuacji podobny sposób załatwiłem pozostałą trójkę, a czwartego podciąłem nogi, wybiłem go mocno w powietrze, ponad koronami drzew, nie zastawiając się skoczyłem na równi z nim i z uderzenia nad głowy wbiłem go w ziemie. Po wylądowaniu wziąłem swój kij i spoglądam na nich. Na wprost mam kolesia, który dostał w twarz.
- Teraz to zginiesz - powiedział i jednocześnie pojawia mu się kula energii w dłoni, którą rzuca we mnie. Zamachnąłem się baseball'em i odbiłem powrotem do niego po czym wybuchła owa kula. Ciekawe jak robią te całe kule. Spoglądam w niebo i zamykam oczy. Słysze znowu jakieś dźwięki, kurna, ciekawa noc będzie. Otwieram oczy i okazuję się, że jestem w pokoju. To był tylko sen.
Musze chyba pic mniej herbaty, źle na mnie działa na noc - powiedziałem sam do siebie.
![](https://img.wattpad.com/cover/56785839-288-k929883.jpg)
CZYTASZ
Meteorite
ParanormalJames ma 18 lat. Jest normalnym nastolatkiem, który chodzi do szkoły i lubi grać w koszykówkę. Został wychowany przez ojca, który niedawno zaginął w tajemniczych okolicznościach. Podczas szukania swojego ojca widzi meteoryt, którego dotknięcie zmie...