Rozdział 5

12 2 1
                                        

Dotarliśmy w końcu na łąkę. Usiadłem na ziemi z fajnym widokiem na wieś koło miasta. Nicole patrzyła się na mnie z założonymi rękami u tuptała nogą.

- No co? Mieliśmy sobie tutaj posiedzieć. - przewróciła oczami

- Mieliśmy szukać tego meteorytu.

- Ale ja tym szukaniem meteorytu żartowałem, nawet nie wiem gdzie sprzedać go.

-Nie marudź, chodź! - wyschnąłem tylko, wstałem i ruszyliśmy w stronę lasu. Ona prowadziła jak w transie, wiedziała gdzie iść. Po paru minutach byliśmy głęboko w lesie, ustała i powiedziała - Tutaj gdzieś powinien być ten meteoryt.

-Skąd wiesz? Widzieliśmy jak spada może z 3 kilometry stąd. Czy jakoś tak. - powiedziałem wkurzony.

- Ja to wiem, zaufaj mi. I tak, znamy się krótko, ale zaufaj, prosze.

- Tylko jakoś śladu uderzenia nie ma ani nic. Żadnej dziury.

- Może być bardzo mała dziura. Jak znajdziesz to mnie zawołaj i NIE RUSZAJ TEGO - bardzo mocno podkreśliła te ostatnie słowa, nie wiem czemu - I nie musisz wiedzieć czemu.

- Em, okeey, nie wnikam - lepiej przy Niej nie myśleć, bo coś niepotrzebnego sie jeszcze dowie. Albo to CZYSTY zbieg okoliczności. No nic, po około 10 minutach znalazłem wgłębienie w ziemi a w nim był jakiś kamień wielkości piłki od ping ponga. Nie wygląda na meteoryt, wiec mogę podnieść. A w ogóle co będzie mi rozkazywała jakaś małolata? Co niby może się zdarzyć? Podniosłem ten kamień i przez chwile czułem, jak jakaś energia była w tym, ale szybko coś znikła. Jak na zawołanie słyszałem jak Nicole mnie zaczęła wołać. Szybko mnie nawet znalazła, a nawet się nie odezwałem. Popatrzyła się na mnie zdziwiona i zdezorientowana.

- Nic ci nie jest?

-Yyy nie, a czemu miało mi się stać?

- No nie wiem - opuściła głowę po czym dodała - może chodźmy do samochodu już? Późno już jest.

- Tylko teraz w którędy do samochodu, hmm? - złożyłem ręce gdy to mówiłem.

- No do tędy - wskazała palcem kierunek i zaczęła iść tam - No chodź a nie stoisz jak słup. - zaczeła machać ręką, żebym za Nią poszedł. Po kilku minutach doszliśmy do samochodu. Jakimś cudem. Miała farta z tym kierunkiem. - Mówiłam, że znajdę? No wsiadaj i jedziemy do domu. -otworzowyłem auto po czym wsiedliśmy do niego. Odwiozłem ją do domu i na pożegnanie dała mi całusa w policzek. - Dzięki za spotkanie, do jutra! - pomachała mi ręką. Zdziwiony troche pojechałem do domu.


MeteoriteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz