Jest bardzo wcześnie rano. Słońce przebija przez rolety, budząc Bellę. Dziewczyna niechętnie otwiera oczy. Nagle przypomina sobie, że to już dzisiaj, wyskakuje z łóżka, wpadając na walizkę. Zapomniała ją wczoraj przełożyć, była zbyt zmęczona, więc nastawiła budzik by nie zaspać. Zeszła na dół do kuchni, było pusto, tylko Greta stała przy patelni. Gretą jest ich sprzątaczką, praczką i kucharką, ale to nie oznacza, że blondynka nie ma swoich obowiązków.
- Dzień dobry - uśmiechnęła się i podeszła do ekspresu, aby zaparzyć gorąca czekoladę, którą tak uwielbia.
- Dzień dobry, jak się spało ? - zapytała Greta z wielkim entuzjazmem.
- Dobrze, tylko szkoda, że ta noc taka krótka.. A jak tam u ciebie ?
- Aa jakoś leci, Mia w końcu wyzdrowiała, więc mogę się wyspać- zaśmiały się, Gretą podała Belli śniadanie na talerzu - Proszę, najpyszniejsze śniadanie na świecie. Czy to dzisiaj jedziesz nad to morze ?
- Dziękuję, zachęcająco pachnie. Tak, to juz dzisiaj.
- Super, a jedziesz z Caprem ?
- Tak, pamiętasz go ?
- Och, jak mogłabym zapomnieć ? Przecież to on zrobił tyle bałaganu z tym blenderem w zeszłym miesiącu
- Greta, ile jeszcze razy mam przepraszać ? Nie było pokrywki
- Tak, ale zakrywanie talerzem nic nie da - znowu się zaśmiały. - powiedz mi, pożegnałaś z ojcem ?
- Niestety nie, ale wiesz, praca.. - odpowiedziała z smutkiem w oczach. Jeszcze chwilę porozmawiała z Gretą, a potem udała się do łazienki by wziąć gorący prysznic. Następnie spakowała resztę rzeczy.
Zeszła na dół z bagażem. Właśnie żegnała się z Gretą, gdy na dworzu zatrąbił jakiś samochód..