Senne perypetie | (one-shot)

1.9K 82 23
                                    

      Gatunek: humor, komedia, parodia, shōnen-ai

      Pairing: KageyamaxHinata, OikawaxKageyama, IwaizumixOikawa, TsukishimaxYamaguchi

      Uwagi: tekst zawiera pięć wulgaryzmów (albo siedem, bo nie wiem czy "pieprzyć" zalicza się do nader brzydkich epitetów XD), więc czytasz na własną odpowiedzialność XD

      Opis: Sny potrafią być piękne jak i koszmarne. Zawierają w sobie ukryte, niekiedy głębokie przekazy, odzwierciedlają nasze lęki i inne aspekty egzystencjalne. No, chyba że jesteś napalonym licealistą w okresie dojrzewania, a twoje hormony buzują opętańczo i do ogłady doprowadzić się ich ni jak nie da; to wtedy sny przesiąknięte są jedynie seksualną treścią. A nawet jeżeli nic zbereźnego w nich nie ma, to pewnie i tak jest.


W tekście mogą wystąpić drobne nieścisłości, literówki i inne błędy.    


      Świtający poranek zapowiadał piękny i pogodny dzień. Czyste niebo, bez choćby jednej chmurki, gościło na swej przejrzystej krasie słońce, rozpościerające promienie we wszelkie możliwe strony świata, jak i najciemniejsze nań zakamarki.

      Tudzież pokój Kageyamy, który poprzedniego dnia przed wpakowaniem swych zwłok do łoża zapomniał przysłonić okno storą i teraz z totalnym rozsierdzeniem zastanawiał się, czy za to ranne porażenie słoneczne, jakie zaatakowało jego tak niebywale bardzo wrażliwy zmysł wzroku, ma zrobić coś wymyślnie niehumanitarnego rudej czuprynie wystającej spod jego kołdry, gdyż to właśnie przez właściciela tej oto peruki, Tobio wczoraj całkowicie stracił trzeźwość umysłu, więc z racji tego, po prostu nie mógł pamiętać o tak trywialnej, a jednocześnie ważnej rzeczy jak spuszczenie żaluzji.

      Kageyama ściągnął ze sobą brwi, że ich ułożenie przypominało „V". Słońce, które waliło po gałach o czwartej nad ranem nie należało do najprzyjemniejszych doznań i to ani trochę.

      Do przyjemnych doznań z pewnością zaliczyć można noc pełną wrażeń, jaką gwarantują małe rozbrykane rudzielce pełne niespożytkowanego wigoru na tle popędowym; ale nie pobudka o tak wczesnej porze poprzez oblanie pięknych snów palącą niczym kwas zawartością świata zewnętrznego, będącą niczym innym jak rażącą, świetlną wiązką szkodliwych promieni UV.

      Tobio już miał zamiar wcale niesubtelnym gestem poprosić osobnika rozpychającego się w uniwersum jego własnego materaca, by w trybie natychmiastowym spiął swoje seksowne, skoczne (i to jak) dupsko i zabił tę śmiercionośną kulę zagłady wiszącą nad zdener... tfu! wkurwionym i niebywale sennym Kageyamą, bo to gwałcące słońce zaraz doszczętnie wyrucha jego biedne, posklejane niewyspaniem niebieskie oczy; ale w tym samym momencie coś umiejętnie zaczęło gwałcić wewnętrzną stronę jego uda, więc wstrzymał się na chwilę z początkową intencją i ochoczo rozchylił krocze, tym samym aprobując tę sukcesywną, miłą kolei rzeczy.

      Osobnik znajdujący się pod pierzyną chyba za cel obrał sobie wyprowadzenie Kageyamy z jego i tak już zachwianej równowagi, bo miast zabrać się za konkrety odwalał jakąś fuszerkę pożałowania godną. Bawił się w pracownika azbestu, czy jak? Tobio prawdopodobnie był wylizany z taką dokładnością, że chłopak mógł być pewien, iż pieniądze zaoszczędzone w tym miesiącu na wodzie przekaże na cele charytatywne Wenelinowi, czyli skarbonce w kształcie cycka (którą Kageyama przemalował tak, coby wyglądał na piłkę siatkową [i być może wyglądałaby jak ładna imitacja oryginalnej „Mikasy", gdyby nie psujący ten landszaft sutek]) na nieprzewidziane wydatki libacyjne wszelkiego rodzaju.

44.3602943 milliliters ⌇⌇ «Haikyuu!!»Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz