Widzący to jedyna osoba, która potrafi wyciągnąć twój zawszony tyłek z Limbo i pomoże trafić ci w zaświaty. Człowiek ni to żywy ni to martwy. Z własnymi codziennymi problemami na głowie. Dodajmy do tego wszechobecne potwory, zjawy, demony i najgorsz...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Dwójka nastolatków siedziała na molo nad brzegiem jeziora. Wielki księżyc odbijał się w tafli wody i przyglądał się im dokładnie. Mężczyzna obejmował swoją partnerkę i czule całował w usta. Nie liczyło się dla niego nic poza piękną blondynką obok niego.
— Kocham cię Abi — szeptał jej czule między pocałunkami.
— Ja ciebie też Bradi — mówiła dziewczyna, pogłębiając pocałunek.
Znali się dopiero kilka miesięcy, a chłopak stał się dla niej całym światem. Kochała go, a on ją. Chciała być z nim na zawsze, nieważne co by się działo. Jednak jej rodzice, a zwłaszcza matka nie popierała tego. Twierdziła, że Brad jest dla niej nieodpowiednim mężczyzną. Plusk wody wystraszył dziewczynę, przez co przerwała pocałunek i zaprzestała swoich rozmyślań.
— Co to było? — powiedziała wystraszona. Abi nie należała do ludzi odważnych, łatwo było ją wystraszyć. Zwłaszcza w środku nocy nad jeziorem.
— To pewnie tylko żaba, nie przejmuj się.
— Słyszałam, że zaginęło w tej okolicy kilka osób... — mówiła dalej przerażona,
— To tylko plotki moja strachajło. — Uśmiechnął się i ją przytulił. — Jestem tu i cię obronie.
Dziewczyna miała odpowiedzieć, gdy coś złapało ją i Brada za kostki. To coś było silne jak diabli i wciągnęło ich pod taflę jeziora. Na odbiciu księżyca woda przybrała barwę szkarłatu, a bąbelki na jej tafli pękły.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Leżałem sobie na dachu nekropolii i oglądałem rozgwieżdżone niebo. Białe kosmyki moich włosów wpadały mi do oczu. Muszę je w końcu ściąć. Ile teraz kosztuje wizyta u fryzjera? Dwadzieścia pięć dolarów? Jutro to sprawdzę dziś mi się już nie chce. Podniosłem się z butelką szkockiej i zeskoczyłem na ziemię. Zdjąłem z drzewa swoją szarą marynarkę i kapelusz, założyłem na siebie i ruszyłem w stronę miasteczka. Salem miasto czarownic i innego cholerstwa. Zabawne, gdyż nikt nie wie o tym co tak naprawdę skrywa. Poza mną i kilkoma przygłupami.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.