ROZDZIAŁ 5, PRAWDZIWY BOHATER

2.3K 204 67
                                    

Zakładam CharaProtectionSquad.

Also, nie zabijcie mnie XDDD

---

Chara zanosiła się histerycznym płaczem. Flowey niezdarnie zaczął przesuwać swoją doniczkę po drewnie.

Frisk zaczęła chaotycznie uspokajać siostrę, a Sans starał się uspokoić Frisk.

Papyrus, po pierwszej panice, siedział zagubiony i wpatrywał się w scenę, która odgrywała się właśnie w pokoju. Po chwili westchnął i wstał. Podszedł do spanikowanej czwórki i złapał wszystkich w mocny, skeleuścisk (Tak, chwasta też, Sans był pod wrażeniem pojemności jego ramion).

-Przepraszam, przepraszam. Asriel, tak strasznie cię przepraszam. - Chara przemieściła się w uścisku wysokiego szkieletu tak by sięgnąć wspomniany kwiat, po czym przytuliła go mocno do piersi.

-Hej, jakbym się ciebie posłuchał, to żadne z nas nie musiałoby przez to przechodzić. - odparł Flowey.

-Ale to ja to wszystko obmyśliłam. A potem, nawet po śmierci, byłam w stanie zniszczyć nadzieję wszystkich. - wyszeptała dziewczyna.

Nagle otoczyły ja dwie pary ramion - kościste i ludzkie.

-Chara, to ja podjęłam większość decyzji. Nie zwalaj wszystkiego na siebie. - wyszeptała Frisk.

-czekaj, co? - spytał Sans.

-Uch... byłam zdesperowana ok?

-dlaczego uznałaś, że to byłby dobry pomysł?

-Nie czas na wasze kłótnie małżeńskie. - warknął Asriel.

-ale...

-Frisk, nie bierz moich win na siebie.

-CZŁOWIEKI, MOŻEMY NA RAZIE O TYM WSZYSTKIM NIE ROZMAWIAĆ? DOPÓKI NIE POZNAMY WSZYSTKICH FAKTÓW NIE MOŻEMY SIĘ NAWZAJEM OCENIAĆ I BRAĆ NA SIEBIE WINY! - powiedział rozsądnie Papyrus.

Wszyscy na niego spojrzeli.

-NO CO? NIE MAM RACJI?!

-Frisk, mogłabyś przez chwilę za mnie pograć? - spytała cicho Chara.

-Dla ciebie wszystko.

Brat Sansa wypuścił Frisk z uścisku po czym uniósł resztę swoich przyjaciół i usadowił się obok krzesła. Pacyfistka zasiadła na wspomnianym meblu. Z bólem zauważyła, że Sans, wydostawszy się z uścisku Papyrusa, usiadł od niej jak najdalej.

Zignorowała kłucie w piersiach i zwróciła twarz w stronę ekranu.

Brutalnie ucięła muzykę wydobywającą się z rzeźby i ominęła stojak na parasolki. Pamiętała, że zrobiła podobnie podczas własnego ludobójstwa. Znalazła się w obszarze, w którym padało. Uśmiechnęła się na wspomnienie magicznego deszczu. Był on ciepły i przepełniony energią do tego stopnia, iż spokojnie mogła ją wyczuć w swojej prawie nie magicznej, ludzkiej duszy.

Przeszła mały fragment i trafiła na Monster Kida ukrywającego się we wnęce.

*Yo! You can't hold an umbrella either?

*If you're walking anyway, I guess I'll go with you, haha...

Dzieciak podszedł do postaci i razem ruszyli przez deszczowy korytarz.

*Let's go!

Frisk szła pierwsza, a MK za nią. Oboje minęli wiele kałuży i małych wodospadów, na zakręcie mały potwór zatrzymał się nagle.

UNDERCEPCJA (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz