03 | a new way to bleed

6.5K 467 320
                                    

ɪᴛ's ᴍʏ, ᴍʏ ʜᴇᴀʀᴛ, ᴍʏ ʟɪғᴇ ᴛʜᴀᴛ ʏᴏᴜ'ʀᴇ ᴄᴀʟʟɪɴɢ ᴀ ʟɪᴇ. ɪ'ᴠᴇ ᴘʟᴀʏᴇᴅ ᴛʜɪs ɢᴀᴍᴇ ʙᴇғᴏʀᴇ ᴀɴᴅ ɪ ᴄᴀɴ'ᴛ ᴛᴀᴋᴇ ᴀɴʏᴍᴏʀᴇ

- • -

Panował wyjątkowo upalny sierpień, jednak wszystko zapowiadało przerwanie tej passy w najbliższych dniach. Chłód wisiał w powietrzu.

Kolejny dzień z życia Alice Rosenow. Kolejny czwartek identyczny jak poprzedni. Życie Brytyjki wyglądało jak jedna, wielka koleina, z której nie da się wyjść. Gdy tylko pomyślała o swoim egzystencjalnym bezsensie i skąpym szefie-zgredzie, który od kilku tygodni zalega jej z wypłatą, aż odechciało jej się wychodzić z domu. Niestety klamka zapadła - dosłownie i w przenośni - i po prostu musiała przejść te kilka przecznic, potem parkiem, a ostatecznie złapać autobus na Derry Street.

Przemierzała Regent's Park, zerkając co i rusz na zegarek. Wiedziała, że jeśli się zatrzyma, na bank się spóźni. Jeśli nie, również. Przyspieszyła kroku, modląc się w myślach, by zdążyć na swój środek transportu, który jak zawsze był za wcześnie lub za późno. Jeśli chodzi o komunikację miejską, miała niesamowitego pecha.

Szła dalej, niezależnie od własnej woli obserwując ludzi. Chłopak w niebieskawej bluzie trzymał za rękę małą dziewczynę, uczesaną w dwa warkocze. Niósł jej różowo-fioletowy plecak z Frozen. Gdzieś dalej wysoka kobieta o płomiennorudych, krótko przystrzyżonych włosach rzucała zabawkę psu. Drobny kundelek niestrudzenie przynosił kij właścicielce. Na ławce przed nią siedział mężczyzna w czarno-zielonym, skórzanym płaszczu. Gdzieniegdzie dostrzegła brudne plamy, jak gdyby chwilę temu wytarzał się w trawie. Trzeba przyznać, nietypowy ubiór. Zupełnie jakby wyrwał się z jakiegoś balu przebierańców, ewentualnie zakładu dla psychicznie chorych. Jedno i drugie tak samo prawdopodobne. Włosy również czarne, mniej więcej do ramion, trochę potargane. Patrzył bez celu w przestrzeń. Wyglądał raczej na przybysza z zaświatów lub jakiegoś zagubionego narkomana, któremu kończyła się faza i zaczynał wracać do rzeczywistości, niż statystycznego Londyńczyka, którym z pewnością nie był. Niepewnie zrobiła krok w jego stronę, potem następny i następny. Coś ją do niego ciągnęło. Może to ta tajemnicza aura wokół niego?

- Przepraszam - zaczęła niepewnie. - Czy... coś się stało?

Cholera. Miał pozostać niezauważony. Miał wieść spokojne życie na tej niewygodnej ławce dopóki nie umrze z głodu, wyczerpania albo znudzenia.

- Nie - odpowiedział, szybko wstając i spojrzał na osobę, która do niego podeszła. Nieznacznie się przy tym zachwiał.

Kobieta popatrzyła w zielone oczy przybysza. Znała go. Widziała go. Cały świat widział.

Mężczyzna chyba wiedział, że ta drobna osóbka się nad czymś zastanawia, dlatego zdecydował się wyjawić tajemnicę swojego nazwiska.

- Loki Laufeyson, książę Asgardu. - Brzmiało to jakby wypowiedziane od niechcenia i z odrazą. Gardził sobą i swoim nazwiskiem, tak jak inni gardzili nim. - Znaczy... były. - Sprostował.

Twarz Alice wyrażała wszystko i nic, więc nie zdołał przewidzieć żadnej jej reakcji.

- Czekaj... ten Loki? - upewniła się, akcentując to słowo. - Ten, który próbował przejąć władzę nad Ziemią i jest odpowiedzialny za ten cały rozruch w Nowym Jorku?

- We własnej osobie - odparł z uśmiechem, choć wcale nie było mu do śmiechu.

Pokiwała głową z aprobatą.

- No, no - wydęła dolną wargę - robi się coraz ciekawiej.

- A ty jesteś... - Popatrzył na nią z góry.

ILLUSION        ❪ loki laufeyson ❫ ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz