ɪ'ᴍ ᴛʀʏɪɴɢ ᴛᴏ ᴋᴇᴇᴘ ᴀɴ ᴇʏᴇ ᴏɴ ʏᴏᴜ ʟɪᴋᴇ ᴀ ʜᴜʀᴛ, ʟᴏsᴛ ᴀɴᴅ ʙʟɪɴᴅᴇᴅ ғᴏᴏʟ
- • -
Wzrok osobnika w czarnych jeansach i błękitnym t-shircie wyrażał specyficzną mieszaninę szoku, pewnej ulgi, rozbawienia i niedowierzania. Ciekawy obrót spraw.
- Loki! - wykrzyknęła, widząc to spojrzenie zielonych tęczówek. Wstała z kanapy, żeby mieć lepszy widok i brzmieć bardziej groźnie. W jakimś stopniu liczyła, a z matematyką była w separacji, że uda jej się wyciągnąć z niego jak najwięcej informacji.
- Nie patrz tak na mnie, nic nie zrobiłem - rzekł, unosząc ręce w geście niewinności. Z niemałym trudem tłumił chichot. Bawił się znakomicie, choć Alice jakoś nie bardzo.
Wszystkie fakty zaczęły układać się jej w jedną, spójną całość. Jego tajemnicze zniknięcia, ta reakcja oraz kryminalna przeszłość, która nie stawiała go w najlepszym świetle.
- On nie żyje, a jedyną osobą, która mogłaby do tego przyłożyć rękę, jesteś ty. Więc? - Z tym stanowczym, wręcz apodyktycznym tonem przez ułamek sekundy wydała mu się całkiem atrakcyjna. I nawet specjalnie się tym nie przejął.
- Brzmisz, jakby to był problem. - Dalej trwał w rozbawieniu. Wyglądał, jakby działał na niego alkohol, choć oboje wiedzieli, że to niemożliwe.
- Zabijanie ludzi to jest problem! - prychnęła.
- Nie zabiłem go - odparł ze spokojem i przyłożył do ust opróżnioną do połowy butelkę piwa, trzecią w ciągu niecałej godziny. Wychowała pod swoim dachem alkoholika.
- W takim razie gdzie byłeś? Znikasz na całe dnie, ja nie wiem... - Westchnięcie wydobyło się z jej ust.
Nachyliła się nad nim i usiłowała wpłynąć na niego spojrzeniem, wierząc, że to zadziała. To, że coś ukrywał, nie pozostawiało wątpliwości, ale dawało pretekst do rozmyślań nad jego wątpliwą moralnością.
- Okej, dobra - westchnął, przenosząc punkt skupienia wzroku z jej dekoltu na oczy - ja... pracuję.
- Co? - spytała wybitnie tępo. Chwila, co?
- No pracuję - powtórzył.
Roześmiała się w głos. Już dawno tak się nie bawiła. Loki i praca - serio, jest mistrzem kłamstw, mógł wymyślić coś bardziej wiarygodnego. Uznałaby nawet wypasanie tęczowych, pięcionogich jednorożców z waty na radosnej farmie, gdzie króluje miłość i przyjaźń, za bardziej prawdopodobne niż nordyckiego bożka, zarabiającego na życie w pracy.
- A tak serio? Jakieś układy z tą agencją? Coś? - Usiadła obok, wypiła kilka łyków z butelki Laufeysona, który patrzył na nią tak samo rozczarowany, jak zaskoczony i pewna wygranej rozłożyła nogi na stoliku przed sobą. Niski mebel z płyty wiórowej, bezczelnie podającej się za drewno, nie protestował.
- Dzięki, że mi wierzysz - burknął i zabrał jej piwo siłą.
- Ale poważnie? Jak? Zostałeś bossem ulicznego gangu? - zakpiła sobie z niego.
- Mógłbym - syknął - ale nie - dodał zawiedziony, że niedane mu było życie gangstera. Dziewczyny na to lecą, chyba.
- Więc?
- Powiem ci... - obiecał z uśmiechem na ustach, który miał ją przekonać - ale nie teraz.
Fuknęła tylko coś pod nosem, czego nie zrozumiał i nie zrozumiałby, nawet gdyby próbował, po czym ruszyła w kierunku lodówki.
CZYTASZ
ILLUSION ❪ loki laufeyson ❫ ✓
Fiksi Penggemar❝ ᴘʀᴀᴡᴅᴀ ᴄɪᴇ̨ ᴢɴɪsᴢᴄᴢʏᴌᴀ. ❞ Loki Laufeyson nie przepadał za Midgardem, ba, on nim najzwyczajniej w świecie gardził, w dodatku z wzajemnością, czego nie miał mu za złe. Gdziekolwiek się nie ruszył, spotykał istoty nad wyraz marne i pospolite, w dodat...