18 | can you feel my heart

2.8K 270 347
                                    

ɪ'ᴍ sᴄᴀʀᴇᴅ ᴛᴏ ɢᴇᴛ ᴄʟᴏsᴇ ᴀɴᴅ ɪ ʜᴀᴛᴇ ʙᴇɪɴɢ ᴀʟᴏɴᴇ

- • -

Jego największą ujmą na honorze byłoby okazywanie uczuć. Pod żadnym pozorem nie mógł pozwolić sobie na takie upokorzenie. Uczucia mogły go zniszczyć, skompromitować, dlatego starał się wyeliminować je do minimum. Stworzył wokół siebie trwałą barierę, która chroniła go przez lata. Ogromny mur z masek i kłamstw na podbudowie obojętności. Teraz miałby tak po prostu wpuścić wroga do swojej twierdzy i dać się zabić?

Tak, Loki Laufeyson posiadał uczucia. Ba, dusił ich w sobie zbyt wiele, by sobie z nimi radzić. Dlatego udawał, że nie czuje nic. Generalnie ta przypadłość mu nie pasowała, psuła całokształt. Jak blond. Zupełnie nie do twarzy mu w blondzie. Drugi raz popełniać tego błędu nie zamierzał. Strasznie ciężko to potem odkręcić.

Przyglądał się opróżnionej do połowy butelce z beznadziejnością w oczach. Alkohol palił go w gardle z każdym łykiem, co sprawiało, że chciał więcej. Chciał obudzić się przynajmniej za kilka lat, a najlepiej za jakieś sto, kiedy niejaka Alice Sophie Rosenow (wciąż nie przyznał się, że znał jej drugie imię) powącha kwiatki od drugiej strony. Martwa sprawiałaby o wiele mniej problemów. Nie byłaby powodem, dla którego ciągnął za sobą nieskończone pasmo kompromitacji w postaci uczuć, które nie do końca pojmował.

Świat wyglądał jakoś lepiej po kilku butelkach rumu i jakiegoś asgardzkiego wina, które chwycił, bo zwyczajnie było pod ręką. Wiedział, że tego pożałuje, ale jak to mówią, żyje się tylko raz (całe szczęście). Chyba że jesteś Lokim, wtedy umierasz częściej, a przynajmniej powinieneś. Ale on nie umarł. Znaczy, umarł, ale nie całkiem. Żył, czy tego chciał, czy nie. Z zasady nie chciał, choć ostatnio nawet zaczęło mu się podobać i nabawił się wątpliwości, czy aby napewno zamierza ze sobą skończyć. Może to kwestia przyzwyczajenia do życia, a nie...

- Tu jesteś. - Alice stanęła w progu z rękoma założonymi na piersi.

Uśmiechnął się bardziej jak idiota niż książę Asgardu, za którego chciał na powrót się uważać, ale dotychczas coś nie wychodziło. Może jutro się uda.

Podeszła do Lokiego, w głowie podsumowując kolekcję pustych butelek. Jakim cudem on jeszcze żył po czymś takim? No tak, on i jego boskość, wszystko jasne. Przysięgła sobie, że uderzy go w twarz, gdy zacznie się tym szczycić.

- Dlaczego? - westchnęła z rozczarowaniem na tyle wyeksponowanym, że dostrzegł je bardzo wyraźnie, ale się tym nie przejął. Jeszcze nie nadszedł etap, w którym poczułby się winny.

- Bowiem cierpię, moja droga - odpowiedział jednak z powagą, nie wyjawiając powodów swojego cierpienia.

Blondynka przewróciła oczami. Nie lubiła pijanych ludzi; jak się okazało, pijanych bogów również. Loki z natury bywał nieprzewidywalny, a wolała dla własnego dobra nie wiedzieć, jaki wpływ miał na niego alkohol. Ten zwyczajny nie wywoływał żadnych skutków, ale w Asgardzie wszystko było większe, lepsze, mocniejsze.

- Cierpieć będziesz jutro - stwierdziła z przekąsem. - Chodź.

Pociągnęła go za rękę, ale on nawet się nie poruszył. Drugi raz - nic. Nie drgnął, jak muzealny posąg.

- Moja lubo, tak się składa, że nie mogę.

Lubo? O cholera, to idzie w złą stronę.

ILLUSION        ❪ loki laufeyson ❫ ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz