6. Zły sen.

141 9 1
                                    

Stałam i patrzyłam na Zoe. Ogarniała mnie wściekłość, ale także byłam zszokowana. Sama już nie wiedziałam co dokładnie czułam. Miałam wrażenie, że za chwilę upadnę na ziemię i już nie wstanę. Chciałam rzucić się na pierwszą lepszą napotkaną osobę i poderżnąć jego gardło nożem. Nagle czyjeś silne ręce opadły na moje małe, zgrabne ramiona. 

- Spokojnie, Clove. - wyszeptał do mojego ucha. 

Nie musiałam się odwracać za siebie, żeby sprawdzić kim jest chłopak szepczący do mojego ucha. Od razu poznałam, że był nim Cato. Spojrzałam w jego niebieskie tęczówki i zauważyłam w nich strach. Oczywiście on był opanowany i nie pokazywał tak tego po sobie, jak ja. Nagle po moim bladym policzku spłynęła jedna zabłąkana łza. Sama nie wiedziałam czy to z bezsilności czy może ze strachu. Niby każde z nas od zawsze chciało pojechać na Igrzyska, jednak w takiej chwili jak ta te wszystkie marzenia zniknęły. Nic nie było już takie samo. Bez namysłu wtuliłam się w silne ramiona blondyna. Tak bardzo chciałam zostać z nim na zawsze. Niestety teraz było to już niemożliwe. Nie bałam się areny, tego co mnie tam zastanie. W końcu byłam idealnie wyszkolona, do zabijania. Bałam się tego, że jedno z nas będzie musiało zginąć. Sama nie wiedziałam dlaczego, ale nagle wyrwałam się z objęcia przyjaciela, po czym chwyciłam nóż do ręki. Rzuciłam nim z całej siły w stronę Zoe. W jednej sekundzie się ocknęłam. Przecież to nie była jej wina, robiła to co musiała. Skarciłam siebie samą w myślach, za swoją głupotę. Na całe szczęście rudowłosa zdążyła się odsunąć, a nóż wbił się w ścianę tuż obok niej. Bez zastanowienia podbiegłam do kobiety. 

- Przepraszam, nic ci nie jest ? - spojrzałam na nią niepewnie. 

Spojrzałam na nią. Wyglądała na przerażoną. Patrzyła na mnie, łapiąc ciężko oddech. Trzymała dłoń przyciśniętą do klatki piersiowej. W sumie to się  jej nie dziwiłam. Rzucałam nożami najlepiej w całej Dwójce. W odpowiedzi na moje pytanie przecząco głową.

- Nie, tylko mnie przestraszyłaś Clove. 

- Wiem, jeszcze raz bardzo cię przepraszam. Sama nie wiem co się ze mną dzieje. - powiedziałam na jednym tchu. 

- Rozumiem cię. - rudowłosa posłała mi delikatny uśmiech.

Chciałam jej odpowiedzieć tym samym, ale chyba mi to nie wyszło. Po chwili kobieta powiedziała, że możemy iść już do domu. Byłam jej za to ogromnie wdzięczna. Czekało mnie jeszcze jedno ciężkie zadanie, dzisiejszego dnia. Musiałam jakoś przygotować tatę, na to, że jadę na Igrzyska. Biedy jeszcze nie wiedział o niczym. Nie chciałam zostawiać go samego, bałam się, że mógłby się załamać. Jednak wiedziałam jedno, bez Catona nie wracałam do Dystryktu. A więc moja śmierć była nieunikniona. No chyba, że zmienią zasady, co raczej było niemożliwe. Po szybkim pożegnaniu z Zoe, wyszliśmy z akademii. Na zewnątrz było już ciemno. Szliśmy wolnym krokiem w stronę mojego domu. Jak co dzień chłopak mnie odprowadzał. Patrzyłam w niebo, uwielbiałam noc. W sumie to sama nie wiedziałam dlaczego. Wszędzie było pełno gwiazd, a księżyc świecił bardzo jasno. Dookoła nas była cisza, żadnych kłótni, które w Dwójce były codziennością. Każdy tutaj potrafił się tylko kłócić. Szłam obok blondyna, rozmyślając nad tym wszystkim, gdy nagle chłopak postanowił przerwać milczenie. 

- Wrócisz do domu. - powiedział cicho. 

- Nigdzie bez ciebie nie wracam. - odpowiedziałam stanowczo. 

- Clove, nie zachowuj się jak dziecko. - także przyjął stanowczy ton głosu.

- Zrozum, ja oprócz ciebie nie mam nikogo, a ty ? - zatrzymałam się w miejscu, patrząc na niego zaszklonymi oczami. - Twoje życie jest idealne, masz rodzinę, mnóstwo znajomych, podobasz się niemalże każdej z Dystryktu. Zapomnisz o mnie szybciej, niż mnie poznałeś. - dodałam po chwili, a po moim poliku spłynęła łza. 

Clove Zabójca Z DwójkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz