Uśmiechnęłam się w stronę blondyna. Cieszyłam się, że miałam przy sobie takiego kogoś jak on. Starałam się nie myśleć już o tych wszystkich cholernych problemach, które mnie otaczały. Niestety to nie było takie proste jak mi się wydawało. Spojrzałam wprost w niebieskie niczym ocean oczy Catona. Nagle poczułam jego ciepłą dłoń na swoim policzku, którą otarł słone łzy z moich policzków.
- Chodźmy już. - wyszeptałam, posyłając chłopakowi blady uśmiech.
Na co on odpowiedział mi tym samym. Bez słowa ruszyliśmy przed siebie. Jego silna dłoń ściskała moją drobną i kościstą rączkę. Prawdę mówiąc podobało mi się to, dlatego też nawet nie protestowałam. Nagle Cato skręcił w inną stronę niż powinniśmy iść. Znaleźliśmy się na jakiejś polnej drodze prowadzącej na jakąś łąkę. Zastanawiałam się co on robi i po co w ogóle tutaj idziemy.
- Gdzie my idziemy ? - zapytałam w końcu, piorunując go swoim spojrzeniem, które aż domagało się wyjaśnień.
- Na prawdę nie pamiętasz ? - spojrzał na mnie, nie kryjąc swojego zdziwienia. - Spokojnie, za chwilę ci przypomnę. - zaśmiał się pod nosem, ukazując tym samym swoje śnieżnobiałe zęby.
Szliśmy dalej, coraz bardziej oddalając się od głównej drogi. Ku mojemu zdziwieniu ufałam blondynowi. Z reguły nigdy nie potrafiłam nikomu zaufać, nawet najbliższym. Cato najwyraźniej był wyjątkiem. Dookoła nas było tylko pełno drzew i nic poza tym. W pewnej chwili w oddali zauważyłam małą polankę. Z każdą minutą zbliżaliśmy się do niej coraz bardziej. Rosnące na niej różnokolorowe kwiaty, dodawały temu miejscu uroku. Dookoła był ogromny las, a przez sam środek przepływała rzeczka, która dzieliła polankę na pół. Moją uwagę przykuł drewniany mostek. Właśnie to dało mi w tej chwili do myślenia. Nagle mnie olśniło. Przecież ja doskonale znałam to miejsce. To tutaj poznałam Catona. Pamiętałam ten dzień idealnie, tak jakby to było wczoraj.
***
" Siedziałam na samym środku małego mostku. Łzy spływały po moich policzkach strumieniami. Prawdę mówiąc straciłam wszystkie chęci do życia. Jedyne czego teraz pragnęłam to zginąć. Właśnie widziałam jak moja siostra zginęła na Igrzyskach. Dlaczego do cholery to musiała być akurat ona. Miała wygrać, przecież była doskonale przygotowana. Przed oczami cały czas miałam obraz tego jak upadała na ziemię, a po chwili wokół niej pojawiła się kałuża krwi. Jak jej brzuch przebijał ten cholerny miecz. Najgorsze było to, że nie mogłam nic zrobić. Musiałam patrzeć jak ginie w męczarniach.
- Dlaczego akurat ona ? - zadawałam sobie ciągle to samo pytanie. - Moja kochana siostrzyczka. - wyszeptałam zachrypniętym od płaczu głosem.
Zabiła ją trybutka z jedynki. Zostały tylko we dwie na arenie. To była ciężka walka. I niestety moja siostra ją przegrała. Nie mogłam poradzić sobie z emocjami przeżytymi w dzisiejszym dniu. Stałam już na poręczy brązowego mostku i miałam skakać, gdy nagle usłyszałam głos jakiegoś chłopaka.
- Ei, co ty robisz ?! - krzyknął męski głos zza moich pleców.
- Nie powinno Cię to interesować ! - odpowiedziałam z arogancją i schodząc z poręczy odwróciłam się. W moim kierunku szedł, wysoki , blond włosy chłopak. Był w moim wieku, znałam go z akademii. Niestety, wiedziałam tyko ile ma lat i jak ma na nazwisko, niestety imienia nie znałam.
- Ne rób tego proszę, kojarzysz mnie może z akademii. Jestem Cato - wyciągnął dłoń w moim kierunku w gest przywitania i lekko się uśmiechnął.
- Clove - odpowiedziałam i uścisnęłam delikatnie jego dłoń, próbowałam udawać twardą, ale niestety mi to za bardzo nie wychodziło, a szczególnie wtedy kiedy patrzyłam w jego niebieskie oczy. Do których miałam słabość nie od dziś, każdy niebieskooki był dla mnie wręcz idealny.
- Po co chcesz to zrobić ? - zapytał, a w jego oczach zauważyłam troskę.
- Nie widziałeś co się stało ?! Głupi Kapitol ! Głupie Igrzyska ! - wykrzyczałam wszystko co mi leżało na sercu i jakoś odziwo poczułam się lepiej.
- Wiem widziałem, nawet nie potrafię sobie wyobrazić tego co czujesz. - wyszeptał. - Ale proszę nie skacz. - złapał mnie za ramiona i lekko potrząsną. "
***
- Clove ,Clove żyjesz ?! - z rozmyśleń wyrwał śmiejący się Cato.
- Tak, przypomniał mi się dzień, w którym dokładnie ciebie poznałam. - posłałam mu delikatny uśmiech.
- Dawne czasy. - zaśmiał się ponownie. - Szkoda tylko, że wtedy chciałaś się zabić. - dodał po chwili poważnym tonem.
- Nie przypominaj mi. Dzięki tobie w ogóle jeszcze żyje. - wyszeptałam, czując jego dłonie na swojej talii.
- Kocham cię Clove. - powiedział, patrząc wprost w moje ciemne tęczówki.
- A ja ciebie. - odpowiedziałam, dalej szepcząc.
W sumie to moja odpowiedź samą mnie zadziwiła. Caton był pierwszym chłopakiem, do którego się zbliżyłam. Jedyną osobą z akademii, która wiedziała o mnie niemalże wszystko. Ku mojemu zdziwieniu byłam szczęśliwa, że to był właśnie on. Oparłam głowę o jego ramię. Czułam jego przyjemny zapach i ciepło jakie od niego biło. Uwielbiałam spędzać czas z blondynem. Od dłuższego czasu to właśnie on był moją pierwszą myślą zaraz po wstaniu i ostatnią tuż przed zaśnięciem. Prawdę mówiąc byłam w nim zakochana, niestety bałam się do tego przyznać. A co jeśli jesteśmy sobie pisani i marnujemy tę szansę ? Wzięłam głęboki oddech. Tak to już dzisiaj, w końcu powiem co tak na prawdę czuję.
- Cato, zakochałam się w tobie. - wyszeptałam, unosząc lekko głowę do góry, tak żeby patrzeć wprost w jego niebieskie tęczówki.
Jednak on nic nie odpowiedział. Uśmiechnął się tylko, przybliżając swoją twarz do mojej. Nagle nasze usta połączyły się w namiętnym pocałunku. Ta chwila była po protu magiczna. Marzyłam teraz tylko o tym, żeby czas zatrzymał się dla nas w miejscu. Niestety za dobrze wiedziałam, że było to terz niemożliwe.
CZYTASZ
Clove Zabójca Z Dwójki
FanficZabrałeś mi młodość, wolność, ukochaną siostrę... Kiedyś myślałam, że muszę wygrać Igrzyska, to sprawiało mi radość. Ty nauczyłeś mnie cieszyć się z ludzkiej śmierci. Na szczęście w porę przejrzałam na oczy. Obiecuję, że zrobię wszystko, żeby jakoś...