12. To niemożliwe.

104 7 1
                                    

Obudziłam się wczesnym porankiem cała mokra od potu. Wszędzie dookoła porozrzucane były poduszki, a na podłodze leżała moja kołdra. Koszmary nękały mnie jeszcze kiedy byłam dzieckiem, właściwie to nigdy nie były mi obce. Jednak prawie nigdy nie były związane z moją siostrą.  A teraz ? Niektórzy mogą pomyśleć, że zwariowałam ale ja na prawdę uważałam, że Alex chce dać mi jakiś znak. Tylko problem w tym, że nie mogłam zrozumieć jaki. Podniosłam się z łóżka, po czym niemalże od razu przeszłam do łazienki. Dzisiejszego dnia miała odbyć się parada trybutów. Zoe w kółko powtarzała, że musimy wyglądać nienagannie. Szczerze, w ogóle nie miałam ochoty brać udziału w tej durnej paradzie. Niestety aż za dobrze wiedziałam, że w tym momencie to był mój obowiązek. A jakiekolwiek sprzeciwy nie miały najmniejszego sensu. Zdążyłam zaledwie wziąć szybki prysznic i się ubrać, a po pokoju rozszedł się dźwięk pukania do drzwi. Szybkim krokiem podeszłam do drzwi, po czym szarpnęłam za klamkę. Tak jak myślałam za drzwiami stałą Zoe. Tym razem jej strój był koloru pomarańczowego, prawdę mówiąc wyglądała jak chodząca pomarańcza. Nawet nie musiała się odzywać, żebym wiedziała po co tu w ogóle przyszła. 

- Tak wiem, śniadanie czeka. - wyszłam zamykając za sobą drzwi.

Opiekunka nic nie mówiąc kiwnęła tylko twierdząco głową, cały czas patrząc na mnie. Ominęłam ją, po czym ruszyłam w stronę jadalni. Zajęłam jedno z wolnych miejsc przy stole. Oprócz mnie w pomieszczeniu był jeszcze mentor. Po chwili dołączył do nas Caton wraz z Zoe, więc zaczęliśmy spożywać przygotowany dla nas posiłek. 

  - Jak już pewnie wiecie, dziś wieczorem odbędzie się Parada Trybutów. - zaczął mentor. - Nie będę tłumaczył o co chodzi, bo pewnie zrobili to za mnie w akademii. - ciągnął dalej, po czym uśmiechnął się delikatnie w naszą stronę. - Nie wiemy jeszcze dokładnie, o której to będzie godzinie, ponieważ czekamy jeszcze na przyjazd Dystryktu 4 i 12. - dokończył i ponownie zajął się jedzeniem swojego posiłku. 

Żadne z nas nie miało pytań, więc reszta posiłku minęła w ciszy. Obydwoje dokładnie wiedzieliśmy co mamy robić. Żadnych uśmiechów, żadnych emocji, bądź pewna siebie i zachowaj kamienną twarz. W akademii nauczyli nas dosłownie wszystkiego. Kiedy w końcu skończyłam jeść swój posiłek, podziękowałam i odeszłam od stołu. Postanowiłam poczekać na dalsze zadania w pokoju. Kiedy weszłam do pomieszczenia wszystko było na swoim miejscu. Domyśliłam się, że za tym wszystkim stały avoksy. Nie zastanawiając się nad tym dłużej, całym ciężarem ciała opadłam na łóżko. Chwyciłam w swoją dłoń nóż, który cały czas trzymałam przy sobie. Chciałam wykorzystać jedną ze ścian jako tarcze, jednak wiedziałam, że później musiałabym wysłuchiwać beznadziejnych kazań Zoe, a tego nie chciałam. Nagle drzwi się otworzyły, ścisnęłam nóż mocniej w dłoni. Po chwili próg przekroczył Cato. 

- Nikt nie nauczył cię pukać ? - spojrzałam na niego, po czym odłożyłam nóż na szafkę stojącą obok łóżka. 

- Mówiłem, że przyjdę. - zaśmiał się i nie pytając o zgodę zajął miejsce obok mnie. 

- Dobrze, że jesteś. - powiedziałam, przez chwilę poczułam się tak jak wtedy, kiedy leżeliśmy we dwoję na łące. 

- Muszę ci o czymś powiedzieć. - zauważyłam na jego twarzy ból, powoli zaczynałam przestawać rozumieć o co chodzi.  

- Mów. - spojrzałam na niego.

 - Wiem co zamierzasz, podczas Igrzysk. - zaczął niepewnie. - I niestety ale muszę pokrzyżować twoje plany. - podniosłam się do pozycji siedzące, po czym spojrzałam na niego z wyrzutem.

- Możesz mówić i robić co chcesz, ale wiedz, że jak coś ci się stanie ja zginę razem z tobą. - powiedziałam stanowczo. 

- Clove opanuj się. Zrozum, że musisz przetrwać. Nie wybaczę sobie, kiedy tobie stanie się coś złego. - powtarzał to samo w kółko. 

Clove Zabójca Z DwójkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz