11. Wypadek

123 12 0
                                    

Po lekcji plastyki zostały mi jeszcze dwie. Wyszedłem na korytarz i poszedłem w stronę sali od biologii. Usiadłem po ścianą i włączyłem telefon. Jedna nieodebrana wiadomość, od Zuzi, sprawdźmy. Hej, może sie dzisiaj spotkamy? Poszlibyśmy na kawe do tej fajnej kawiarnii ;). Kurde, dzisiaj ide z maćkiem do kina. Kończe lekcje o 12:30 a do kina idziemy na 19;00 przecież zdąże. Odpisze. Hej, no dobra spotkajmy sie o 13;00 pod liceum ;). Noi super. Zadzwonił dzwonek, zarzuciłem plecak na ramię i wszedłem do sali. Za biurkiem siedziała nauczycielka, Sandra. Dzisiaj zorganizowała nam spotkanie z dentystą by pogadać o wychowaniu higienicznym. Cała lekcja pierdolenia o tym co mamy w buzi, jakbym nie mógł sobie zajrzeć. Po lekcjach poszedłem do szatni wziąć bluze i wyszedłem przed budynek. Na parkingu już stało czerwone auto i Zuzia machała z daleka. Poszedłem i odjechaliśmy.
-Jak tam na nerdowni?-zaśmiała sie.
-Dowiedziałem sie jak myć zęby.-westchnąłem.
-To dobrze bo raczej rzadko je myjesz.-powiedziała.
-No dzięki.-chuchnąłem jej w twarz.
-Fuuu co ty ryby wpieprzałeś?-krzyknęła.
-Nic nie jadłem prócz kanapki z szynką.-zdziwiłem się.
W połowie drogi zaczął padać deszcz, wręcz ulewa. Nic nie było widać. W jednej chwili Zuzia straciła panowanie nad kierownicą a zza zakrętu wyłoniło sie inne auto. Kierowca trąbił a Zuzia starała sie zahamować, krzyczałem żeby coś zrobiła a ona dostała parkinsona. Oboje byliśmy spanikowani, auto praktycznie samo wolałl jechać. W ułamku sekundy zatrzymaliśmy sie na masce samochodu z naprzeciwka. Zapadła ciemność. Aua, moja głowa, chyba złamałem sie na pół. Nie moge sie ruszyć, czy ja w ogóle żyje? Ruszyłem palcem u ręki, hurray ja żyje. Chwila, co się stało? Otworzyłem jedno oko, widziałem mnóstwo zbitego szkła i ulice pod moją głową. Auto było do góry nogami, dosłownie leżało na drugim samochodzie. Kiedy otworzyłem drugie zorientowałem sie że obok mnie leży Zuzia. Miałem pokaleczone ręce i nogi, z czoła leciała mi krew. Wyciągnąłem ręke spod pleców i starałem sie odpiąć pas, cały czas byłem spanikowany przez całą sytuacje. Nareszcie, odpiął sie. Teraz musze sie stąd wyczołgać i pomóc Zuzi, i temu kierowcy. Drzwi chyba się złamały na pół lub zaklinowały. Pchnąłem lekko, nic. Spróbowałem sie wyprostować by móc kopnąć drzwi lub silniej pchnąć. Kiedy kopnąłem je trzecj raz wypadły, dosłownie. Wyczołgałem sie i padłem na ziemie. Leżałem pół przytomny nie mając siły na jakikolwiek ruch. Jak ta ulica sie nazywa? Gdzie jestem? Zobaczyłem drogowskaz, obraz mi sie zamazywał. Mdlałem i ledwo oddychałem. Zobaczyłem pare metrów dalej mój telefon, doczołgałem sie do niego i wziąłem. Ostatnimi siłami wybrałem numer 999. Po chwili odezwał sie damski głos.
-Tutaj pogotowie, proszę podać miejsce wypadku oraz opisać co się stało.
Praktycznie nic już nie widziałem, myślałem że tu umre.
-W..W..Włóczyńskiego. Środek..ulicy. Natan.-tylko tyle z siebie wydusiłem.
Po chwili upuściłem telefon i zapadła ciemność. Jednak gdzieś tam byłem przytomny. Po paru minutach usłyszałem pogotowie i krzyki.
-Szybko na nosze z nimi, sprawdzić stan zdrowia.-krzyczeli lekarze wybiegający z karetki.
Oni krzyczeli a w mojej głowie było to ciche echo.

Mój boski nauczyciel.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz