|19| Na co ja się zgodziłam...

819 106 14
                                    

[...]

- Mówiłem, że będziesz się mnie spodziewać po południu - powiedział z zamkniętymi oczami z uśmiechem. Czyli dzisiaj dzień leniwca...

Obudziłam się, spoglądając na zegarek, dochodziła piętnasta, postanowiłam wstać, ale zauważyłam, że Lysandra ręka leży na moim brzuchu, delikatnie przerzuciłam ją i wstałam. Ile można spać? Przecież marnuje się przez to dzień, wstałam i poszłam do swojego pokoju, jedynie by się przebrać w luźniejsze rzeczy a przy okazji zebrać wszystkie brudne rzeczy do prania, które leżały w koszu. Przeszłam do łazienki, gdzie mieściła się pralka, automatycznie włożyłam rzeczy i zaraz po włączeniu udałam się do kuchni, by przygotować coś do jedzenia, zdecydowałam zrobić tosty (te błyskotliwe myśli obiadowe ~ Autorka) Ciągle spoglądałam na ranę, która była zabandażowana, zostaną blizny... Przygotowane tosty położyłam na talerzu, gdzie był na wyspie kuchennej, Lysander ciągle spał. W pokoju rozległ się dźwięk pukania do drzwi, podeszłam gdzie po chwili pociągła za klamkę.

- Iris? - spytałam się rudowłosej stojącej w progu drzwi - wejdź - powiedziałam zaskoczona.

- Przyniosłam owocki - podniosła reklamówkę z uśmiechem i skierowała się w głąb domu - Kastiel pisał mi, że się źle wczoraj poczułaś i pomyślałam, że... - zacięła się spoglądając na śpiącego Lysandra, który spał na kanapie, spojrzała na mnie porozumiewawczym wzrokiem, falując brwiami.

- N-nic sobie nie wyobrażaj - spanikowana uniosłam ręce ku górze, na co ona się chytrze uśmiechła.

- Dobra - powiedziała chichocząc pod nosem - ale pamiętasz? - spytała się, przez chwile nie wiedziałam, o co chodzi.

- Aaa... - powiedziałam waląc ręką w czoło - mieliśmy razem iść na zakupy - uśmiechłam się nerwowo.

- Bingo! - krzyknęła, przez co Lysander się obudził - przepraszam Lysander - powiedziała, chichocząc pod nosem, zaspany usiadł na kanapie rozciągając się - możemy iść dzisiaj? - po tych słowach spojrzałam na Lysandra, z czego pamiętam, to miałam z nim spędzić dzisiejszy dzień.

- Mogę iść z wami? - spytał się Lysander podchodząc do wyspy kuchennej.

- Pewnie - powiedziała radosna Iris - jeszcze idzie Alex i Roza!

- Potem będziemy mogli iść razem na pizze - powiedziałam, pakując torbę dokumentami. Włożyliśmy buty i wyszliśmy z domu, po czym zamknęłam drzwi, ruszyliśmy w stronę szkoły, gdzie mieścił się najbliższy nam przystanek autobusowy, na miejscu spotkaliśmy już Rozalie i Alexa a do tego jeszcze jednego chłopaka.

- Olga! - krzyknęła Rozalia, podbiegając do mnie i mocno ściskając - poznaj mojego chłopaka, Leo - czarnowłosy podał rękę na przywitanie, przy czym ścisnęłam przyjaźnie.

- To ruszamy na zakupy - powiedział zadowolony Alex, biorąc torbę Violetty. Wsiedliśmy wszyscy do autobusu i usiedliśmy na końcowych miejscach, podróż była krótka, postanowiliśmy, że podzielimy się na grupy, ja, Alex i Violetta a Rozalia z Leo i Lysandrem, potem mamy spotkać się w pizzerii niedaleko galerii handlowej.

- Olga, co planujesz kupić - powiedziała nieśmiało Violetta.

- To, co mi wpadnie w oko - powiedziałam ze szczerym uśmiechem, tak by nie zakłopotała się moją odpowiedzią.

- Musimy ci kupić sukienki! - powiedział Alex, spoglądając na wystawę kolekcji pewnego sklepu.

- A-ale po co? - powiedziałam zaskoczona.

- Ja wiem po co, to ci wystarczy - powiedział z wielkim uśmiechem wpychając mnie do sklepu biorąc Violette za rękę.

/~/ Perspektywa Lysandra /~/

- Teraz spodnie! - powiedziała Rozalia, biorąc po drodze kilka bluzek, kładąc je na sam szczyt ubrań, które niosłem - krawat, buty i lekkie akcesoria - klasnęła dłonie wesoło.

- R-roza, ty chyba trochę przesadzasz - powiedziałem, kiedy chwiejnie obróciłem się za zakupoholiczką, a ona złowrogo spojrzała na mnie morderczymi oczami.

- Bracie, strzeż się - szepnął Leo.

- Za to kupimy ci różowe bluzki - powiedziała obrażona Rozalia.

- Ty chyba sobie kpisz - powiedziałem z wielkim zaskoczeniem.

- To są żarty Lys - powiedziała rozbawiona, śmiejąc się na cały sklep, poszedłem do przebieralni, aby zignorować fakt, że wszyscy klienci spoglądali się na naszą trojkę, godziłem się na ubrania podchodzące do czerni i zieleni, uwielbiam kolor zielony, ale za to nie intensywny jak znak przejazdu samochodowego, tylko ciemny zielony.

- No pokarz się - powiedziała Rozalia, uchylając drewniane drzwi od przebieralni, spoglądała na mnie z niedowierzaniem - widzisz - klasnęła dłońmi - jak normalna bluzka i jeansy mogą zmienić człowieka - powiedziała z zachwytem.

- No... - powiedział Leo - nie widziałem cię z tej strony - stwierdził przyglądający się mój brat.

- Dobra, koniec - zamknąłem drzwi z lekkim zdenerwowanie, nie cierpię, jak ktoś próbuje zmienić na siłę.

- Poproszę 42.85 franków* - powiedziała sprzedawczyni, Rozalia i Leo zakupili mi te rzeczy, tylko dlatego, że miało się wydarzyć pewien przełom, chcieli mi kupić garnitur, ale po moim specyficznym planie zdecydowaliśmy na luźny styl i wygodny.

/~/ Perspektywa Olgi /~/

Przymierzając raczej setną sukienkę w kolejnym sklepie, próbowałam coś wydusić z Alex'a, Violetta chodziła po sklepie, wybierając kolejne sukienki, po porozumieniu, raczej... Rozkazie przez Alexa, że ma mieć morskie kolory, były pewne problemy, bo ten kolor rzadko pojawiał się w sklepach.

- Pięknie! - powiedziała Violetta, podchodząc z innymi sukienkami, miałam na sobie ciemnoniebieską zwiewną sukienkę, dosięgała do połowy ud.

- Bierzemy! - powiedział radośnie Alex.

Czekając na Alexa, który przy kasie szukał pewnych akcesorii do stylizacji próbowałam czegoś się dowiedzieć od Violetty, która za każdym moim podejściem zmieniała temat, w końcu ruszyliśmy z miejsca i poszliśmy do umówionego miejsca, wchodząc przez drzwi znanej w mieście pizzerii, przekraczaliśmy barierę zapachów, na której nie jeden mógł zatopić się w smaku pizzy, nie smakując jej, dosiedliśmy się do Rozali, Leo i Lysandra, tuż pod oknem.

- I jak zakupy? - powiedział z zainteresowaniem Rozalia w naszą stronę.

- Ona chyba nie cierpi kupować - powiedział z rozbawieniem Alex.

- Ale udało nam się kupić sukienkę - powiedziała Violetta, spoglądając w moją stronę, ja na komentarz Alexa przewróciłam oczami, kiedy kelnerka przyniosła pizze, zaczęliśmy ją pałaszować, zaczęliśmy zbierać się na przystanek autobusowy, a musieliśmy się sprężać, chyba że chcemy iść na pieszo, a to nie było brane nawet pod uwagę, bo miał się zacząć deszcz, bojąc się, że spóźnieni czekamy na przystanku, przyjechał nasz zbawiciel, wsiedliśmy do autobusu, odjeżdżając spod galerii handlowej, gdzie potem po powrocie do domów zaczął lać deszcz.

// Ogłoszonka =^.^= //

* 1 frank to 3.50 (około) na polskie. ( 149,95 za ubrania <mdleje> )

// Jakieś spekulacje co do zamiarów Lysandra? To będzie najdłuższa książka, którą pisze (nie twierdze że jakąkolwiek pisałam) -> [bo tutaj nie pisałam] //

// Gwiazdeczka? *^* Komentarzyk? //

Przyłóż rękę do urządzenia a pokaże ci stan kreatywności od 0 do 100

* le autorka przykłada rękę do umówionego miejsca*

Urządzenie sprawdza...

. *pik*

. *pik*

. *pik*

 Aktualny stan kreat-t-tywności wyn-osi -0.5

[ AWARIA URZĄDZENIA ]

Pani mego serca - Słodki Flirt  |1&2|Where stories live. Discover now