Rozdział 2.

808 84 7
                                    

Po przepisaniu planu lekcji i zajęć dodatkowych i "krótkiej" przemowie wychowawcy uczniowie w końcu opuścili klasę. Rodzeństwo Pines wyszło ze szkoły rozmawiając o tym jak zapowiadał się nowy rok.

-Dobrze ze w tym razem mniej gadał bo bym umarła w tej klasie-Mabel podniosła ręce w górę błagając w myślach o litość na co jej brat zareagował śmiechem.

-Jeśli to ci poprawi humor to możemy iść na lody.

-Ty zawsze wiesz jak mnie pocieszyć-uwiesiła się chłopakowi na ramieniu i uśmiechnęli się do siebie. Jednak po chwili Dipper zatrzymał się słysząc TEN irytujący głosy.

-Ej zaczekajcie!-odwrócił się i skrzywił gdy zobaczył swojego nowego kolegę z klasy ciągnącego za sobą swoją zawstydzoną niebieską kopie. Chyba znienawidzi ten cyniczny uśmieszek.

-Heeej Bill!!-Mabel od razu zarumieniła się i uśmiechnęła od ucha do ucha odsłaniając rząd białych zębów. W przeciwieństwie do swojej siostry chłopak tylko zasłonił dłonią twarz czując ten znienawidzony zapach który pojawił się kiedy blondyn podszedł bliżej. Chłopaczek pachnący różami.

-Hej. Macie coś przeciwko temu żebyśmy lepiej się poznali? Skoro jesteśmy jedyną parą bliźniaków w klasie.-wyciągnął śmiało rękę w stronę dziewczyny.-Jestem Bill a ten tutaj to mój nieśmiały braciszek William.

-Jestem Mabel Pines-podała mu dłoń- a TEN tutaj nerd to mój braciszek Dipper.

Blondyn spojrzał na szatyna i uśmiechnął się delikatnie a Dippera przeszły niezrozumiałe ciarki widząc te żółte ślepia. Niechętnie również podał mu rękę. Bill chwycił zdezorientowanego chłopaka mocniej i przyciągnął do siebie wbijając wzrok w naszywkę na jego koszuli. Męskie mundurki posiadały nadruk sosny a damskie gwiazdę. Uśmiechnął się w ten swój złośliwi sposób i spojrzał szatynowi z powrotem w oczy.

-Dipper Pines-powiedział cicho kładąc nacisk na nazwisko.-Pines... Pine Tree.

-Hm?

-Nic, nic...Sosenko.-puścił chłopakowi oczko na co ten zdziwił się jeszcze bardziej i lekko zarumienił. Zajęło mu dłuższą chwile żeby przypomnieć sobie że dalej ściska dłoń swojego nowego kolegi. Przeprosił i szybko ją zabrał.

-Ej właśnie planowaliśmy iść z Dippim na lody może chcecie iść z nami?-wtrąciła Mabel

-"Dippim"...-Blondyn parsknął śmiechem na co w szatynie wzrosła irytacja.-Jasne. Bardzo chętnie. Prawda Willi?-odwrócił wzrok w stronę brata który nieśmiało pokiwał głową. 

Mabel i Bill szli obok siebie żartując i wygłupiając się cały czas zostawiając za sobą swoich braci. Dipper cały czas myślał jak zacząć rozmowę z niebieskowłosym ale nie mógł się jakoś za to zabrać. Nie lubił nawiązywać nowych kontaktów.

-Wybacz za jego zachowanie. Taki już jest jak poznaje kogoś nowego.-chłopak odskoczył i prawie pisnął słysząc głos Willa. Nie spodziewał się ze ten nieśmiały chłopaczek pierwszy się do niego odezwie. W sumie pierwszy raz usłyszał jego głos. Był spokojny i melodyjny. Zupełnie inny niż Billa i dużo mniej irytujący. 

-To Ci współczuje że z nim żyjesz od urodzenia.

-Nie jest tak źle. Tak naprawdę jest inny.-posłał szatynowi nieśmiały uśmiech-Ma też swoją druga stronę której nikomu nie pokazuje.

-Jakoś ciężko mi w to uwierzyć.-prychnął pod nosem.

-Więc uwierz MI na słowo.-spojrzeli na siebie posyłając sobie lekkie uśmiechy.

Cała wyprawa była podzielona miedzy Billa i Mabel oraz Dippera i Willa którzy jakoś się zaprzyjaźnili. Po około trzech godzinach pożegnali się ze sobą i rozeszli do domów. Przez całą drogę dziewczyna gadała o blondynie jak zaczarowana co robiło się już trochę irytujące. Nawet w domu szatyn nie miał chwili spokoju od swojej siostry.

-Mówię Ci on jest po prostu taki...

-"Cudowny","Przystojny","Zabawny","Ciekawy" i bla bla bla... Mabel proszę daj mi już spokój bo przez Ciebie ten gość po nocach mi się będzie śnił.-rzucił rozkładając się na łóżku.

-Śnił powiadasz. A co? Tobie też się tak spodobał?-zachichotała siadając na łóżku swojego brata i szturchnęła go parę razy.

-W życiu. Kijem bym go nie dotknął. Wyczynem było dla mnie podanie mu dłoni.

-Jasne, jasne. Dlatego tak długo go za nią ściskałeś.-położyła się obok swojego brata-Boże... A czułeś jak on pachnie? Jak niebo..

-Śmierdzi. Jak kwiaty.

-Kwiaty ładnie pachnął.-prychnęła uderzając chłopaka poduszką.

-Nie. Kwiaty śmierdzą. Jak Bill.-zaśmiał się chwytając za druga poduszkę i oddał siostrze w ramie. 

-Pfff. Nie znasz się.-rzuciła w niego ostatni raz poduszka i poszła na swoje łóżko leżące po drugiej stronie pokoju.-Ja już się kładę. Dobranoc Dippi.

-Ja w sumie też. Dobranoc.-Zgasił lampę odwracając się twarzą do ściany.

Przez długi czas nie mógł zasnąć. Cały czas w głowie siedział mu pewien blondyn i jedno słowo-"Sosenko". Nie mógł pozbyć się jego twarzy tak jakby ten obraz zaciął mu się przed oczami. A kiedy po godzinie wiercenia się w łóżku w końcu zasnął, przyśnił mu się najgorszy koszmar jaki mógł sobie wyobrazić. Bill stojący na łące pełnej najróżniejszych kwiatów. 

--------------------------------------------------------------------------

Bardzo długo niczego nie było. A ze nie mam ostatnio weny to wyszło coś....coś takiego.

Podziękowania dla pewnej Oliwy (ona wie że to o niej) za motywacje~

Kwiaty [WOLNO PISANE BO TAK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz