Jadąc przez miasto widziałaś palących się ludzi. Byli tak przerażeni, że wbiegali ci ciągle pod konia. Jeden był tak przestraszony , że wbiegł ci przed konia jednocześnie go płosząc. Spadając z konia spojrzałaś do góry. Czerwony smok zaczął atakować drugiego.
-Kolejny zły znak..-pomyślałaś i ruszyłaś do szpitala. Wiedziałaś gdzie leży Levi , więc od razu pobiegłaś tam. Widziałaś ją na łóżku z łzami.
-Levi! Musimy uciekać!- krzyknęłaś. Chciałaś już iść gdy nagle..
-N-nie mogę... t-to wszystko ....t-to.. to moja wina!- krzyknęła. Usłyszałaś znajomy głos pękających belek. Bez wahania rzuciłaś się na Levi. Popchnęłaś ją i razem spadłyście. Niestety twoje nogi były uwięzione pod belkami.
-Luna!- Levi podbiegła i próbowała podnieść belki.
-L-levi.. idź... nic.. mi nie jest.... nogi są całe.. tylko uwięzione - odparłaś. Sama nie wiesz dlaczego się uśmiechnęłaś. Czułaś się spełniona, że Levi nie umarła. Ogień powoli podchodził do drzwi. Popchnęłaś Levi. Nie mogła zmarnować okazji.
-IDŹ!... Levi.. proszę cię!... Dam sobie radę!- krzyknęłaś. Levi ze łzami w oczach wybiegła. Do twoich również naleciały łzy.
-Koniec płakania! Musisz się uwolnić!- krzyknęłaś do siebie. Próbowałaś jakoś ruszyć nogami, ale belki coraz mocniej naciskały. Przestałaś więc wiercić nogami. Po woli się obróciłaś i próbowałaś je podnieść. Prawie się udało, ale spadły kolejne palące się.
-Spalę się...- w oczach widziałaś płomienie. Spróbowałaś ponownie.. po kilku próbach podniosłaś lekko i uwolniłaś nogi ( żeby nie było że jesteśmy mega silne to kilka belek leżało na nogach xD ). Wybiegłaś z pokoju nie mogłaś wyjść głównym wyjściem, gdyż płomienie tam były. Spojrzałaś w drugą stronę nie było dużo płomieni, ale też części podłogi. Zrobiłaś kilka kroków w tył.
-To i tak lepsze niż płomienie!- powiedziałaś i ruszyłaś żeby skoczyć. Oderwałaś się i przeskoczyłaś.. ledwo. Ruszyłaś dalej, szpital był wielki. Nigdy tu nie przychodziłaś, więc się zgubiłaś. Nagle usłyszałaś głos Levi na dworzu. Krzyczała pomocy dla ciebie. Pomyślałaś, że również byś tak zrobiła. Wbiegłaś do jakiegoś pokoju licząc, że znajdziesz tu wyjście. Niestety pokój z oknem w kraty. Chciałaś zawrócić, ale płomienie zatrzasnęły cię w pomieszczeniu.
-Naprawdę?!- krzyknęłaś z łzami w oczach.
-Ktoś musi umrzeć...- usłyszałaś głos. Odwróciłaś się, nikogo nie było. Znów ten sam głos. Potrząsnęłaś głową.
-NIE! Nikt nie umrze! - krzyknęłaś głośno. Podbiegłaś do okna i próbowałaś wyrwać kraty. Niestety byłaś mocno wyczerpana , więc nie ruszyły się. Uderzyłaś z frustacją pięścią w ścianę. Łzy ci leciały po policzkach.
-Niech ktoś mi pomoże...- wyszeptałaś nie licząc na odpowiedź. Ku twemu zdziwieniu ktoś odpowiedział i to nie był ten dziwny głos.
-Odsuń się od okna- kojarzyłaś już ten głos. Nie mogłaś go sobie jednak przypomnieć. Szybko odsunęłaś się od okna. Po paru sekundach ściany z oknem nie było. Wybiegłaś kaszląc z pokoju.
-Dzięku...- ujrzałaą czerwonego smoka. Miał kilka ran. Spojrzał się na mnie łagodnym spojrzeniem i wbił w powietrze. Odleciał w stronę domu Natsu.
-Może to ta sama osoba?- pomyślałaś i szukałaś drugiego smoka. Z twoich poszukiwań wyrwała cię Levi która się na ciebie rzuciła. Obie leżałyście na ziemi
-Luna!.. Tak się bałam!- krzyknęła tuląc się do ciebie. Sama ją przytuliłaś. Poleciały wam łzy szczęścia.
-Myślałam, że ten smok cię zje!- krzyknęła i cię puściła. Spojrzałaś na budynki nie paliły się. Ogień znikł.
-Kto ugasił ogień?- spytałaś wstając z ziemi.
-Nikt... Ten czerwony smok wchłonął ogień... dziwne trochę..- odparła Levi. Spojrzałaś na pałac, stał lekko w płomieniach, ale już je gaszono.
-Pałac.... Ojciec! - krzyknęłaś i pobiegłaś w jego stronę. Przypomniały ci się słowa głosu:,,Ktoś musi umrzeć".
Dobiegłaś do pałacu, widziałaś walący się zamek. Wbiegłaś d środka.
-Ojcze!... Gdzie jesteś?!- krzyczałaś na cały głos. Pobiegłaś do jego gabinetu. Leżał nieprzytomny na ziemi. Sprawdziłaś czy oddycha. Na szczęście tak. Zarzuciłaś go sobie na plecy i ciągnęłaś. Chciałaś zejść po schodach, ale sufit się zawalił i za torował przejście. Poszłaś w stronę balkonu. Poczułaś, że ojciec się ocknął.
-Luna....- stanął na własne nogi.
-Ojcze szybko zamek długo nie wytrzyma! Musimy się śpieszyć!- złapałaś ojca z rękę. Ten jednak stał.
-Luna... Tak bardzo cię przepraszam... Nie chciałem ci robić takiego bólu..- odparł.
-Dobrze..Wybaczam ci, ale proszę pośpiesz się!- krzyknęłaś
-Nie uratujesz go...on zginie..- znów ten głos. Spojrzałaś w stronę balkonu był nie daleko.
-Luna dziękuję.. umrę z uśmiechem na twarzy..- usłyszałaś ponowne pękanie belek. Obróciłaś się i ujrzałaś jak głazy z sufitu miażdżą twojego ojca.
-OJCZE!!!!!!- podbiegłaś do głazów. Łzy leciały ci po policzkach.
-To nie prawda on żyje!- krzyczałaś do siebie.
-Luna chodź tu!- znajomy głos. Natsu!
-Nie! Nie zostawię go!- krzyknęłaś i próbowałaś podnieść głazy.
-Luna!- Natsu podbiegł do ciebie i przełożył cię przez ramię. Biegł w stronę balkonu, ty się wyrywałaś. Wolałaś zostać z ojcem. Chciałaś cofną czas...
CZYTASZ
Fairy Tail - Dwa Smoki
FanfictionŻyjemy w czasach, gdy są smoki. Luna ma już dość ojca, gdyż ciągle interesuje się pracą. Ratuje nieznajomego i chce się dowiedzieć o nim więcej. Podczas poszukiwań dziewczyna poznaje słowo niebezpieczeństwo na własnej skórze.