Obudziłam się przez ból pleców i szyi. Chociaż czego ja się spodziewałam zasypiając w samochodzie?
Otworzyłam powoli oczy, przyzwyczajając się do światła.
-Jesteśmy już?-zapytałam, zaspanym głosem.
-Prawie-odpowiedział Aron.
Po niecałych dwudziestu minutach zatrzymaliśmy się na jakimś większym parkingu.
Chłopak otworzył mi drzwi, a gdy wysiadłam poczułam przeszywający ból, tym razem w nogach.
-Nogi mnie bolą, jak ja mam chodzić-jęknęłam.
-Jak chcesz mogę cię nosić na rękach-zaproponował, szczerząc się.
-Dziękuje ale nie skorzystam. Może innym razem-zaśmiałam się.
Chłopak zrobił nie zadowoloną minę, idąc do bagażnika i wyciągnął tą samą sportową torbę, którą wrzucił do niego rano.
Następnie złapał mnie za rękę, szybko splatając nasze palce.
-Co to za miejsce?-zapytałam.
-Pewnie nic nie powie ci nazwa Lazurowe Wybrzeże-zaśmiał się.
-Wiesz... no nie za bardzo-przyznałam.
-Mieszkałem niedaleko stąd kiedy byłem mały, tak jak większość mojej rodziny-wyjaśnił.
-Jesteś pewne, że nie chcesz ich odwiedzić?
-Po co mam odwiedzać ludzi, którzy prawie całe życie mieli mnie w dupie-mruknął.
-Bo to jest kurwa twoja rodzina-odpowiedziałam zirytowana.
-Ty jakoś z nikim nie utrzymujesz kontaktu-warknął.
-Bo większość nie żyje, a reszta nie chce ryzykować bliższą znajomością z moim ojcem, sam widzisz w jakiej sytuacji ja teraz jestem-prychnęłam.
Chłopak zatrzymał się, przyglądając się mi ze zdziwieniem.
-Ja... nie wiedziałem. Przepraszam-mruknął.
-Nie masz za co-odpowiedziałam, wzruszając ramionami.-Jedynymi osobami, którym to nie przeszkadza to rodzice Clary.
-Jesteście rodziną?-zapytał zdziwiony.
-Szczerze to nikt nie wie, że wiem-mruknęłam cicho.-Kiedyś słyszałam jak tata rozmawiał z mamą Clary i wiem, że ona jest... to znaczy była... siostrą mojej mamy
-Ja nie miałem z nikim kontaktu. Kiedy moi rodzice zginęli, nikt nie interesował się co się ze mną stanie. Gdyby nie Isabell i Luke, skończyłbym w domu dziecka-powiedział.
-Gdzie idziemy?-zapytałam, chcąc zmienić temat.
-Na plażę, wiem że to banalne ale kocham to morze-oznajmił, uśmiechając się szeroko.
Szliśmy małymi uliczkami między różnymi kamienicami, domami i sklepikami. Po krótkim czasie wyszliśmy na ulicę, z której już widziałam morze.
-Ale tu jest pięknie-powiedziałam, uśmiechając się do niego.
-Wiem-zaśmiał się.
Na plaży było mnóstwo ludzi. Mimo to znaleźliśmy wolne miejsce, gdzie mogliśmy usiąść na kocu, który Aron wyciągnął z torby.
Po chwili chłopak zdjął koszulkę, a następnie wziął mnie na ręce i zaczął iść w kierunku wody.
-Co robisz?-zapytałam,patrząc na niego z przerażeniem.
-Idziemy popływać-oznajmił, powoli wchodząc do morza.
-Ale ja nie mam innych ubrań-oświadczyłam.
-Masz-zaśmiał się, wskazując głową na torbę, z której wcześniej wyciągnął koc.
-Nie zrobisz mi tego-powiedziałam, gdy poczułam, że moje stopy zanurzają się w wodzie.
-Zrobię-odpowiedział, nie zatrzymując się.
-Aron nie!-pisnęłam, kiedy mnie puścił.
Cała wpadłam pod powierzchnie zimnej wody. Okazało się, że nie jest tu tak głęboko jak myślałam i po chwili stałam na własnych nogach, a woda sięgała mi do ramion.
Popatrzyłam w stronę chłopaka, który szczerzył się, wyraźnie zadowolony z siebie.
-Teraz możemy popływać-bardziej stwierdził niż zapytał.
-Czemu nie-stwierdziłam, wzruszając ramionami.
W końcu i tak byłam cała mokra, więc nie zrobi mi to zbyt dużej różnicy.
Chociaż teraz przypomniał mi się jeden szczegół. Przecież ja nie umiem pływać...
-Jednak nie-oznajmiłam.-Nie umiem pływać-dodałam, widząc jego pytające spojrzenie.
-Nie szkodzi-zaśmiał się.
Posłałam mu pytające spojrzenie. Moim zdaniem jeśli ktoś nie umie pływać no to przeszkadza mu to... w pływaniu.
-Podejdź tu-powiedział, nie przestając się uśmiechać.
Ostrożnie do niego podeszłam, przyglądając się mu uważnie. Chłopak wziął mnie na ręce tak, że musiałam opleść go nogami w pasie.
-Będziesz mnie tak nosić?-zapytałam, nie zbyt pozytywnie nastawiona do tego pomysłu.
-Tak-oznajmił, idąc powoli przed siebie.
Odchyliłam się trochę do tyłu, żeby spojrzeć mu w oczy. On tylko wyszczerzył się, ukazując rząd białych zębów.
Usłyszałam ciche szepty niedaleko, więc odwróciłam się w tamtym kierunku. Stały tam dwie dziewczyny, a jedna "dyskretnie" wskazywała Arona. Mówiły coś do siebie ale nic nie słyszałam. Chociaż nawet gdybym coś usłyszała to i tak nie zrozumiałabym nic, bo jestem prawie pewna, że mówią po francusku.
-Zazdrosna?-usłyszałam, cichy śmiech chłopaka.
-O ciebie?-zapytałam zdziwiona.
-Wiem, że tak-powiedział, trącając swoim nosem mój.
Położyłam dłoń na jego policzku i poklepałam go lekko.
-Wmawiaj sobie-zaśmiałam się.
Aron zrobił obrażoną minę, po czym oznajmił, że w takim razie wracamy. Zaczął iść w stronę brzegu, z głową odchyloną do tyłu, żeby nie patrzeć na mnie. To skończyło się tym, że chłopak potknął się i wylądowaliśmy w wodzie.
-Wiesz teraz wolę iść sama-zaśmiałam się, gdy zaproponował mi, że dalej może mnie nieść.
-W takim razie daj mi rękę-powiedział.
-Czemu?-zapytałam, unosząc brwi.
-Bo jak się przewrócę to pociągnę cię za sobą-oświadczył, łapiąc moją dłoń.
W końcu doszliśmy do koca, na którym od razu się położyłam.
-Babciu cy to jest ten Alon, o któlym mi opowiadałaś?-usłyszeliśmy dziecięcy głosik.
Odwróciłam się i zobaczyłam kobietę po pięćdziesiątce, która trzymała na rękach małą dziewczynkę. Stały nie daleko nas, wpatrując się w Arona.
Kobieta miała wyraźnie zaszklone oczy, gdy na niego patrzyła. Odchrząknęła cicho, obdarzając mnie i jego smutnym spojrzeniem.
-Tak skarbie, to on-powiedziała cicho.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dziękuję za wszystkie gwaizdki i komentarze 💕💕
Kocham je czytać 😂😍😘!
CZYTASZ
Opiekun [poprawa]
Teen FictionSam nigdy nie była "grzeczna". Wychowywała się bez rodziców, a właściwie rodzica. Tak naprawdę nie ma pojęcia czym zajmuje się jej ojciec, ale zdaje sobie sprawę, że jego praca nie zalicza się do bezpiecznych. Dla dobra dziewczyny Nath, jej przyjac...