53

53K 3.9K 662
                                    

Kiedy Niall wyszedł obejrzałam dokładniej "mój" nowy pokój. W szafie znalazłam ubrania, zbliżone rozmiarem do mojego.

"Musieli planować to od dłuższego czasu" stwierdziłam, siadając na łóżku. 

Podniosłam z niego plecak, który przyniósł mi chłopak, żeby sprawdzić czy mam w nim coś pożytecznego. Kilka książek, parę zeszytów, długopis... i mój iPod.

Uśmiechnęłam się lekko, zaciskając dłoń wokół urządzenia. Dostałam go od Nath'a na gwiazdkę i od tamtego czasu zabierałam go ze sobą prawie wszędzie. Za każdym razem kiedy pakuję się do szkoły, czy gdziekolwiek indziej biorę go ze sobą z przyzwyczajenia.

Oprócz tego nic innego nie przykuło mojej uwagi. Widocznie nie spodziewałam się, że ktoś postanowi mnie dzisiaj porwać. Jeśli ktoś raczyłby mnie poinformować wzięłabym ze sobą coś przydatnego. 

Opadłam na łóżko, przymykając oczy. Zakryłam twarz dłońmi, próbując zmusić się do myślenia. 

Usłyszałam cichy odgłos kroków na korytarzu, ale na szczęście ucichły tak szybko jak się zaczęły. 

Odetchnęłam z ulgą, gdy nagle rozległ się głośny grzmot, a po nim zasłona deszczu pojawiła się za oknem. Jęknęłam cicho, zakładając słuchawki.

Włączyłam muzykę, starając się nie myśleć ani o burzy, ani o tym, że jestem aktualnie jakąś zakładniczką czy czymś podobnym. Wzdrygnęłam się lekko, słysząc kolejny grzmot. Zamknęłam oczy, starając się zignorować wszystkie dźwięki oprócz słodkiego głosu Luke'a wydobywającego się ze słuchawek. 

~~~~~~następnego dnia~~~~~~

Leżałam na łóżku, pogrążona w półśnie, kiedy poczułam, że ktoś niedelikatnie szarpie mnie za ramię.  

Otworzyłam oczy i nad sobą zobaczyłam Jev'a z ohydnym uśmieszkiem na twarzy. Powstrzymałam się przed zwróceniem, na jego widok, kolacji, której nie jadłam. 

Wyciągnęłam słuchawki, spoglądając na niego z nieukrywanym  obrzydzeniem.

- Czego chcesz? - warknęłam. 

- Trochę grzeczniej - odparł, odsuwając się. - Wstawaj, muszę cię komuś przedstawić.

- Spierdalaj - mruknęłam, podciągając się. 

- Coś ty powiedziała? - zapytał z wyraźnym zaskoczeniem na twarzy.

- Spierdalaj, przeliter... - zanim skończyłam mówić poczułam piekący ból na prawym policzku. 

W skutek uderzenia głową uderzyłam o ramę łóżka, co tylko pogorszyło sytuację. 

- Jev, idziecie? - usłyszałam głos Niall'a, który musiał wejść do pokoju. - Co ty jej zrobiłeś? - tym razem jego głos zabrzmiał o wiele bliżej oraz ostrzej, niż za pierwszym razem. 

- Nie wiem o co ci chodzi - prychnął. - Koś musi nauczyć tę małą sukę szacunku. Lepiej się nie wtrącaj.

- Nie wiedziałem, że jesteś jakimś pierdolonym damskim bokserem - Niall stanął między mną i Jev'em, patrząc na niego ze złością. - Idź stąd. 

- Rozkazujesz mi? - chłopak był widocznie nieprzyzwyczajony do sprzeciwu z jego strony.

- Idź stąd - powtórzył. 

Jev zaklął głośno, po czym wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi. 

- Wszystko w porządku? - blondyn odwrócił się do mnie, przyglądając mi się ze zmartwieniem.

- Nigdy nie bywało lepiej - stwierdziłam.

Podniosłam rękę do skroni, na której czułam pulsujący ból. Kiedy ją opuściłam na palcach miałam krew.

Świetnie.

- Cholera nie wygląda to najlepiej - mruknął chłopak, obracając delikatnie moją twarz, żeby lepiej mi się przyjrzeć. 

- Jeżeli próbujesz mnie pocieszyć to idzie ci beznadziejnie - oznajmiłam, przewracając oczami.

- Chodź do łazienki, przemyję ci to czymś - powiedział, pomagając mi wstać. 

Nie protestowałam, bo za pierwszym razem nie wyszło mi to na dobre, a poza tym Niall po raz drugi udowodnił, że mogę na nim polegać. 

Chłopak posadził mnie na jednej z szafek i zaczął przeszukiwać łazienkę, aż znalazł apteczkę.  Wyjął z niej kilka potrzebnych rzeczy, po czym zabrał się do przeczyszczania mojej rany.

- Albo skończyłeś jakiś kurs pierwszej pomocy, albo Jev ma w zwyczaju bić waszych zakładników - mruknęłam, patrząc na jego skupioną twarz.

- Jeśli nie chcesz żeby to się powtórzyło, następnym razem lepiej ugryź się w język - poradził, uśmiechając się lekko. 

- Postaram się zapamiętać - parsknęłam.

- Cieszyłbym się na twoim miejscu, ponieważ jest lepiej niż wyglądało - powiedział. - A teraz chodź dam ci trochę lodu.

- Gdzie mam iść? - zapytałam ze zdziwieniem.

- Zobaczysz - odparł z wyraźnym rozbawieniem.

- A jeśli Jev tam jest? - zdziwiłam się na niepewny ton własnego głosu. 

- Spokojnie, ze mną nie musisz się niczego bać - oznajmił, wyciągając w moim kierunku rękę, którą złapałam po krótkim wahaniu. 

Przeszliśmy przez ten sam korytarz, którym Jev wczoraj mnie tu przyprowadził. 

- Uważaj - zaśmiał się Niall, kiedy doszliśmy do schodów.

- O co ci chodzi? - zdziwiłam się.

- Słyszałem wczoraj jak radzisz sobie ze schodami, dlatego wyszedłem na korytarz. Chciałem sprawdzić co się stało - odparł rozbawiony. - Byłem przekonany, że Jev to przeholował z drinkami, ale okazało się, że to ty.

- Zamknij się - mruknęłam, przewracając oczami. 

Blondyn zachichotał, co zabrzmiało na prawdę uroczo. 

- Zastanawiam się co ty tu robisz - oznajmiłam, kiedy chłopak podał mi woreczek z lodem.

- Czemu? - zdziwił się, siadając obok mnie.

- Nie wiem kto tu jeszcze może być, ale wydaje mi się, że wszyscy będą tacy jak Jev. Ty jesteś inny, nie zachowujesz się tak jak on, a do tego obroniłeś mnie przed tym psychopatą - wyjaśniłam. 

- Jak to określiłaś, "ten psychopata", jest moim kuzynem. Tak wiem nie jesteśmy podobni - dodał widząc moją zdziwioną minę. - Nasi ojcowie byli braćmi, ale w ogóle nie byli do siebie podobni. Jego był surowy, konsekwentny i nie znosił sprzeciwu. Mój był tym spokojniejszym, jedyną osobą, która mogła przemówić mu do rozsądku kiedy wpadł w szał. Obaj od najmłodszych lat byli wplątani w to całe gówno, ale mój rzucił to wszystko kiedy poznał matkę. Żyliśmy spokojnie, aż umarła, kiedy miałem sześć lat. Pracowała w tym samym przedszkolu, do którego chodziłem, dlatego odwoził nas codziennie, ale tamtego dnia coś mu wypadło. Przechodziliśmy przez pasy, ale koś postanowił przejechać na czerwonym świetle. Ja zdążyłem. Załamał się po tym, nie był już tym samym człowiekiem. Nie mógł jeść, spać. Wykańczał się psychicznie obwiniając o jej śmierć. Wytrzymał rok. Po pogrzebie wuj przygarnął mnie. Od tamtego czasu traktował mnie jak swojego drugiego syna. Pomagam im, bo w końcu gdyby nie oni skończyłbym pewnie w jakimś domu dziecka, ale masz rację, zachowuję cię inaczej niż oni - skończył z cieniem uśmiechu na twarzy.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Przepraszam, że musicie tyle czekać, ale naprawdę nie mam czasu, mam nadzieję, że rozumiecie

Nie polecam 3 gimnazjum 😧

Opiekun [poprawa]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz