ONA (Poznanie)

14 1 2
                                    

Przyglądał mi się. Oceniał. Zastanawiał się. Mało mnie to obchodziło. Nic mnie nie obchodziło. Przyszłam uratować mu życie. Odzyskać to co straciłam i odlecieć w niepamięć i błogość. Wieczny spokój. Powoli rozejrzałam się po pokoju. Chyba należał do tego człowieka. Dwie komody, szafa, sześć półek i cztery doniczki z kwiatami. Kilka par spodni i koszulek leżało na podłodze. Zgniecione i wyrzucone. Znowu spojrzałam na niego. Leżał na podłodze, oblany herbatą, z otwartą buzią i zdziwieniem w oczach. Chciałam podejść, lecz zrezygnowałam. Nie wiedziałam jak zareaguje, nie chciałam sprawić aby zrobił coś niedorzecznego. Upatrzyłam go sobie. Chciałam mu pomóc.
Zaczęłam się zastanawiać czy przyjście tu na pewno było dobrym pomysłem... Teraz nie byłam tego taka pewna. Już miałam się wycofać kiedy wreszcie coś powiedział

- Kim ty jesteś ?

- Chodzi ci o imię ? – Spytałam nie rozumiejąc pytania.

- Nie do jasnej cholery, oczywiście, że nie chodzi mi o imię !!! CZYM TY JESTEŚ ?!

Nie potrafiąc poczuć zainteresowania jego osobą, po prostu na niego patrzyłam. Ciekawe o czym właśnie myślał, co działo się w jego głowie...? Pochyliłam głowę lekko w prawą stronę, odgarnęłam włosy z oczu i na chwilę spuściłam wzrok. Musiałam sprawdzić czy na pewno pamiętam wszystko co muszę mu powiedzieć. Było tego trochę... Nie mogłam niczego ominąć. Jedno niedopatrzenie sprawiłoby straszny kłopot dla niego i dla mnie. Tego nie chciałam. Ułożyłam sobie wszystko w głowie. Okalkulowałam. I z tym samym co zawsze obojętnym wyrazem twarzy (bez emocji trudno było o jakąkolwiek mimike...) uniosłam spojrzenie. Zajrzałam mu prosto w oczy, jestem gotowa. Musiał zauważyć jednak jakąś zmianę w mojej twarzy, ponieważ poruszył się nieznacznie do tyłu.

- Jestem samobójcą. Udało mi się siebie zabić. Ty podjąłeś już decyzję, dlatego tu jestem. Chcę ci pomóc, chcę cię powstrzymać. Jeśli mi się uda, oboje zyskamy. – mówiłam to nie zastanawiając się jak mój rzeczowy ton na niego wpłynie, lecz kontynuowałam. – Przyszłam, ponieważ postanowiłeś się zabić, tak ja to kiedyś to zrobiłam. Nie rozumiesz jeszcze konsekwencji, ale ja ci wszystko wytłumaczę. Chcę ci tylko pomóc. Zabrać cię śmierci.

- Zaraz, zaraz, zaraz, my się chyba nie rozumiemy. Przychodzi do mnie, jakiś pieprzony duszek i mówi, że nie mogę się zabić. Kim. Ty. Jesteś. Żeby. Za. Mnie. Decydować. Co ?! Czemu mam cię w ogóle słuchać ?!?! Weszłaś, wleciałaś, nie wiem... Do MOJEGO domu, przestraszyłaś mnie i jeszcze myślisz, że masz jakieś prawo decydowania o moim losie ? COŚ CIĘ CHYBA POPIEPRZYŁO !!!

Patrzyłam na niego przez ten cały czas. Niewzruszona. Nic mnie nie obchodziły jego obelgi, To tylko puste słowa. Wlatywały we mnie i opuszczały mnie. Nie zauważałam nawet ich obecności. Zostało mi tylko czekać. Musiałam poczekać, aż ochłonie, aż wyżyje się i zrozumie, że to nie działa. Podniósł się wreszcie z podłogi rozumiejąc, że w tej pozycji nie wygląda jak człowiek wygrany. Wstając strzepnął mokrą koszulę (bezsensu), wygładził spodnie, zrzucił ubrania z pościeli i usiadł na łóżku. Wyglądał jakby oczekiwał ciągu dalszego. Jakby czekał na wyjaśnienie, najwyraźniej tamto go nie usatysfakcjonowało. Poczekałam chwilę, żeby mieć pewność, że przypływ wściekłości minął.

- Nie jestem duszkiem. – wyjaśniłam już na wstępie – Jestem duszą. Duszą dziewczyny, którą kiedyś byłam. Ja – 

- Jak masz na imię ? – wtrącił, kiedy już miałam zacząć tłumaczyć

- Nie wiem, nie pamiętam. A ty ? Jak się nazywasz ?

- Sebastian. Sebastian Kol. Jak to nie pamiętasz ?!

- Niczego nie pamiętam. Nie wiem kim byłam, jak mam na imię, co robiłam jak jeszcze żyłam, czemu zdecydowałam się na to, na co się zdecydowałam...

- Czyli na co ?

- Śmierć. Nie mam pojęcia czemu zdecydowałam się umrzeć. – powiedziałam to chłodno i rzeczowo tylko dlatego, że nie potrafiłam inaczej...

- Przykro mi... – Słychać było zmianę w jego głosie. Czyżby prawdziwe współczucie...?

- Nie musi ci być przykro i tak nie poczuję za to wdzięczności.

- Jak to ? – Wydawał się naprawdę zdziwiony tym faktem.

- Powiedziałam ci już, że postanowiłam się kiedyś zabić. Nie mam pojęcia co mnie pchnęło w tym kierunku, ale wiem jedno. Pewnie posiadałam wtedy nadzieję, że posiądę spokój. Zostawię za sobą wszystko co musiało mnie męczyć. Ból i smutek nie będą już mnie dotyczyły. Myliłam się, tak bardzo się myliłam... Pierwsze moje wspomnienia... Otworzyłam oczy i zobaczyłam świat. Świat i ludzi. Chodzili pogrążeni w transie. Czas był dla nich walutą. Ich cenną miarą. Każdy z nich powtarzał pod nosem ,,Nie mam czasu, nie mam czasu..." W rzeczywistości mieli go aż w nadmiarze. Czemu wykorzystują czas, coś tak cennego, na rzeczy głupie i kompletnie pozbawione sensu ? Oni biegną. Swoje role w sztuce odgrywają niechlujnie. Szybko. Za szybko... Każdy chce zostawić po sobie jakiś ślad. Chcą zrobić jak najwięcej z tak małą ilością czasu, który jest im dany... Zobaczyłam właśnie to. Ale oni nie widzieli mnie. Nie wiedziałam jak zareagować, ponieważ ciągle mi czegoś brakowało, a w mojej głowie ciągle słyszałam słowo ,,kara". Zabrali mi emocje i wspomnienia. Ale jedno mi dali, dali mi wybór. Mogłam pomóc komuś, komuś takiemu jak ty i odkupić winy, lub żyć w bezruchu, oglądać świat, lecz nie być jego częścią. Długo żyłam w drugiej opcji, lecz pewnego dnia zapragnęłam poczuć. Zapragnęłam odpowiedzi na pytania, które mnie gnębiły. Wystarczyło tylko znaleźć kogoś, komu mogłabym pomóc. I tak znalazłam się tutaj.

Patrzył na mnie, pewnie zastanawiał się jak zareagować na to wszystko. Rozpatrzał prawdziwość mojej opowieści. Długo milczał, aż wreszcie przemówił:

- Ja, ja nie chcę pomócy. Nie mam już niczego co by mnie tu trzymało... Chcę, chcę umrzeć.

- Zrozum. Umrzesz, ale będziesz żył pomiędzy, nie zdolny do zaznania spokoju.

- JA NIE CHCĘ NIEBA, NIE CHCĘ PIEKŁA. Pragnę zapomnienia, pragnę tego co ty już posiadasz. Obojętność, chcę obojętności –

Urwał. Nie mógł już nic powiedzieć. Wiedziałam, że cierpi. Widziałamdesperację w jego oczach. Musiałam mu pomóc.

BezsensuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz