11

10 0 1
                                    

- Chyba twoja mama nie była zadowolona, gdy dowiedziała się o Charlotte- zaczęłam, gdy leżeliśmy wtuleni w jacuzzi, a przed nami piękne nocne widoki (było już grubo po 22).
- Przyzwyczai się, a jak zobaczy małą to całkowicie zmieni zdanie- pomieszał mnie chłopak.
- Obyś miał rację.
Leżeliśmy tak chyba jeszcze z godzinę. Dopiero koło północy Justin dowiózł mnie do hotelu, a sam wrócił do domu. Gdy tylko położyłam się na łóżku, od razu zasnęłam. Byłam wykończona.

Następnego dnia obudziło mnie głośne pukanie do drzwi i płacz mojej córki. Wstałam jak poparzona i pobiegłam otworzyć drzwi. Przed nimi stała Kate z płaczącą Charlie na rękach
- Od godziny nie mogę jej uspokoić, jest strasznie rozpalona, chyba ma gorączkę.- powiedziała przestraszona dziewczyna. Wzięłam małą na ręce i pobiegłam do pokoju rodziców. Mama brała całą apteczke, więc powinna mieć termometr. Drzwi otworzył mi zaspany tata, widząc płaczącą Charlotte wpuścił mnie bez żadnych pytań.
- Mamo, Charlie chyba ma gorączkę, dasz mi termometr.
- Spokojnie kochanie, to pewnie zwykłe przeziębienie.- powiedziała podając mi apteczke.
Zmierzyłam małej gorączkę.
- To raczej nie przeziębienie, ona ma 41 stopni?!!- prawie krzyczałam.
- Spokojnie, jedziemy do szpitala.
Po pół godziny byliśmy już w szpitalu, Charlotte zajęli się lekarze, nie pozwolili mi nawet z nią wejść, nie wiem co się dzieje. Chodzę bez celu po korytarzu, tam i spowrotem. Postanowiłam, że zadzwonię do Justin, zapomniałam nawet, że jest dopiero piąta nad ranem.
- Halo?- odbiera zaspany.
- Hej, Justin jestem z małą w szpitalu, ma wielką gorączkę, lekarz nawet nie pozwolili mi z nią wejść, nie wiem co się dzieje- już nie wytrzymałam rozpłakałam się jak dziecko, osuwając się na ziemię.
- Kochanie, spokojnie, gdzie jesteście?- podałam mu adres- Zaraz będę.
Tak jak mówił przyjechał po 15 minutach. Podbiegł do mnie i mocno przytulił, a ja jeszcze bardziej się rozpłakałam.
- Ciiii, wszystko będzie dobrze, zobaczysz- pocieszał mnie, ale to na mało się zdało. Jego koszulka była już cała mokra. Nagle drzwi od sali otworzyły się. Wstałam jak oparzona, z małą pomocą Justina. Podbiegłam do lekarza, a on za mną.
- Doktorze i co z moją córką??- spytałam przestraszona.
- Daliśmy jej leki na obniżenie gorączki, zrobiliśmy badania. Teraz musimy czekać na wyniki by wiedzieć co jest przyczyną tego stanu.
- A mogę ją zobaczyć??- cały czas Justin ściskał moją dłoń pocieszająco.
- Tak ale tylko przez szybę- powiedział lekarz i odszedł.
- Pójdę z tobą- zaproponował Justin, a ja tylko przytaknęłam.
Weszłam do wielkiego korytarza, podeszłam do szyby. Na widok mojej malutkiej, bladej, bezbronnej córeczki leżącej samej na wielkim łóżku znów się rozpłakałam. A wtedy Justin przytulił mnie mocno od tyłu. Widziałam, że on też miał łzy w oczach. Bardzo się zżył ostatnio z Charlotte.
- Zaraz wrócę- powiedział i wyszedł.
Nie mogłam dłużej patrzyć na córkę w takim stanie. Wróciłam do rodziców. Na korytarzu widziałam, że Justin z kimś rozmawia przez telefon. Podeszłam do mamy i przytuliłam się mocno.
- Mamo, ona jest jeszcze taka malutka...- znów płakałam, nawet nie wiem ile dzisiaj łez wylałam napewno dużo więcej niż zwykle.
- Ciii kochanie, wszystko będzie dobrze. Tutaj są najlepsi lekarze. Zobaczysz wyjdzie z tego.
Wtedy podszedł do nas Justin.
- Kochanie, moja mama tutaj przyjedzie jest tutaj ordynatorem na pediatrii. Zobaczy co się da więcej zrobić.- powiedział przytulając mnie.
- Twoja mama jest lekarzem???- spytałam zdziwiona, on tylko przytaknął- dziękuję.
Dałam mu krótkiego całusa, tego mi teraz brakowało, jego bliskości mimo, że był cały czas obok.
Wszystko działo się tak szybko. Przyjazd mamy Justina, badania Charlie, nawet nie wiem kiedy zrobił się wieczór. Siedziałam z chłopakiem na korytarzu, już prawie spałam, gdy z sali mojej córki wyszła pani Smith. Od razu oprzytomniałam i podeszłam do niej a za mną Justin ściskając moją rękę.
- Niestety nie mam dobrych wiadomości. Potwierdziły się nasze przypuszczenia. Charlotte ma... ostrą białaczkę- świat mi się załamał, dalsze słowa słyszałam jakby przez mgłę, a potem film mi się urwał.
Obudziłam się w jakiejś jasnej sali. Domyśliłam się, że to szpital. Obok łóżka siedzi Justin i słodko śpi trzymając mnie za ręke. Gdy niechcący poruszyłam ręką on od razu się obudził.
- Cześć piękna- i ten jego rozbrajający uśmiech. Przysunął się do mnie i połączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Oboje włożyliśmy w ten pocałunek wszystkie uczucia, które nam przez ostatni czas towarzyszyły. Na tą krótką chwilę zapomniałam o wszystkich problemach, chorobie Charlie.
- Co twoja mama wtedy mówiła? Bo ja po słowach ostra białaczka odpłynęłam?- spytałam wracając do smutnej rzeczywistości.
- Że potrzebny jest natychmiastowy przeszczep- powiedział smutno- ja, twoi, moi rodzice, wszyscy znajomi już się przepadali na zgodność szpiku, jutro będą wyniki.
- Dziękuję. Mogę pójść do małej?
- Ale tylko przez szybę, bo księżniczka jest w izolatce. Jakakolwiek infekcja może być... śmiertelna.
Dzień minął mi na pobycie w szpitalu. Justin i rodzice na zmianę byli przy mnie. Czekanie na wyniki to była wieczność. Ja też się poddałam badanią chociaż jest znikoma szansa, że wyjdą pozytywne.
Z samego rana pojechałam do szpitala z rodzicami, a tam czekali na nas już Justin z mamą i wynikami. Nie mieli dobrych min. Chłopak podszedł do mnie.
- Cześć piękna- i pocałował mnie, a potem mocno przytulił.
- Niestety żadne z przebadanych osób nie ma zgodność szpiku z Charlotte.
Rozpłakałam się jak małe dziecko. Dopiero słowa mamy wyrwały mnie z transu.
- Kochanie, może Luke??- całkiem o nim zapomniałam, tyle, że on nie wie..., ale muszę to zrobić. Zrobię wszystko dla mojej małej księżniczki. Od razu wyciągam telefon, wychodzę przed szpital i wybieram numer Luka.
- Halo?- gdy słyszę jego głos od razu łzy napływają do oczu.
- Cześć- mówię niepewnie.
- Clara?! To ty?!
- Tak ja. Mam do ciebie ogromną prośbę, może się trochę zdziwisz, ale to jest dla mnie bardzo ważne i dotyczy również ciebie.
- O co chodzi?
- Mógłbyś przylecieć jak najszybciej na Hawaje. Wiem, że tak wyleciałam z tym, ale.. Wytłumaczę ci to jak już przyjedziesz, bo to nie rozmowa na telefon. Proszę przyjedź, to jest bardzo ważne.
- Dobrze, przyjadę.
- Dziękuję, ale jeśli by się dało jeszcze dzisiaj, bo w tym przypadku każda chwila się liczy.
- Dobrze, przylece dzisiaj, a gdzie dokładnie mam przyjechać?
- Jak wylądujesz to zadzwoń to się umówimy gdzieś, żeby spokojnie pogadać.
- Ok, to do zobaczenia.
- Dziękuję, pa.
Rozłączyłam się. Wiem, że powinnam od razu mu powiedzieć, żeby przyjechał tutaj, ale najpierw muszę mu to jakoś powiedzieć, a w szpitalu by się wszystkiego domyślił, a to ha mu musze powiedzieć. Ten czas, to oczekiwanie jest najgorsze. Boje się tej rozmowy jak cholera i chce być już po niej. Chce żeby Luke się zgodził, ale chyba nie jest taki. Mam nadzieję, że mimo wszystko zrobi wszystko dla swojej córki, oby.

------------------------------------------
Kolejny rozdział, ale się porobiło, ale mam wene i czas co jest najważniejsze. Kto kibicuje Clarze i Lukowi? A kto Clarze i Justinowi? A co z małą Charlotte? Jak myślicie wyzdrowieje? Pozdrawiam, do następnego <3 :-) :-D

Bez granicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz