12

21 0 3
                                    

Do wieczora siedziałam w szpitalu z Charlie. Jest coraz słabsza, znika w oczach. Z jednej strony nie mogłam się doczekać aż Luke przyleci, bo chce wreszcie ulżyć mojej księżniczce, ale z drugiej strasznie się boję tej rozmowy, jak on zareaguje, czy przejmie się stanem swojej córki. Do tej pory był ze mną Justin, ale musiał jechać to firmy, jakaś awaria. Z rozmyśleń wyrywa mnie dzwonek mojego telefonu. Szybko wyciszam i wychodzę na korytarz aby nie budzić małej. Dopuero za drzwiami patrze na wyświetlacz, a tam uśmiechnięta buzia Luka. Odbieram niepewnie.
- Halo?
- Cześć, jestem już na lotnisku. Gdzie się spotykamy?
Podałam mu adres mojej ulubionej restauracji. Mieliśmy się spotkać za godzinę. Posiedziałam jeszcze chwile w szpitalu, a potem zamówiłam taksówkę i pojechałam do restauracji. Napisałam smsa do Justin by się nie martwił i że idę na rozmowę z Lukiem. Nie odpisał, widocznie jest zajęty. Przyjechałam na miejsce 10 minut przed czasem. Siadłam przy stoliku przy oknie i zamówiłam narazie wodę.
- Hej- pijąc wodę ktoś do mnie podszedł, przestraszyłam się i zakrztusiłam. Dopiero gdy się uspokoiłam zobaczyłam, że to Luke.
- Hej, sorry ale zamyśliłam się i nie usłyszałam jak podeszłeś.
- To ja przepraszam, powinienem ostrożniej- powiedział siadając- więc co to za ważna sprawa?
- Szybko przechodzisz do konkretów. Może coś zamówisz?
Gdy podszedł do nas kelner oboje zamówiliśmy kawę.
- Więc...?
- To co powiem może cię zaskoczyć. Kilka lat temu postanowiłam, że się o tym nie dowiesz, ale okoliczności się zmieniły i potrzebuje twojej pomocy.
- Co to za sprawa o której miałem się nie dowiedzieć?
- To nie tak, że nie chciałam ci o tym powiedzieć, ale ta przeprowadzka, potem straciliśmy ze sobą kontakt i tak jakoś wyszło.
- Ale o co chodzi?
- Bardziej o kogo. Pamiętasz Charlotte? Moją córkę poznałeś ją rok temu w Los Angeles?
- Tak pamiętam. A co??
- Charlotte jest... także...
- Co??
- Charlotte jest... twoją córką.- wydusiłam to wreszcie z siebie. Cały czas patrzyłam na reakcję chłopaka. Na jego twarzy nie było nic, nie widziałam nawet zaskoczenie. Chyba jest dobrym aktorem.
- Ale... przecież.. mówiłaś, wtedy rok temu w parku, że to nie moja córka.
- Tak, bo nie chciałam, żebyś wiedział. Zrozum, jak się dowiedziałam byłam w szoku, próbowałam się z tobą skontaktować, ale bez skutku. Wzięłam to za znak, że może jesteś szczęśliwy i nie mam prawa ci niszczyć życia- mówiłam to ze łzami w oczach.
- Niszczyć życia?! Przecież to też moje dziecko?! Miałem prawo wiedzieć.
- Wiem, ale... nie wiesz co wtedy czułam. Miałam mętlik w głowie. Podejmując tą decyzję musiałam wytrwać w niej do końca nawet jeśli byłaby największym błędem.
- Jednak nie wytrwałaś, dlaczego?
- Bo Charlotte.. zachorowała. Ma ostrą białaczkę, potrzebny jest natychmiastowy przeszczep- rozpłakałam się- inaczej... umrze.
- Ciii, spokojnie. Nie umrze, uratujemy ją- podszedł do mnie i mnie przytulił. Takiej reakcji się nie spodziewałam, z resztą nie wiem czego się spodziewałam.
- Gdzie jest teraz nasza córka?- dziwnie to zabrzmiało:,,nasza córka".
- W szpitalu- popatrzyłam na telefon, na godzinę- jeszcze możemy do niej jechać. Mógłbyś się jeszcze dzisiaj przebadać.
- To jedźmy.
Zamówiłam taksówkę i pojechaliśmy do Charlie. Trochę dziwnie się czułam siedząc z Lukiem w taksówce. Widziałam, że cały czas mi się przygląda, a ja specjalnie odwracałam wzrok w stronę okna.
- Clara ja nadal cię kocham, nigdy o tobie nie zapomniałem- odezwał się nagle chłopak.
- Luke to nie ma sensu, tyle czasu minęło...
- Kochasz mnie jeszcze?
- Nie wiem, nie potrafię określić co do ciebie czuje, ale to chyba tylko wspomnienia, sentyment.
- Masz kogoś.- bardziej stwierdził niż zapytał.
- Tak, mam kogoś i go kocham.
Na moje szczęście dojechaliśmy akurat do szpitala.
Weszliśmy do szpitala, od razu znalazłam mamę Justin. Umówiliśmy się z Lukiem, że najpierw się przebada by zdążyć a potem przyjdzie do Charlotte.
- Pani Smith!!- zawołałam ją- to jest Luke, ojciec Charlie.
- Dobry wieczór! Miło mi. Justin mi wszystko powiedział. Wszystko jest gotowe do badań, zapraszam pana ze mną. A Clara Justin jest o małej.
- Dobrze, pójdę do nich, dziękuję.- potem skierowałam się do chłopaka- Luke potem przyjdź do sali nr 156.
Widziałem, że trochę się bał i badań i spotkania z córką. Widziałam, że na imię Justin wzdrygał się. Ale postanowiłam się tym nie przejmować. Poszłam do sali córeczki, a tam piękny widok. Justin i Charlotte śpią. Podchodzę cicho do nich. Kładę rękę ramieniu Justina.
- Kochanie..- budzę go.
- O hej, zasnąłem?- spytał zdziwiony, ja tylko przytaknęłam. Wstał i pocałował mnie namiętnie.
- Jak tam sprawy w firmie?
- Pożar opanowany, a twoja rozmowa?
- Dobrze, jest tutaj. Poszedł na badania z twoją mamą, potem tutaj przyjdzie.
Chłopak przytulił mnie mocno, wtedy usłyszeliśmy pukanie, odwróciliśmy się, a w drzwiach stał Luke z panią Smith.
- Już po badaniach, jutro rano będą wyniki. Zostawię was- poinformowała nas mama mojego chłopaka.
Luke podszedł do nas.
- Luke to Justin, Justin to Luke- przedstawiłam ich sobie. Podali sobie ręce, ale zachowując dystans. Potem Luke podszedł do łóżka Charlotte, a ona cały czas spała, bo jest wycieńczona. Usiadł na łóżku i ścisnął rękę córki. To był słodki widok. Ja cały czas byłam wtulona w Justina stojącego za mną. Gdy robiło się już późno postanowiliśmy wracać do domu.
- Luke masz gdzie przenocować?- spytałam przypominając sobie, że to przecież ja go to ściągnęłam i tak jakby jestem z niego odpowiedzialna.
- Jeszcze nie, ale znajdę sobie coś.
- To może pojedziesz z nami? Ja mieszkam w hotelu, bardzo fajny i na pewno znajdzie się jakiś wolny pokój.
- Ok.
I tak ruszyliśmy w drogę: ja z moim eks i obecnym, niezły trójkąt heh :-D to się nazywa mieć szczęście. Teraz tylko, żeby Charlotte wyzdrowiałam. Ona jest dla mnie najważniejsza, kocham ją nad życie. Bardzo za nią tęsknię. Mój pokój bez niej to nie to samo, zupełna cisza. A jeszcze chwile temu narzekałam, że z Charlie to jest hałas, przechlapane. I jak w takich sytuacjach zmienia się pogląd na świat, na wszystko i wszystkich dookoła. Jak życie i wartości zmieniają się o 180 stopni, to niesamowite. Ale kocham ich: Charlotte, rodziców, Justina, i gdzieś pewnie w głębi serca i Luka. To jest moja rodzina, moje szczęście, MOJE ŻYCIE.

----------------------------------------------------
Cześć wszystkim. Ilość odświetleń mojego opowiadania nie powala (jak zwykle), ale mam wene i chęć pisać oraz wiem, że mam,,wiernych" czytelników, może niewielu, ale i tak mnie to cieszy i to dla Was pisze.
Polecam Wam oglądnąć film ,,Zanim się pojawiłeś". Piosenka w mediach pochodzi właśnie z tego filmu, mogę ją słuchać non stop. A film... rewelacja. Jeszcze nigdy żaden film mnie nie wzruszył, momentami szczęśliwymi, ale i tymi gdzie ryczałam jak bóbr ze smutku, niektóre sceny łapią za serce, dogłębnie. Polecam :-D <3
Pozdrawiam i do następnego <3 :-)

Bez granicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz