Anabeth prowadziła normalne życie ze zwykłymi problemami, które wydawały się dla niej najgorsze. Ale to co ją spotkało później ....
Doprowadziło do końca jej normalnego życia
- Tak. Przepraszam za spóźnienie, ale brałam gorącą kąpiel i zagapiłam się, która jest godzina.
- Nic się nie stało. Ja też dopiero przyszedłem. Proszę to dla ciebie.
Chłopak w ręku trzymał kwiaty i małe fioletowe pudełeczko obwiązane białą kokardą. Strasznie się ucieszyłam, ponieważ to były lilie. Moje ulubione kwiaty. Moja pierwsza myśl to, że Jack znowu mieszał się w moje sprawy, ale chyba nawet nie zna Luke'a. Podziękowałam mu za kwiaty i otworzyłam maleńkie pudełeczko. W nim znajdowała się piękna, złota bransoletka z zawieszką nieskończoności. Nigdy nie widziałam śliczniejszej rzeczy.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
- To jest piękne. Nigdy nie dostałam takiego prezentu od chłopaka. Jednak nie mogę jej przyjąć.
-Nie ma za co. Czemu nie możesz jej wziąć?
- Jest za droga, musiałeś się wykosztować.
- Dla ciebie było warto. – puścił mi oczko- Przyjmij ją dla mnie.
- Niech ci będzie. To co wchodzimy do środka?
- Tak jasne zapraszam.
Mówiąc to otworzył mi drzwi i ruchem ręki pokazał, abym weszła pierwsza. Tak też zrobiłam. Zostawiłam kwiaty u barmana, potem je odbiorę. Luke złapał mnie za rękę i pokierowaliśmy się do stolika.
- Co chcesz do picia? – zapytał chłopak
- Hmmm. Poproszę sex on the Beach.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Po 20 minutach przyszedł Luke z moim drinkiem i swoim napojem. Posiedzieliśmy jeszcze trochę aż ja skończyłam pić.
- Może pójdziemy zatańczyć?- zapytałam
- No możemy.
Akurat leciała moja ulubiona piosenka Justin Bieber i Ed Sheeran- ,,Love Yourself". Luke złapał mnie w tali a ja owinęłam jego szyję moimi rękami. Kołysaliśmy się w rytm piosenki. Potem przetańczyliśmy jeszcze kilka. No może nie tańczyliśmy ale ocieraliśmy się o siebie. W końcu ja się zmęczyłam.
- Luke bolą mnie nogi idziemy do stolika?
- Idź sama ja dołączę potem.
- Dobra.
Usiadłam do mojego stolika i widziałam jak Luke tańczy z jakąś laską. Jej sukienka więcej odkrywała, niż zakrywała. Nawet się nie zorientowałam kiedy do mnie dosiadł się jakiś przystojny chłopak.
- Cześć mała. Chcesz zatańczyć.
- Mała to jest twoja pała, ale chętnie zatańczę.
Tańczyłam z nim chwilę. No może dłuższą chwilę. Nagle ktoś oderwał go ode mnie i uderzył go prosto w nos. Tym kimś był Luke. Złapał mnie za rękę i wyprowadził z klubu.
- Co ty sobie wyobrażasz. Miałaś siedzieć z dupą przy stoliku.
- A ja co jestem inna? Ty możesz się ocierać o jakąś dziwkę?!?
- Dla twojej wiadomości ta dziwka to moja kuzynka, która przyjechała tu na wakacje.
Nagle cała złość z nas wyparowała. Miałam już odchodzić, ale poczułam usta Luke'a na swoich. Całował mnie delikatnie. Miał miękkie usta. Nasz pocałunek z chwilą zmieniał się w coraz namiętniejszy. Kiedy zabrakło nam tchu oderwaliśmy się od siebie. Patrzeliśmy sobie prosto w oczy. Nie wierzyłam w to co się stało przed chwilą. Po chwili oprzytomniałam.
- Ja muszę już iść dziękuję ci. Naprawdę się fajnie bawiłam.
- To ja dziękuję, że się zgodziłaś. Kwiaty podeślę ci jutro, abyś się już nie wracała.
Na pożegnanie pocałowałam go w policzek i ruszyłam w stronę samochodu. Niby wypiłam drinka, ale co tam. Raz się żyje. Odpaliłam auto i kierowałam się w stronę domu. Bezpiecznie dojechałam na miejsce. Kiedy weszłam do domu panował tam nadal okropny burdel. Jest już za późno na sprzątanie, a jak Jack jest w domu to pewnie jest na kacu, więc i tak tego nie posprząta. Ruszyłam mozolnym krokiem na górę do mojego pokoju. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w moją słodką piżamkę ,,króliczka", założyłam moje bambosze, umyłam zęby i byłam gotowa do spania. Położyła się do łóżka i zaczęłam rozmyślać o tym co się dzisiaj wydarzyło i o tym co się miało wydarzyć jutro. Nawet nie spostrzegłam kiedy odpłynęłam do krainy Morfeusza.