01.

1.5K 100 22
                                    

Nie pamiętam jak się poznaliśmy. Pamiętam za to dzień, w którym odeszłaś.

Był 22 czerwca 2012 roku, moje siedemnaste urodziny. Byłem szczeniakiem, który nie mógł zrozumieć co czuła szesnastoletnia dziewczyna, której rodzice zginęli w wypadku. Byłem na Ciebie zły. Co ja pierdole. Byłem wkurwiony, bo kochałem Cię, a ty od tak, z dnia na dzień i to w moje urodziny ODESZŁAŚ! 

Wyprowadziłaś się. Wróciłaś do Polski, a ja zostałem w słonecznej Hiszpanii, która tego dnia straciła dla mnie swoje kolory. Wróciłaś do rodziny, mimo, że mogłaś zostać. Nikt nie kazał Ci odchodzić, nikt nie zmuszał Cię do przeprowadzki. Właśnie dlatego tak wkurwiony byłem, że mnie zostawiłaś. Bo zrobiłaś to z własnej woli.

Nie spodziewałem się, że kiedy ja sam przeprowadzę się do Polski nasze drogi znów się skrzyżują. Nie spodziewałem się, że osobą, która na nowo nas połączy będzie mój najlepszy przyjaciel.

Malinowska. Nigdy nie pomyślałbym, że będziesz kuzynką Nymfy. Kuzynką laski mojego kumpla. Ale przyznam: byłyście do siebie podobne, choć Ty byłaś zdecydowanie bardziej pierdolnięta. Lubiłem to w Tobie. 

Ale wróćmy do dnia, w którym po raz kolejny Cię poznałem. Zupełnie jak w dniu kiedy Cię straciłem były moje urodziny. Tym razem dwudzieste pierwsze. 

Widziałem w Twoich oczach, że pamiętałaś naszą wspólną przeszłość, ale próbowałaś to ukryć. Uciekałaś ode mnie wzrokiem, czułaś się niekomfortowo, a ja? Byłem wkurwiony. Przez lata próbowałem zapomnieć, a gdy wreszcie wyrzuciłem Cię z najskrytszych zakątków mojego umysłu Ty znów się pojawiłaś. Zmieniona, ale nadal Ty. 

Nie kochałem Cię już, przynajmniej tak mi się wydawało. Ja po prostu byłem wściekły, że odeszłaś ode mnie tak nagle i bez cienia niepewności. 

- Hej. Jestem Jezebel. - powiedziałaś bez większych emocji. Uciekałaś swoimi zielonymi oczami od moich. 

- Hej. Sergiusz. - odpowiedziałem. Byłem pewien, że mnie pamiętałaś, ale mimo wszystko wdałem się w Twoją gierkę. Udawaliśmy, że przeszłości nie było. 

- Jezebel też mieszkała w Almerii. Dziwię się, że się nie znacie. - wtrąciła Nymfa.

- Widocznie ciągle się mijaliśmy. - uśmiechnęłaś się ponuro próbując zatuszować swoje kłamstwo. Niechętnie przyznam, że kłamałaś świetnie. Byłaś dobrą aktorką.

- Może rzeczywiście racja. Sergio jesteś rok starszy od Jez, a jak mi wiadomo nigdy nie gustowałeś w młodszych, szczególnie grzecznych dziewczynach. - Pomyślałem wtedy, że wcale nie byłaś taka grzeczna...

- Amelia! Nie wypominaj mi, że byłam kujonką! - zaśmiałaś się sucho uderzając lekko Nymfę w ramię. Chyba rzeczywiście miałaś rację mówiąc mi kiedyś, że własna rodzina Cię nie zna. Ja nigdy nie nazwałbym Cie kujonką. Uczyłaś się dobrze. To fakt. Ale podręczniki były ostatnim z czym mógłbym Cię zobaczyć za czasów, gdy byliśmy razem.

Teraz wyglądałaś inaczej niż dawniej. Doroślej, ale i... bardziej buntowniczo. Czerwień co prawda zniknęła z Twoich włosów, a zastąpił ją naturalny brąz, ale w nosie pojawił się kolczyk, a na rękach nowe tatuaże. No i nie nosiłaś już kolorowych soczewek. W sumie to dobrze, bo naturalna zieleń Twoich oczu była najpiękniejsza i... cholernie hipnotyzująca. 

- Co się tak patrzysz? - zauważyłaś, że Ci się przyglądam. Czułaś to, mimo, że patrzyłaś w zupełnie inną stronę.

- Co? Nie. Po prostu... kogoś mi przypominasz. - odpowiedziałem, nie chcąc zdradzić naszej tajemnicy.

- Nitro, Amelka poszła sobie dobre pięć minut temu. Nie musisz udawać. Wiem, że mnie nie zapomniałeś. Nie mógłbyś. - powiedziałaś to sucho, bez uczuć. Nawet nie zdrobniłaś mojego nicku, a przecież dawniej ciągle to robiłaś. 

- Co tu robisz Jez? - zapytałem wpatrując się w Ciebie z zainteresowaniem.

- Żyję. Od jakichś 4 lat. Poza tym odwiedzam kuzynkę. Lepiej powiedz co Ty tu robisz? 

- Odwiedzam Isamu i Nymfę. Przeprowadziłem się niedawno do Polski. Mieszkam we Wrocławiu. 

- Aha. - Tylko na tyle było Cię stać. Puste "aha". "Aha", które doprowadziło mnie do białej gorączki. 

- Tylko tyle?! Nie widzieliśmy się cztery lata, a ciebie stać tylko na marne "aha"?! - wybuchłem. Wtedy nie rozumiałem, że właśnie tego chciałaś. Sprawdzałaś mnie, a ja byłem głupi i dałem się podejść.

- A co mam ci niby powiedzieć? Jakbyś nie zauważył już nie jestem twoją Jez.

I odeszłaś. Tak po prostu. Pozostawiając mnie w osłupieniu. Nadal byłaś moją Jez, ale ukrytą gdzieś głęboko. Ukrywałaś się przed światem, bo bałaś się, że on Cię skrzywdzi. Teraz to wiem, ale wtedy myślałem, że po prostu znienawidziłaś mnie tak, jak ja Ciebie te cztery lata temu. 

**********

Hej cześć siemanko,

No i nadszedł ten pamiętny pierwszy raz... to znaczy rozdział. 

W mediach macie jak mniej więcej wyobrażam sobie Jezebel. 

Dziękuję Misiaczeeeg za pomoc w przeglądaniu błędów i wszelkim poprawianiu (wcale nie udostępniam jej teraz ekranu, pls Domiś nie bij). 

Ogólnie to ostatnio katuję piosenkę Iron&Wine - Jezebel, stąd m.in. imię głównej bohaterki.

Ten fanfic zrodził się w mojej głowie kiedy to się kąpałam i słuchałam właśnie tej nutki xD

ROZDZIAŁ SIĘ SPODOBAŁ? ZOSTAW GWIZDKĘ, KOMENTARZ, CZY COŚ XD

Love ya! 

~aŁtoreczka tego shitu

Goodbye /NitroOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz