09.

513 53 17
                                    

TO NIE JEST OSTATNI ROZDZIAŁ! BĘDZIE JESZCZE JEDEN! 

Wbiegłem do budynku jak burza przy okazji potrącając kilka osób, które następnie zaczęły na mnie kląć. Mówi się trudno i biegnie się dalej.

Zdyszany dotarłem do Twojej sali, ale Ciebie w niej nie było. Pomieszczenie zastałem zupełnie puste. Łóżko zaścielone, okno zamknięte, półka pusta - wszystko jakbyś nigdy nie spędziła w nim ani minuty. 

Pomyślałem, że pewnie Cię przeniesiono. Zacząłem szukać Twojego lekarza. Okazało się, że był w swoim gabinecie wraz z Nymfą i Isamu. W pomieszczeniu panowała smutna atmosfera i przytłaczająca aura, ale początkowo się tym nie przejąłem. Błąd. Ja po prostu podświadomie nie chciałem tego zauważyć. W mojej głowie wciąż byłaś Ty. 

- Gdzie Jez? Przenieśliście ją? Wypisali? - wszyscy spuścili głowy, a lekarz pokiwał przecząco. - To... co się stało? - zapytałem nadal nie dopuszczając do swojej głowy myśli, że mogłabyś... sama wiesz.

- Niech pan usiądzie. - zwrócił się do mnie lekarz.

- Nie będę siadać póki mi nie powiecie gdzie do cholery jest Jezebel! - krzyknąłem. Zawsze byłem porywczy. Wiedziałaś to. Wszyscy wiedzieli.

- Sergiusz... ona... odeszła... - Szymek położył rękę na moim ramieniu. - Przykro mi.

- C-c-co? Nie. To niemożliwe! To jest kurwa niemożliwe! Jak?! Kurwa kiedy?! - Nie mogłem uwierzyć. Nie chciałem uwierzyć.

- Zgon nastąpił dzisiejszej nocy.

Tak Jezebel, zmarłaś 22 sierpnia o godzinie 1.34 czasu środkowoeuropejskiego. 

Trzy dni później odbył się Twój pogrzeb. Nie chciałem na niego przychodzić. Nie potrafiłem. Nie wiedziałem też czy będę mieć na tyle siły, by wytrwać na nim.

Udało mi się. Przyszedłem. Przetrwałem.

- Sergiusz?

- C-co? - głos Szymona wyrwał mnie z zamyślenia.

- Powiesz coś? 

- Ja?

- Znałeś ją najlepiej. 

Zgodziłem się. W zasadzie nawet nie wiem czemu. Może czułem, że jestem Ci o winien? A może po prostu tego potrzebowałem?

- Nie wiem co mam wam wszystkim powiedzieć. Nie będę płakał ani się żalił. Śmierć Jezebel dotknęła mnie cholernie mocno, więc może nie będę mówił o odejściu Jez. - zatrzymałem się. - Poznaliśmy się jeszcze za czasów szkolnych w Almerii i od razu między nami zaiskrzyło. Chociaż nie od razu było to widać. Jezebel zawsze zgrywała niedostępną. Ja jak największy bałwan próbowałem do niej podbijać, ale ona za każdym razem spławiała mnie. - na wspomnienie tamtego czasu na moich ustach pojawił się uśmiech Jez. - Pewnego dnia coś się zmieniło, jakby przełamała się, albo znudziła jej się zabawa w kotka i myszkę, która ciągle przede mną uciekała. Umówiliśmy się raz, drugi... i tak się to zaczęło. Chociaż wszystko zostało stłumione przez śmierć rodziców Jezebel. Ona wyjechała do Polski, a ja zostałem w Hiszpanii. Dopiero po latach spotkaliśmy się znowu. Przyznała, że nie wyjechała ze względu na rodziców, a na mnie. Nie chciała bym widział jak umiera. Zdiagnozowano u niej raka. Jednak kiedy została wyleczona bała się wrócić. - Oh Jezebel, gdbyś wtedy wróciła nie stał bym wtedy na Twoim pogrzebie i nie pierdolił tym wszystkim ludziom o naszym życiu. - Choroba wróciła, ale tym razem bez szans dla Jez na powrót do zdrowia. Spędziłem z nią da ostatnie miesiące. Kłóciliśmy się, unikaliśmy, by w końcu razem nawiać ze szpitala. Ups, chyba nie powinienem był o tym mówić. - zaśmiałem się gorzko. - Jezebel nienawidziła szpitali, a jak na złość spędziła w nich pół swojego życia. Wycierpiała się więcej niż ktokolwiek z nas, ale to sprawiło, że była silna. że pogodziła się z własnym losem i już nie cierpiała przed śmiercią. Spokojnie czekała na nią niczym na starą przyjaciółkę. - zamilkłem na moment, przełknąłem ślinę. - Kochałem Jezebel i mimo, że ani ona, ani ja nie wierzymy w Boga, mam nadzieję, że jeśli ten u góry naprawdę istanieje pozwoli nam kiedyś znów ją zobaczyć. - znów chwila ciszy. - Słyszysz Jezebel? Widzimy się w piekle! Przygotuj kurwa fajki! - krzyknąłem patrząc w niebo. Zszedłem ze swojego miejsca zostawiając ludzi zdziwionych moim końcowym "popisem".

Wiem, że będziesz czekać na mnie Jez, a kiedy się spotkamy już żaden świat nie zazna spokoju. 

*************

WOW ZABIŁAM JĄ. Kurwa, to w sumie nic dziwnego lol. 

BĘDZIE JESZCZE JEDEN ROZDZIAŁ!!! - takie podsumowanie losów naszych bohaterów i przyznam Wam szczerze, że numer 10 to mój ulubiony z rozdziałów, więc czekajcie! 

I jak Wam się podoba? Wolelibyście gdybym jej jednak nie zabiła?

Teraz przyznam się tak zupełnie szczerze: od początku wiedziałam jak ta historia się potoczy i też napisałam ją w całości dość szybko. 

W mediach macie piosenkę, którą bardzo bardzo, ale to BARDZO KURWA lubię.

Wykonawca: Iron&Wine
Tytuł: The Trapeze Swinger

Jak zwykle polecam zagłębić się w tekst, bo ze względu na niego tak kocham ten utwór.

PRZYJACIELU, KUMPLU ZŁOTY ZOSTAW GWIAZDKĘ I KOMENTARZ, PROSZĘ <3 

~ miła sympatyczna i zawsze uśmiechnięta Cat ;3

Goodbye /NitroOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz