05.

636 60 11
                                    

Dni mijały, a między nami było coraz lepiej. Nie wspominaliśmy przeszłości, bo to co było kiedyś chyba bolało nas tak samo mocno.

Tego dnia jednak sielankowy obraz miał zostać rozdarty przez czynnik trzeci - Twoja choroba, o której do tamtego dnia nie wiedziałem. 

Zasłabłaś. Tak po prostu wchodząc do salonu upadłaś na podłogę. 

Byłem w szoku. Nie wiedziałem co mam zrobić, ale Isamu i Nymfa jakby nie pierwszy raz spotykali się z czymś takim i szybko zareagowali. Bardzo dobrze, bo gdybyśmy się spóźnili zmarłabyś już wtedy, a ja chyba bym nie wytrzymał. 

Zabraliśmy Cię do szpitala. Spałaś przez kolejną dobę, a ja nie odchodziłem od Twojego łózka. Przeklinałem się w duchu za wszystko co złego Ci powiedziałem, bo lekarz dał mi świadomość, że możesz się już nie obudzić. Ale Ty byłaś silna. Dokładnie 10 lipca 2016 roku o godzinie 12.10 otworzyłaś oczy. 

Byłaś blada i widocznie osłabiona, ale nie wyglądałaś źle. Spojrzałaś na mnie i posłałaś mi zdziwione spojrzenie. Rozejrzałaś się po sali i jakby w obrazie znudzenia zaistniałą sytuacją zamknęłaś powieki, by po chwili znów je otworzyć i spojrzeć na sufit. 

Na Twoją prośbę pomogłem Ci się podnieść, byś mogła normalnie usiąść. 

- Ile tu leżę? - nie pytałaś co się stało. Wtedy nie zauważyłem, że tego nie zrobiłaś.

- Zemdlałaś wchodząc do salonu i jesteś tu już dobę. - Nie zdziwiłaś się tym co powiedziałem. Byłaś spokojna, bo już nie pierwszy raz Ci się to przytrafiło. Nie wiedziałem wtedy, że taka sytuacja powtórzyła się któryś już raz z kolei. - Lekarz mówił, że to coś poważnego, ale nie chciał mi powiedzieć co takiego. Nie powinnaś się chyba przemęczać. 

- Oni zawsze tak mówią. - powiedziałaś lekceważąco. - Poza tym to to co będę robić niczego już nie zmieni. 

- Jesteś na coś chora? - musiałem zapytać. Teraz żałuję, że nie ugryzłem się wtedy w język. Dla Ciebie choroba to był temat tabu.

- Nie twój interes. - Syknęłaś by potem z powrotem położyć się na szpitalnym łóżku. Twarz odwróciłaś w stronę okna dając mi jasny znak, że mam wyjść.

Będąc już na korytarzu usiadłem na jednym z tych kurewsko  niewygodnych plastikowych krzeseł. Nienawidziłem szpitali i Ty chyba też, ale spędziłaś w nich tyle czasu, że było Ci już wszystko jedno.

- Co jej jest? - zapytałem Szymka, który wyszedł właśnie z Amelią z gabinetu lekarskiego. 

- Nie ważne. - zbył mnie. Teraz wiem, że zrobił to na Twoją prośbę. Nie chciałaś bym wtedy wiedział. 

- Kurwa Isamu! Nikt nie chce mi powiedzieć co jej do cholery jest! Martwię się o nią, rozumiesz?! Była moją pierwszą miłością... - i znów popełniłem ten sam błąd. Powiedziałem o jedno zdanie za dużo. 

- Czekaj, czekaj... pierwszą miłością? Znaliście się wcześniej? - musiał zapytać przy okazji zmieniając temat. - Nie za późno jak na pierwszą miłość?

- Znaliście się już w Almerii, prawda? - zapytała Amelka. Widziałem, że podejrzewała to już wcześniej. 

Pokiwałem twierdząco głową.

- Czemu nic nie powiedziała...

- Co się między wami wydarzyło? - oczywiście Nymfa widziała też, że nasz niechęć do siebie nie jest bezpodstawna. 

- Byliśmy razem dopóki nie wróciła do Polski. Tyle.

- Zraniła cię. - trafiła w czuły punkt. Amelka znała mnie za dobrze. I za dobrze znała Ciebie.

Jezebel Malinowska zraniła TheNitroZyniaka - gościa, po którym wszystko spływa jak po kaczce, gościa, którego nie da się zranić i w końcu gościa, który nie ma uczuć.

- Nie chcę o tym gadać. - zacisnąłem pięści by nie wybuchnąć. Byłem nerwowy jeśli czyjeś słowa mnie dotknęły. Lubiłem swoją porywczość, bo to ona kształtowała mój charakter. 

Szybkim krokiem wyszedłem z budynku.

Na zewnątrz próbowałem się uspokoić. Uderzyłem kilka razy rękami o ścianę szpitala, a na koniec usiadłem, oparłem się o budynek i odpaliłem papierosa. 

Nie rozumiałem Jezebel. Nie rozumiałem, że umierasz. 

***

He he he, to znowu ja - wiem, wiem odgłosy niezadowolenia, ale hej! Jestem tu by pograć na waszych emocjach, przywiązać  Was do bohatera by na koniec brutalnie go zabić i sprawić, że mnie znienawidzicie lub zakończyć historię niespodziewanym happy endem, zadowolić czytelnika i nie narazić się na tłum z widłami i pochodniami chcący spalić mnie na stosie niczym czarownicę lub przebić serce kołkiem jak wampirzycy.

He he ja nie mam serca 8)))

No dobrze, przejdźmy do ogłoszeń parafialnych. 

W poniedziałek mała obsówka z rozdziałem, gdyż ponieważ bo żegnamy Francuzów, którzy przyjechali na ŚDM (mam 4 facetów na osiedlu! <3), a później znikam na ognisko klasowe. Także rozdział albo koło północy albo rano następnego dnia (hehe rano, czytaj: koło 16). 

Dziękuję za uwagę, Gargamel z Wami

d o b r e   p o m a r a ń c z o w e

<3 

~ miła, sympatyczna i z a w s z e uśmiechnięta Cat ;3 

Goodbye /NitroOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz