Odcinek ósmy

608 30 3
                                    


Wówczas gdy Shachi wrócił z łowów, Miyake wraz z Kanekim cierpliwie oczekiwali na przyjaciela, aby wrócił z nimi do rezydencji Tsukiyamy. Jednak problemem nie jest wrócić bez wyjaśnień, ale fakt, że Miyake nie zdążyła o wszystkim powiedzieć Kanekiemu. Gdyby mogła, najpewniej powiedziałaby to zanim wyznała mu miłość. Jednak zbyt długo chowała to w sobie. Kanekiemu wciąż w uszach brzęczy głos Miyake, mówiąca, że go kocha. I to sprawia, że jest szczęśliwy. Miyake zdążyła przebrać się w swój dawny strój Mima. Biały kubrak z króliczego futra, pod nim czarny kombinezon z dość obcisłym gorsetem i dekoltem. Plecy posiada nagie, a tygrysie białe pasy na gorsecie dodają nieco charakteru. Zakłada kaptur na głowę i maskę, szykując się w stronę jedenastej dzielnicy, skąd udadzą się do rezydencji Tsukiyamy. Kaneki pilnuje tyłów, a Shachi idzie ramię w ramię z Mimem. Jest lojalny swoim zasadom, a przyrzekł niegdyś Rize, że będzie pilnował i strzegł j e j kruszynki. Wbrew temu co się wydarzyło, zrobił to dla niej i póki co nie żałuje podjętych decyzji. Choć jego nozdrza stykają się z zapachem Rize, toteż twierdzi, że lepiej czuć jej zapach, niż nie czuć wcale. Innymi słowy, upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu.

Na miejscu, tuż popołudniu, stoją pod bramą, której strzegą o wiele więcej strażników, niż dwa dni temu. Mało tego, nim zdołali przedostać się do środka, zawołano Zmorę, czyli Satę Kyouyę. Miyake klnie pod nosem, Shachi szczerzy się, ponieważ będzie mógł spojrzeć w oczy dawnemu znajomemu, a Kaneki będzie próbował powstrzymać się od zabicia go. Kyouya zjawia się w samą porę, chociaż wygląda na spokojnego, wrze w nim wściekłość, jak nigdy dotąd. Ma blond włosy w nieładzie, pachnie apetycznie, a jego mięśnie napinają się pod każdym krokiem. Gdy dostrzega Mima w obecności Shachiego i Przepaski, czuje jakby ktoś wbił mu nóż w plecy. Jak ona mogła?, pyta się w duchu chłopak. Otwiera bramę, wpuściwszy nieproszonych gości do środka. Gdyby mógł złapałby dziewczynę za rękę, a Kanekiego i Shachiego wywalił na zbity pysk.

– Miyake-

– Mamy sprawę do Tsukiyamy – przerywa dziewczyna poważnym tonem. Unika kontaktu wzrokowego. – Wiem o co chcesz spytać. Niepotrzebnie narażałeś życie dla mnie. A atak na Shibuyi to iskra na beczkę prochu, którą wywołałeś, więc bądź z siebie dumny.

Włosy na plecach najeżają mu się, gdy słyszy jej zimny jak lód głos, bez nutki ciepła, czy jakiegokolwiek sarkazmu. Wtem łapie ją za rękę i przytrzymuje przy piersi, jednocześnie zbliżywszy jej ciało do siebie. Kaneki widząc to, reaguje szybko. Jego mina mówi, żeby trzymał się z dala od jego ukochanej.

– Zostaw ją – syczy.

Kyouya nie odpuszcza i wyrzuca jego dłoń w powietrze, kiedy próbuje sięgnąć po Miyake. Dziewczyna nic nie mówi, bo uścisk chłopaka jest niczym jak sztylet w serce.

– Ona jest moja.

– Nie sądzę.

– Zmora! Kopę lat! – wprasza się Shachi.

– No nie wierzę – mierzy go wzrokiem Sata. – Ty żyjesz. Szkoda tylko, że Rize i Ayato już nie.

Na te dwa imiona kładzie nacisk, spojrzawszy Kanekiemu w oczy z czystą pogardą i zawiścią.

– Puść ją wreszcie, bo pożałujesz.

Sata staje mu na drodze po raz kolejny, przy czym teraz stykają się czubkami nosów. Kyouya szarpie jej ramieniem, ale trzyma ją za plecami, aby Kaneki nie miał do niej dostępu. Warczą na siebie niczym dwa samce alfa.

– Wypierdalaj stąd, słyszysz? Sprowadziłeś na nas to gówno, więc w tył zwrot i na przód marsz, ty plugawy mieszańcu – mówi pogardliwie blondyn.

Tokyo Ghoul: QuinxOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz