Pierwszy

5K 199 255
                                    

Minęły dwa tygodnie. Nocne wizyty Bucky'ego w moim łóżku zrobiły się coraz częstsze. Najpierw były co kilka dni, teraz są już prawie codziennie. Jednak nadal nie zamieniliśmy ze sobą słowa, ani nie spojrzeliśmy sobie w oczy. Metalowa dłoń znajdująca się na moich ustach podczas naszych zbliżeń, skutecznie uniemożliwia mi zaczęcie jakiejkolwiek konwersacji lub odwrócenie się do bruneta twarzą w twarz. A nie ukrywam, że czasem chciałabym się odezwać. W nocy nie mam jednak możliwości, w dzień odwagi. Gdy mijamy się na korytarzu, czy w kuchni Bucky nawet na mnie nie patrzy, zachowując maskę obojętności, a ja oblewam się rumieńcem za każdym razem, gdy tylko przypomnę sobie, co ten facet ze mną wyczynia, gdy każdy domownik pogrążony jest we śnie. A raczej razem wyczyniamy. Otóż ostatnio zrobiłam się trochę śmielsza i zaczęłam "odwdzięczać" się brunetowi za przyjemność, jaką mi daje. Chociaż nadal nie mogę uwierzyć, w to co się dzieje i zdaję sobie sprawę z tego, iż nie jest to normalne pod żadnym względem, to z drugiej strony dodaje to słodkiego dreszczyku emocji do mojego wcześniej nudnego i przewidywalnego życia. 

Chociaż sama się sobie dziwię, że pozwalam Jamesowi się tak wykorzystywać.

Jestem słaba, a on cholernie uzależnia. 

I jak bardzo nie chciałabym tego przerwać, tak wiem, że tego nie zrobię. Bo nie wiem, co ten facet w sobie ma, ale moje ciało reaguje na jego dotyk jak narkoman na dawkę heroiny. Domaga się tego, czy mi się to podoba, czy nie. A nie ukrywajmy, podoba mi się. 

A dziś jest dzień, w którym mam szansę zamienić choć kilka słów z Bucky'm. Albo chociaż mu się przedstawić, bo nie sądzę, żeby wiedział jak mam na imię. 

Planowo powinnam mieć dziś wolne, ale Steve poprosił mnie, abym zajęła się Barnes'em. Miałam sprawić, aby 'znów wyglądał jak człowiek', jak określił to Kapitan. Podobno byłam jedyną osobą, którą Bucky zaakceptował do tej roli. Pochlebiało mi to i również się zgodziłam, bo w końcu to chyba jedyna okazja, żeby być sam na sam z brunetem i to w innych okolicznościach niż moje łóżko. 

Przebrałam się więc w szorty i czarną koszulkę i zapukałam w dębowe drzwi pokoju. Oczekując na otwarcie starałam się wymyślić, jakim sposobem mogę sprawić, aby Buck znowu przypominał człowieka. Właściwie to ja tam nic do jego wyglądu nie miałam. No, może jedynie mogłabym mu pomóc ogarnąć trochę te przydługie włosy. 

Przestąpiłam z nogi na nogę i ponowiłam pukanie. Dalej nic. Chwyciłam więc za klamkę. Drzwi ustąpiły, a ja delikatnie weszłam do środka, wzrokiem lustrując pomieszczenie. Bucky siedział przy otwartym oknie, tyłem do drzwi i palił papierosa, co mogłam stwierdzić, gdyż znad jego głowy unosił się mały obłoczek dymu.

- Dach jest lepszy. - mruknęłam podchodząc bliżej.

- Hmm? - w końcu zauważył moją obecność i, jakby lekko niechętnie, podniósł na mnie wzrok. I w tym momencie po raz drugi w życiu mogłam spojrzeć mu w oczy. Miały w sobie jakąś dziwną głębie, w której totalnie się zatraciłam. Do rzeczywistości przywróciło mnie dopiero wyrzucenie niedopałka przez mężczyznę.

- Na dachu lepiej się pali... Nieważne. Zbieraj się. Idziemy.

- Gdzie? - zapytał stając na przeciwko mnie.

- Do fryzjera. Słyszałam, że mam cię przywrócić do normalności.

- To chyba raczej niemożliwe. - mruknął pod nosem odwracając się do mnie plecami, jednak ja i tak to usłyszałam.

- Daj mi spróbować. Pozwól sobie pomóc. 

- Ok, ale nigdzie nie idę. Ty to zrób. - otworzyłam szeroko oczy. Tego się nie spodziewałam. A chyba powinnam. W końcu to było do przewidzenia, że Barnes nie da się wyciągnąć na miasto, tym bardziej jeśli ktoś obcy miałby go dotykać. 

- Nie wiem, czy sobie poradzę. - szepnęłam bojąc się brać tak wielką odpowiedzialność na swoje barki. Jeśli coś zepsuję, nie chcę być zdana na łaskę lub nie łaskę, stojącego kilka kroków ode mnie bruneta. 

- Spróbuj. - powiedział ironicznie, zapewne nawiązując do moich wcześniejszych słów. Czy ja mam wrażenie, czy moja lekka niepewność zaczyna go bawić?

- I nie bądź taka nieśmiała. Bo pomyślę, że w nocy mylę pokoje. - dokończył, a mnie zatkało. Otworzyłam nawet lekko usta, jakbym chciała mu coś odpowiedzieć, ale żaden dźwięk nie wydobył się z mojego gardła. Odwróciłam jedynie wzrok i skierowałam się do łazienki w poszukiwaniu jakiś nożyczek. 

Gdy wróciłam, Bucky już siedział na łóżku bacznie mnie obserwując. Szczerze mówiąc, czułam się niezręcznie w tej sytuacji, chociaż biorąc pod uwagę moje kontakty z nim, raczej nie powinnam.

- A tak w ogóle to jestem... - zaczęłam.

- Wiem, jak masz na imię, Elissa. - dokończył za mnie James, unosząc lekko lewy kącik ust do góry. Ja również delikatnie się uśmiechnęłam, bo nigdy mu się nie przedstawiałam, co świadczyło o tym, iż sam musiał się tego dowiedzieć.

Podeszłam bliżej, tak że dotykałam swoim udem uda mężczyzny, wzięłam głęboki wdech, a następnie chwyciłam niewielkie pasmo brązowych włosów w dwa palce.

~~

- Gotowe. - oznajmiłam i zeszłam z materaca. Podczas ścinania mu włosów musiałam co jakiś czas zmieniać pozycję, aby mieć lepszy dostęp do pasm, przez co znajdowałam się właśnie tuż za nim. 

- I co? Teraz bardziej przypominam człowieka? - zapytał sarkastycznie również wstając i udając się do łazienki, żeby móc obejrzeć swoją nową fryzurę.

Według mnie wyglądał dużo lepiej. Skróciłam mu tył i boki, zostawiając dłuższy przód, aby mógł go sobie zaczesać do tyłu. W końcu nie wyglądał już jak bezdomny, jak to kiedyś go określił Wilson.

- Nie jest najgorzej. Dzięki... chyba. - odezwał się, gdy z powrotem przekroczył próg pokoju. 

- Cieszę się, że ci się podoba. I że w końcu rozmawiamy. Twoje nocne wizyty są przyjemne, ale miło by było gdybyśmy mogli czasami normalnie pogadać, Bucky.

- No i nieśmiałość zniknęła. - stwierdził unosząc jedną brew do góry.

Przewróciłam oczami i sięgnęłam za siebie, a następnie rzuciłam w jego stronę zwinięty materiał. 

- Co to? 

- Koszulka. Steve kazał mi kupić ci kilka ubrań. Przymierz.

- Krótki rękaw. - mruknął niezadowolony, uważnie obserwując trzymany w ręce biały T-shirt.

- Ja tam lubię to metalowe ramię. Jest częścią ciebie. - powiedziałam zanim zdążyłam ugryźć się w język. 

Bucky spojrzał na mnie wzrokiem, którego nie byłam w stanie rozszyfrować i zdjął swoją bluzkę z długim rękawem. Widok jego nagiego torsu spowodował dziwny ucisk w moim podbrzuszu oraz przygryzienie dolnej wargi. Brunet zauważył to i po nałożeniu prezentu ode mnie, podszedł bliżej. Metalowe ramię prawie całkowicie niezasłonięte przez materiał koszulki prezentowało się... doskonale. Zmierzyłam mężczyznę wzrokiem i kierowana dziwnym impulsem, przyciągnęłam go za kark i wpiłam w jego wargi całując namiętnie. To był nasz pierwszy pocałunek. Znaliśmy swoje ciała prawie na pamięć, ale nigdy nie posmakowaliśmy nawzajem swoich ust. I kiedy już chciałam objąć go mocniej, Bucky nagle gwałtownie odsunął się ode mnie.

- Wyjdź. - warknął przez zaciśnięte zęby. Zmarszczyłam brwi.

- Wyjdź stąd. - powtórzył dosadniej, podchodząc do okna i odpalając papierosa.

Spełniłam jego żądanie, głośno zamykając za sobą drzwi. 

Idiotka.

Dziś trochę inaczej. Przepraszam. Wiem, że zepsułam. Jestem gotowa na krytykę.

A najgorsze było to, że uzależniał... | Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz