Tak jak się spodziewałam, po moim idiotycznym wyczynie, wizyty Bucky'ego ustały. Nie wiem do końca, co zrobiłam źle. To był tylko pocałunek. Rozumiem, że w jakiś sposób mogłam go wystraszyć tak rzucając się na niego, ale z drugiej strony to on zaczął do mnie przychodzić, to on zainicjował nasze zbliżenia, to zawsze on był tym odważniejszym. I nagle kiedy ja postanowiłam przejąć inicjatywę, odepchnął mnie.
A teraz leżę sama w łóżku zaciskając nogi wokół kołdry, aby ukryć, iż moje ciało tęskni za dotykiem jego zachłannych i nienasyconych rąk. Dotykam dłonią czoła zastanawiając się, jak mogłam doprowadzić do tego, aby seks z facetem, którego nawet dobrze nie znam, stał się dla mnie takim uzależnieniem.
Gorszym niż papierosy.
Tą myślą przypominam sobie o nikotynie, i wiedząc, że i tak nie będę w stanie zasnąć, odsuwam kołdrę i wstaję z materaca. Chwytam paczkę papierosów leżącą na stoliku nocnym, a następnie wychodzę z pokoju. Windą wjeżdżam na samą górę, po czym wchodzę na dach Avengers Tower. Jest stąd niesamowity widok na cały Nowy Jork. Neony billboardów sprawiają, że ledwo da się zauważyć, iż nastała już noc. Przypominają mi o tym jedynie miliony małych gwiazdeczek migoczących nad moją głową. Spoglądam na nie przez chwilę, po czym otwieram paczkę trzymaną w dłoni i wyjmuję z niej pojedynczego papierosa. Wkładam go do ust i mam zamiar odpalić, gdy dociera do mnie, że nie zabrałam ze sobą zapalniczki. Przymykam oczy, klnąc pod nosem i wrzucam nietkniętą fajkę z powrotem do paczki. Odwracam się na pięcie i wracam do pokoju po źródło ognia.
Otwieram drzwi i nie włączając światła podchodzę do stolika, na którym powinna leżeć zapalniczka. Już wyciągam rękę, aby ją wziąć, gdy blask latarni ulicznej zaczyna odbijać się w czymś metalowym leżącym na moim łóżku.
Metal.
Bucky.
Odwracam głowę w tamtą stronę. James leży na moim łóżku i jedyne, co jestem w stanie zobaczyć to metalowe ramię odbijające światło. Przygryzam wargę, aby powstrzymać uśmiech cisnący mi się na usta. Tęskniłam za nim.
- Gdzie byłaś? - pyta, przerywając ciszę.
- Wyszłam zapalić, ale nie wzięłam zapalniczki. - odpowiadam, rzucając paczkę na stolik. Już wiem, że tej nocy zaspokoję swój inny głód.
Kładę się obok niego, tym razem w taki sposób, że jesteśmy twarzą w twarz. Boję się wykonać jakikolwiek ruch, aby znowu go nie spłoszyć, więc pozostaję w swojej pozycji. Niespodziewanie Bucky wyciąga zdrową rękę i dłonią delikatnie dotyka mojego policzka. Przymykam lekko powieki na ten gest i także mam zamiar podnieść rękę, ale brunet nagle gwałtownie zrywa się z miejsca. Metalową dłonią przytrzymuje moje nadgarstki w górze, a sam zawisa nade mną oddychając ciężko. Syczę z bólu, czując że jego ucisk jest trochę zbyt mocny, jednak jedyne co zyskuje to jeszcze silniejszy nacisk. Wykrzywiam twarz w grymasie, gdy James nachyla się i zaczyna całować moją szyję. A raczej przygryzać skórę, bo bardziej czuję jego zęby niż usta.
- Bucky, to boli. - mruczę prawie szeptem, próbując uwolnić moje skrępowane ręce. W odpowiedzi dostaję jedynie zadziorny uśmiech i przygryzienie mojej dolnej wargi. Nie wiem dlaczego taką radość sprawia mu zadawanie mi bólu. Zaczynam wiercić się na łóżku, co skutkuje tym, że zdrowa ręka Bucka ląduje na moim biodrze przytrzymując mnie w miejscu. Zagryzam zęby i poruszam palcami dłoni, bo czuję, jak zaczynają mi drętwieć przez żelazny ucisk zatrzymujący mi dopływ krwi.
- James, proszę.
Brunet nachyla się i przygryza płatek mojego ucha, jednocześnie poluźniając uścisk. Coś czuję, że moje nadgarstki przybrały właśnie purpurowy kolor w miejscu, gdzie metal stykał się ze skórą. Witajcie długie rękawy.
Nasze spojrzenia spotykają się na chwilę, gdy Barnes podnosi głowę, lecz przez ciemność panującą w pokoju nie jestem w stanie dokładnie zobaczyć jego twarzy. Jestem natomiast w stanie poczuć jego ludzką rękę jednym ruchem brutalnie rozdzierającą moje majtki. Otwieram usta, łapczywie nabierając powietrza w płuca. Bucky rozpina spodnie i nie bawiąc się w delikatność, rozchyla moje uda. Gwałtownie wchodzi we mnie, a moje plecy odrywają się od materaca wyginając w niewielki łuk.
Ręce nadal mam skrępowane nad głową, więc nie mogę wykonać nimi żadnego ruchu. Przygryzam jedynie wargę, aby nie zacząć krzyczeć z rozkoszy, gdy James przyspiesza, po chwili czując na języku metaliczny smak krwi. Nie mogę jednak nie wydać z siebie żadnego dźwięku i z moich ust wyrywa się pojedynczy jęk, stłumiony niemal od razu przez ciepłą dłoń bruneta. Nasze spojrzenia ponownie się krzyżują, ale tym razem Buck nie odwraca wzroku i uważnie wpatruje się w moje oczy, dysząc ciężko.
Pierwszy raz uprawiamy seks w ten sposób. Patrząc na swoje twarze, zaczerwienione od emocji i wykrzywione w grymasie zbliżającego się orgazmu. Jest jednakże coś, co pozostało bez zmian. Nadal nie ma w tym żadnego uczucia. Jest tylko czyste pożądanie i chęć zaspokojenia zwierzęcych żądzy władających naszymi ciałami.
Pozostawiam ten rozdział bez komentarza.
Podziękowania dla sraczopopychacz za wykonanie okładki <3
CZYTASZ
A najgorsze było to, że uzależniał... | Bucky Barnes
Short Story"You know I need you, just like you need me" Opowieść o poszukiwaniu zrozumienia, akceptacji, bliskości oraz miłości przykryta sporą dawką seksu. Okładka wykonana przez @hoodcutie