Cieszyłem się jak małe dziecko, które dostało nową zabawkę na święta. Byłem tak szczęśliwy jak typowa nastolatka, która właśnie dostała bilet na koncert swojego największego idola. Nie mogłem porównać swojej radości do dwóch wyżej przedstawionych sytuacji, bo szczęście, jakie odczuwałem w tej chwili, było większe niż cokolwiek innego. Pierwszy raz od kilku dni, a być może nawet tygodni, byłem szczęśliwy. Nie mogłem przestać się uśmiechać. Mimo tego, że siedziałem w więzieniu. Mimo tego, że zabiłem Josha. Mimo tego, że byłem nikim.
Wiedziałem, że jest ze mną źle. Miałem tego pełną świadomość. Wiedziałem, że tak naprawdę Josh, z którym przed chwilą rozmawiałem, którego widziałem i który pomógł mi wyjść z więzienia, nie był prawdziwy. Wiedziałem, że to mój umysł robił mi psikusy i to przez niego widzę Josha, który przecież został zabity przeze mnie. Może swój udział miał tu też Blurryface, ale jego o to nie podejrzewałem. On chciał dla mnie jak najgorzej. Gdyby chciał dla mnie dobrze, nie przysłałby tu mojego najlepszego, nie żyjącego już przyjaciela. To nie była jego sprawka, wiedziałem to na sto procent.
Josh szedł obok mnie. Szedł spokojnie, z uśmiechem na twarzy, nic nie mówiąc. Ja też nic nie mówiłem. Słowa były zbędne. W tej chwili liczyła się tylko wolność, którą odzyskałem. Czułem to w kościach. Czułem tą radość, której tak bardzo mi brakowało. Czułem podekscytowanie, bo miałem przecież niedługo zobaczyć Jennę. Miałem tylko nadzieję, że ją znajdę. Skoro miałem przy sobie Josha, mogłem być pewien tego, że doprowadzi mnie do domu, a przynajmniej wskaże właściwą drogę. Skoro najgorsze mieliśmy już za sobą, teraz mogło być tylko lepiej. Nie było innego wyjścia.
Wokół nas panowało zamieszanie, ale było ono powiązane z radością. Wszyscy naokoło cieszyli się z tego, że jesteśmy wolni. Co prawda, mawia się, że nawet ludzie w więzieniach są wolni, ale psychicznie, nie fizycznie. No cóż, jeśli chodzi o mnie, kiedy byłem wolny fizycznie, psychicznie zdecydowanie wolny nie byłem.
- Wiesz, gdzie iść? - spytałem Josha, który szedł obok mnie, nie przestając się uśmiechać. Ja nie mógłbym uśmiechać się przez tak długi czas, więc dla mnie to, co robił Josh, było wręcz niewykonalne. Nawet jeśli chodziło o tak pozornie głupią czynność jak uśmiechanie się.
- Wiem wszystko, Tyler. Zmarli wiedzą wszystko. A przynajmniej wiedzą więcej, niż śmiertelnicy.
- Przecież ty też kiedyś byłeś śmiertelnikiem. Wiesz, za życia.
- To prawda, ale teraz żyję w inny sposób i wiem wszystko. Jestem zmarły, nie żyję, nie ma mnie.
- Niby tak, ale przecież tu jesteś. - powiedziałem, marszcząc nieznacznie brwi.
- Znów masz rację, ale tylko ty mnie widzisz. Nikt inny. Tylko ty możesz mnie zobaczyć. Ty i twoja wyobraźnia. Żyję w twoim umyśle. - odrzekł chłopak.
- W nim zawsze będzie żyć, ale chciałbym mieć cię przy sobie, Josh. Wiem, że to ja cię zabiłem i przeze mnie cię tu nie ma, ale nawet nie wiesz, jak bardzo chcę, żebyś wrócił. - oznajmiłem, wbijając wzrok w ziemię. Nie miałem serca, aby patrzeć się Joshowi w oczy, kiedy to mówiłem. Kochałem go całym swoim sercem, a teraz? Teraz jego już nie było.
- Dobrze wiesz, że to niemożliwe. - rzekł, jednak po chwili ciszy kontynuował. - Nie chciałem umrzeć, ale Blurryface zdecydował. To nie ty mnie zabiłeś, a jedynie twoje ciało wykonało polecenie Blurryface'a. Zresztą, już o tym rozmawialiśmy. Nie widzę żadnego sensu w rozdrapywaniu starych ran, Tyler. Poważnie, pogódź się z tym, że mnie już nie ma i ciesz się życiem i wolnością, którą przecież dopiero co odzyskałeś. - rzekł, tym razem uśmiechając się do mnie. Również posłałem mu niewymuszony uśmiech, jednak nie był on w pełni szczery i prawdziwy. Nie był zgodny z moimi emocjami, ale często robiłem rzeczy niezgodne z tym, co czułem, po to tylko, aby chociaż na chwilę uszczęśliwić Josha. Oczywiście, robiłem to tylko za jego życia, choć ta chwila przypomniała mi te wszystkie fantastyczne momenty, jakie razem przeżyliśmy. W dalszym ciągu nie dowierzałem, że to koniec.
CZYTASZ
Heathens - twenty øne piløts
Fanfiction- Jak czuje się Joseph? - Mówi, że znów go widział. Nie przestaje rysować jego portretów. - Przecież Dun nie żyje. Jak może go widzieć? - On widzi więcej niż myślisz. On widzi wszystko, czego nie widzimy my. #16 miejsce w opowiadaniach - 04.10.2016...