Kolejne dni mijały, a ja nie czułem nic. Było to dziwne, bo od dawna nie czułem się niczym zakłopotany. Nie martwiłem się o nic, nie bałem się niczego. Wszystko wróciło do spokojnych dni, których ostatnio zaznałem będąc nastolatkiem. W dalszym ciągu nie do końca wiedziałem, co się stało. Nie rozumiałem tego, jak Blurryface mógł mi się poddać. Nie wiedziałem, dlaczego Blurryface skrzywdził Jennę i nawet jeśli go już nie będzie, na zawsze pozostanie w naszej rodzinie.
Wieczorami często myślałem o tym, co się stanie, kiedy Jenna urodzi. Nie spodziewałem się, że moja żona urodzi zdrowe i piękne dziecko. To zwyczajnie nie miało prawa się zdarzyć. Musiałem być przygotowany na wszystko, a bałem się. Bałem się najgorszego.
Nie chciałem sobie nawet wyobrażać, jak będzie wyglądało to dziecko. Nie wierzyłem w to, że będzie ono wyglądało normalnie. Musiało przecież odziedziczyć pewne cechy po ojcu. Boże, jak trudno się to wymawia, kiedy to nie ty jesteś ojcem dziecka swojej żony.
Jenna nie rozmawiała ze mną dużo. Zamknęła się w sobie, ale wcale jej się nie dziwiłem. I tak byłem pod podziwem tego, jak długo wytrzymała z tym, że nie mówiła mi nic o swojej ciąży i o prawdzie z nią związanej. Rozumiałem to. Bała się. Blurryface zagroził, że mnie skrzywdzi, jeśli Jenna cokolwiek mi powie. W końcu jednak musiał nadejść ten dzień. Jenna o wszystkim mi powiedziała, a Blurryface zamiast się wściec, zwyczajnie mi się poddał. W dalszym ciągu tego nie rozumiałem, ale cieszyłem się, że już od ponad trzech tygodni Blurryface mnie nie dręczył.
Jenna nie chodziła do lekarza na badania. Bała się, że dowie się czegoś, czego nie chciałaby się dowiedzieć. Byłem pewien, że lekarz z pewnością na badaniu USG zauważy pewne nieprawidłowości chociażby w wyglądzie dziecka. Obawiałem się, że jego lub jej twarz będzie przypominała maskę halloweenową, a nie prawdziwego człowieka. To było bardzo prawdopodobne, a ani ja ani Jenna nie chcieliśmy o tym wiedzieć.
Kolejną sprawą, nad którą się zastanawiałem było to, gdzie podział się Blurryface. Wyraźnie nie czułem jego obecności w swoim umyśle, co z jednej strony było niepokojące, ale z drugiej strony byłem szczęśliwy. Mój stan można było nazwać szczęściem w nieszczęściu. Plusem było to, że Blurryface mnie opuścił, ale wielkim minusem był fakt, że Jenna nosiła w sobie dziecko Blurryface'a. Nie mogłem sobie tego wybaczyć.
Pewnego dnia poszedłem do swojego pokoju i klęknąłem przy łóżku. Oparłem o nie łokcie i złożyłem ręce jak do modlitwy. Bo to właśnie miałem zamiar zrobić. Pomodlić się, ale nie do Boga. Chciałem porozmawiać z Joshem. Chciałem odbyć z nim prawdziwą rozmowę, a wiedziałem, że modlitwa była moim jedynym wyjściem. Blurryface przez długi czas oszukiwał mnie, że rozmawiam z Joshem, podczas gdy tak naprawdę mówiłem do Blurryface'a. Czułem się oszukany i zdradzony, ale nie mogłem nic na to poradzić, jak tylko pogodzić się z tym i żyć dalej. Taki był mój plan. Żyć. Po prostu żyć. Tylko żyć.
- Przepraszam cię, Josh. Wiem, że może nie powinienem tak zaczynać tej rozmowy, ale i tak będę mówił tylko ja. Ty mi przecież nie odpowiesz. Już nigdy nie usłyszę twojego głosu.
To był dopiero początek, a ja już się załamałem. Chciałem płakać, ale musiałem się przed tym powstrzymać. Długo przygotowywałem się do tej chwili i nie miałem zamiaru przerwać.
- Przepraszam cię, że to wszystko, co mówiłem do ciebie, tak naprawdę trafiało do Blurryface'a. Czuję się z tym strasznie i wierz mi lub nie, ale nie mogę przestać o tobie myśleć. Blurryface uzmysłowił mi, że to ja cię zabiłem. A wiesz, co jest najgorsze? Ja mu uwierzyłem.
Odetchnąłem. Potrzebowałem przerwy. Tego było za wiele.
- Oboje nienawidzimy Blurryface'a, Josh. Tak właściwie to ja go nienawidzę, a ty go nienawidziłeś, bo już nie żyjesz. Wiesz jak trudno mi o tym mówić? Kiedy myślę o tobie, czuję ból, ale słowa są gorsze. Nigdy nie lubiłem mówić. Ale ty o tym wiedziałeś. Ty wiedziałeś o wszystkim, Josh. - powiedziałem, po czym zamknąłem oczy. Tak łatwiej było mi się skupić. - Wiem, że na pewno gdzieś tam jesteś i patrzysz na to, co się ze mną dzieje. Na pewno wiesz o Jennie. Ty wiesz o wszystkim, Josh. Ty zawsz wiedziałeś co się święci, zanim ci cokolwiek powiedziałem. To było świetne. Powinieneś był pójść do jakiegoś teleturnieju z zagadkami. - zaśmiałem się, wspominając niektóre chwile, które spędziłem z moim najlepszym przyjacielem. Miałem rację, jeśli chodziło o odgadywanie, co się działo. Kiedy przychodziłem do Josha z jakimś problemem, a praktycznie zawsze przychodziłem do niego właśnie z powodu problemów, nie musiałem nic mówić, a on już wiedział, co się stało.
CZYTASZ
Heathens - twenty øne piløts
Fanfic- Jak czuje się Joseph? - Mówi, że znów go widział. Nie przestaje rysować jego portretów. - Przecież Dun nie żyje. Jak może go widzieć? - On widzi więcej niż myślisz. On widzi wszystko, czego nie widzimy my. #16 miejsce w opowiadaniach - 04.10.2016...