Pulsujący ból rozprzestrzeniał się po jej ciele, na kilka chwil otumaniając ją całkowicie. Nie udało jej się zarejestrować momentu w którym zatoczyła się w tył i wpadła w ramiona Ruperta. Jej dłonie machinalnie powędrowały do bolącego policzka zakrywając czerwony ślad jaki powstał na skutek potężnego uderzenia. Jeszcze przez dłuższy okres czasu nie była świadoma rozgrywającej się wokół niej sceny. Każdy dźwięk dochodził do niej z opóźnieniem, obrazy przewijały się jak na starej kasecie, jednakże ona w tym wszystkim byłą jak niemowlę- nie zwracała na nie uwagi, nie interesowały ją. Szukając jakiegoś punktu oparcia mocniej wbiła się w klatkę piersiową swojego partnera. Pytanie, kilka słów dudniło w jej głowie i jak normalnie od razu by na nie odpowiedziała teraz miała z tym olbrzymi problem.
Co się stało? Dlaczego się stało?
Gdyby stereotypy zachowań można by zaszufladkować do pojedynczych schematów, wrzucić do kilku różnych worków, ona musiałaby wziąć wszystkie na raz by odpowiednio zachować się w tej sytuacji. Z jednej strony miała olbrzymią potrzebę oddania kobiecie, wymierzenia sprawiedliwości jednak z drugiej strony jej ciało zmiękło, nie miała siły by wykrzesać z siebie chociażby gram energii. Czuła się słaba i otumaniona przez zastrzyk adrenaliny, która teraz swobodnie krążyła w jej żyłach. A to był dopiero początek starcia.
Powoli budząc się z transu podjęła próbę skupienia się na jednej rzeczy. Przesunęła wzrokiem po długich nogach kobiety, która jak się okazało nie była jej obca mimo że warstwa tapety, którą można by zdzierać płatami nieco zmieniła wyraz jej twarzy, a odważna sukienka nieco za mocno eksponowała jej „atuty", po chwili tracąc nią zainteresowanie. Po chwili jej wzrok przykuł inny kształt. Odruchowo zacisnęła dłonie na czymś, co przez chwile wydawało jej się swoją sukienką, dopiero później okazało się że tak naprawdę cały czas trzymałą się kurczowo rękawa Ruperta, i otworzyła szerzej usta. Zbyt zszokowana by cokolwiek powiedzieć odwróciła twarzy, chowając zaczerwieniony policzek pod warstwą włosów. Dopiero w chwili, gdy dłoń Ruperta spoczęła na jej ramieniu a jego smutne oczy odnalazły jej zaczęła wracać do rzeczywistości. Pierwszym co do niej doszło był krzyk. Piskliwy i niesamowicie irytujący przeplatany z głębokim, męskim basem, który tak doskonale znała. Chodź twarz Jacka nie zdradzała nic jego dłonie zaciśnięte w pięści oraz niskie ton głosu wystarczały, by prawidłowo zdefiniować jego stan. Widziała bijącą od niego wściekłość zmieszaną ze strachem i rezygnacją, widziała jak ostatkami sił trzyma się przy zdrowych zmysłach i bardzo możliwe, że gdyby nie tłumy ludzi skupionych na ich sprzeczce już dawno wyciągnąłby kobietę na zewnątrz. Przełknęła gorączkowo ślinę znów wracając do Jeannette. Jej wielkie usta nie zamykały się nawet na sekundę z każdą chwilą otwierając się coraz szerzej i szerzej. Aż dziwne, że jeszcze nie wybuchły z nadmiaru botoksu.
- Nie waż się mnie dotykać, Jacksonie. Ta żmija sobie na to zasłużyła- każde słowo wypływające z jej ust było przesycone jadem. Aż dziwne, że wyrzucana przez nią ślina nie zrobiła ani jednej dziury w podłodze- Gdyby ta pindzia mi cię nie zabrała wszystko byłoby jak dawniej, tymczasem mimo moich próśb ty nadal do niej lgnąłeś i lgniesz nadal!- Jack milczał patrząc wciąż na blondynkę jak gdyby była jakimś egzotycznym okazem w zoo. Jego milczenie zabolało Minę bardziej niż sam policzek i choć niechętnie się do tego przyznała, chciała by coś powiedział i stanął w jej obronie. Jak jej najlepszy przyjaciel.
- Na litość boską uspokój się kobieto!- Rupert wystąpił przed Minę zakrywając ją własnym ciałem. Bezwolnie oparła się czołem o jego plecy- Zaraz wezwę policję jeżeli się nie uciszysz.
Idealne brwi Jeannette uniosły się ku górze. Oparła ręce na biodrach wydymając usta w jego kierunku.
- Grozisz mi?
CZYTASZ
Na głębokich wodach [W trakcie poprawy]
Romantik~ przekonaj się sam Okładka by yenneferslut EDIT: Poprawki dotyczą zarówno treści jak i samej ortografii oraz interpunkcji. Fabuła się zbytnio nie zmieni, co najwyżej zostanie rozbudowana i delikatnie dopieszczona. Niemniej jednak sens opowieści po...