- Co??!!- głos Maggie zdawał się być jeszcze bardziej piskliwy niż zazwyczaj. Mina aż cofnęła słuchawkę nieco od ucha by nie ogłuchnąć- Do czego ten świat zmierza. Cholera jasna.
- Zareagowałam podobnie, tyle że nie byłam tak bardzo wylewna- mruknęła pod nosem zaciskając palce na nasadzie nosa.
- Ale jak to? Co wyście tam robili, że zdobył się na takie wyznanie? Boże proszę cię nie mów, że wy..
- Nie nic z tych rzeczy- przerwała jej nie ukrywając swojej irytacji- staliśmy w kuchni, on robił jedzenie i tak jakoś wyszło, że zaczęliśmy gadać o uczuciach, porównał całowanie mnie do obiadu, a potem no, sama nie wiem. Tak jakoś wyszło.
- I co było dalej?
Nic.
Jako że chwila milczenia między nami przedłużała się niemiłosiernie koniec końców obydwoje bez słowa odsunęliśmy się od siebie. Nie musiała na niego patrzeć by wiedzieć, że jest zawiedziony. Może nawet wściekły i przede wszystkim zraniony. Milczenie było jednym z gorszych posunięć, jednak w tamtej chwili nie miała pojęcia jak inaczej to rozegrać. Zdumienie, zmieniło się w totalne zaskoczenie a to natomiast odebrało jej mowę. Długo po tym nie mogła z siebie wydusić nawet cichego jęku. Dopiero po godzinie gdy szok minął odważyła głos wrócił i pierwszym co zrobiła był telefon do Maggie. Potrzebowała rozmowy z kimś kto znał się lepiej na tych sprawach. Albo po prostu pragnęła rozmowy ze swoją przyjaciółką. Najchętniej od razu by do niej pojechała gdyby nie Olivier. I gdyby nie fakt, że nie miała kluczyków do samochodu Jacka.
Szybko zabrała telefon z torebki i jak najciszej by nie obudzić synka wyszła z pokoju. Usiadła prze drzwiami opierając się plecami o ścianę i wykręciła numer przyjaciółki.
Z zamyślenia wyrwał ją niecierpliwy ton Maggie.
- Więc?
- Nic nie powiedziałam. Nie wiedziałam co mam powiedzieć- westchnęła cicho- Czułam się jak nastolatka wzdychająca do kapitana szkolnej drużyny koszykówki. Taka onieśmielona, i totalnie zbita z tropu.
- I dlatego postanowiłaś go tak potraktować?
- Jak niby?
- Milcząc. Obydwie doskonale wiemy, że to go najbardziej rani. Brak odpowiedzi. Już raz przechodził przez coś takiego z Alison. Pamiętasz jaki wtedy był?
- Zamknięty w sobie i niezbyt rozmowny.
- Właśnie. Słuchaj- zaczęła- Wiem, że ta sytuacja jest ciężka. Pamiętam jak mówiliście, że jesteście jak rodzeństwo, żeby ludzie przestali wam mówić jak to przyjaźń damsko-męska nie istnieje. I że w tej chwili możesz czuć się rozdarta- sponiewierana, ale przede wszystkim niezdrowo podniecona po tym chwilowym zbliżeniu- ale jeśli dalej to pociągniesz, to możesz zniszczyć wszystko. Nie ma innej osoby, która mogłaby cię zastąpić w roli jego przyjaciółki i pocieszycielki, wiesz o tym. Mało tego, Mina zastanów się nad tym. Nad całą sytuacją i zadaj sobie jedno ważne pytanie: czy przypadkiem nie czujesz tego samego.
Głośne prychnięcie wydobyło się z ust Miny. Gdyby miała coś w ustach zapewne teraz mogłaby to podziwiać na przeciwległej ścianie. Jej gwałtowna reakcja była potwierdzeniem wszystkich wcześniejszych domysłów zarówno jej jak i otoczenia, choć nadal starała się nie dopuścić do siebie tej myśli. Nie mogła przecież pochwalić się tym samym uczuciem, nie mogła przecież powiedzieć mu tego samego, odpowiedzieć na jego uczucia.
Nie mogła go kochać.
Z trudem przełknęła gulę rosnącą w jej gardle. Natłok myśli ciążył jej niemiłosiernie i z każdą chwilą stawał się coraz bardziej nieuporządkowany. Chaos wkradł się do jej głowy psując dosłownie wszystko. Przez kilka chwil zapomniała kim jest i jak się nazywa. Dopóki kątem oka nie dostrzegła znajomego kształtu.
- Pomyślę nad tym- mruknęła do telefonu jednocześnie wstając i wpatrując się stojącego nieopodal Jacka. Mokre włosy przyklejały mu się do twarzy, zasłaniając nie tylko oczy ale i połowę policzka. Woda kapała z niego niemal ciurkiem, jednak nie wyglądał by mu to przeszkadzało. Nieobecny wzrok miał skupiony na niej i mogłaby przysiąc, że nawet z tej odległości dostrzegła w nim błysk. Dokładnie w tej chwili, gdy ich spojrzenia się spotkały- Maggie, muszę kończyć. Zadzwonię do ciebie jutro, jak Olivier wstanie. Zatęsknił za tobą.
- Dobrze. Daj znać jak dalej rozwija się sytuacja. Wolę się przygotować mentalnie na to co ma nadejść. I
- Dobrze. Dobranoc.
- Dobranoc- od razu po zakończeniu rozmowy schowała telefon do tylnej kieszeni jeansów- jest ciepła woda?- wypaliła.
Mężczyzna pokręcił głową i zbliżył się do niej nieznacznie. Nie na tyle blisko by mogła dotknąć i nie na tyle daleko, by w razie potrzeby dostąpić do niej w ciągu sekundy.
- Podobno ma być rano, albo po południu- wymamrotał, przestępując z nogi na nogę.
- Aha, no dobrze- wydukała, zaciskając palce na materiale swojej koszulki- Słuchaj, jeśli chodzi o wcześniej, to..
- Możemy udawać że to się nie wydarzyło? – wszedł jej w pół słowa- Tak będzie nam łatwiej. Unikniemy kolejnych nieporozumień, mniej osób ucierpi i tak dalej.
Mina przełknęła ślinę nie chcąc powiedzieć tego co miała na końcu języka. Kosztowało ją to więcej niż wszystkie jej poczynania tego dnia. Zachowanie kontroli. Powtrzymanie się od głupot. Instynktownie cofnęła się do tyłu. Jego słowa były niczym siarczysty policzek wymierzony z niebywałą precyzją. Każdy kolejny frazes zaś był uderzeniem w brzuch. I w końcu strzał w plecy.
Zapomnieć.
Myślała, że ich sytuację można rozwiązać na dwa sposoby i każdy z nich był uzależniony jej decyzji. Wóz albo przewóz. Mogła rzucić mu się w ramiona i wycałować każdy skrawek jego skóry starając się poznać go jeszcze lepiej. Mogła też powiedzieć jasno, że nic z tego nie wyjdzie, że nie widzi ich w roli osób spełniających swoje potrzeby w ten sposób. Jednak żaden z tych przypadków nie zakładał wyparcia z pamięci tamtych zdarzeń, raczej pogodzenie się z rzeczywistością i z tym co było.
Oczami wyobraźni zobaczyła jak wszystko się sypie. Widziała Jacka za kilka lat z lekkim zarostem i dłuższymi włosami idącego pod rękę z kolejną lafiryndą na przesadnie kołyszącą biodrami (oby wypadł jej ten dysk). Widziała siebie oddalona od niego, skrytą w cieniu jednego z pobliskich drzew. Samą.
Wszystkie jej myśli wirowały wokół tego człowieka, którego jak się okazało nie znała tak dobrze jak myślała. Ten Jack którego znała nigdy nie kazałby jej zapomnieć. Wręcz przeciwnie, kazałby jej pamiętać i wbrew wszystkiemu nadal by na nią czekał, choć publicznie by się do tego nie przyznał. Jej Jack się nie wycofywał, nie chował się jak mysz w swojej ciemnej norze zdała od niebezpieczeństwa i różnego typu problemów. Walczyłby.
Mężczyzna przed nią poddał się na starcie.
- Chcesz zapomnieć?
Bez wahania przytaknął.
- Zapomnieć o tym co stało się dzisiaj, czy o wszystkich tych sytuacjach, o których chciałam z tobą porozmawiać?
Znów przytaknął, jednak tym razem z lekkim wahaniem.
Ledwo powstrzymywała łzy. Odwróciła głowę, starając się ukryć swoje rozczarowanie oraz smutek. Czuła jak jej oczy stają się mokre.
- Skoro tego chcesz...- powiedziała ocierając twarz rękawem- Dobrze- znów spojrzała na niego nie kryjąc zaczerwienionych oczu- Wedle życzenia- rzuciła. Nawet nie dała mu dojść do słowa. Nie chciała go słuchać. Po prostu szarpnęła za klamkę i weszła do swojego pokoju. Od razu rzuciła się na łóżko wciskając twarz w poduszkę byle tylko się nie rozpłakać. Byle nie okazać więcej słabości.
Nie pamiętała, kiedy zasnęła.
Krótko, zwięźle i na temat. Musiałam dodać tego dramatyzmu, no nie mogłam im dać tak szybko happy endu, to nie w moim stylu. Na pocieszenie mogę rzec, że teraz znów atmosfera się zagęści i powoli zmierzamy ku strefie pełnej namiętności, ale w tajemnicy dodam, że niekoniecznie z udziałem tej dwójki. Chociaż może...zastanawiam się jeszcze nad tym :)
CZYTASZ
Na głębokich wodach [W trakcie poprawy]
Romance~ przekonaj się sam Okładka by yenneferslut EDIT: Poprawki dotyczą zarówno treści jak i samej ortografii oraz interpunkcji. Fabuła się zbytnio nie zmieni, co najwyżej zostanie rozbudowana i delikatnie dopieszczona. Niemniej jednak sens opowieści po...