Biegła przez zatłoczone korytarze niemal zapominając, że wokół niej znajdują się ludzie. Biały fartuch ciągnął się za nią, fruwając we wszystkie strony, a stetoskop przewieszony przez szyję po raz enty w ciągu ostatnich trzydziestu sekund o mały włos nie spadł na ziemię.. Niesforne włosy wyjątkowo nieokiełznane gumką wykorzystywały każdą okazję by wślizgnąć się do jej buzi. W duchu modliła się by nie przewrócić się przez rozwiązane sznurówki i przez przypadek nie wpaść na ordynatora- jedno gorsze od drugiego, ale każda opcja koniec końców zaprowadziłaby ją na dywanik do szefa szpitala, a tego wolała uniknąć.
Gdy wbiegła na SOR od razu podeszła do recepcji, przepychając się na sam przód kolejki. Uśmiechnęła się przepraszająco w stronę niezadowolonych pacjentów, po czym resztkami sił wymusiła na sobie spokojny ton głosu.
- Peter Barnett.
Niska blondyneczka spojrzała na nią spod grubych szkieł. Westchnęła cicho i gestem dłoni wskazała jedno ze stanowisk, stojących nieopodal. Wzrok kobiety od razu powędrował w tamtym kierunku. Widząc znajomą twarz odetchnęła z ulgą. Wymamrotała ciche dziękuję i powolnym krokiem, tym samym dając sobie dłuższą chwilę na uspokojenie oddechu oraz rozszalałego serca.
Telefon dostała dokładnie pięć minut po jedenastej. Ze słuchawki dobiegł ją roztrzęsiony głos jej matki, a trzeba wiedzieć, że Anna w niewielu przypadkach pozwalała sobie na okazanie słabości, co dodatkowo nakręciło Minę. Jej przerażenie osiągnęło stan krytyczny, gdy tylko rodzicielka zdążyła jej nakreślić całokształt zaistniałej sytuacji i wyjaśnić, co się właściwie stało. Szczerze powiedziawszy niewiele z tego zrozumiała, jednak udało jej się wyłapać kilka najważniejszych elementów, dzięki którym mogła się w miarę rozeznać w zaistniałej sytuacji.
Peter. Motocykl. Wypadek. Szpital.
Nie czekając na to aż Anna skończy swój wywód wybiegła z gabinetu i o mały włos nie zabijając się o przechodzącą z wózkiem inwalidzki pielęgniarkę pobiegła do drugiego pionu szpitala na oddział ratunkowy, po drodze analizując każdy możliwy scenariusz. Wypadek z udziałem samochodu bądź ciężarówki, zderzenie słupem, utrata panowania i wpadnięcie do rowu, poślizg...wyobraźnię miała bardzo bujną, także w ciągu trzech minut sprintu zdążyła wymyśleć ponad trzydzieści możliwych wersji wydarzeń, a każda kończyła się w inny sposób. Jednak mało, która, dobrze.
Podeszwy do chłopaka, nie trzeba było być detektywem by doszukać się rodzinnego podobieństwa, te same zielone oczy patrzyły na nią spod wachlarza gęstych, i niesamowicie ciemnych rzęs, usiadła na łóżku uważnie mu się przyglądając. O dziwo na jego twarzy odmalowało się zdziwienie po chwili zastąpione wyrazem ulgi. Miał rozcięty łuk brwiowy, krew zdążyła mu już poplamić koszulkę, choć mogła wypływać z innego miejsce. Kątek oka zlustrowała pokaźnych rozmiarów gips na jego nodze oraz kilka warstw bandaży na prawej dłoni. Skrzywiła się lekko, po czym znów wróciła do twarzy brata nie ukrywając swojego niezadowolenia.
- Co się stało?
Peter westchnął przeciągle, przeczesując palcami zdrowej dłoni splątane kołtuny, które nazywał włosami. Już dawno powinien je ściąć, jednak duma i chęć zrobienia wszystkim wokoło na złość trzymała go z dala od wszystkich zakładów fryzjerskim w odległości, co najmniej kilku kilometrów od jego domu.
- Jechałem za szybko i nie wyrobiłem się na zakręcie- kobieta ze świstem wciągnęła powietrze odrzucając wszystkie inne scenariusze i skupiając się jedynie na tych dotyczących zakrętów- Straciłem panowanie nad motorem i przejechałem po asfalcie dobrych kilkadziesiąt metrów. Zatrzymałem się na metalowym koszu na śmieci skąd zabrała mnie karetka..Ała!- syknął, gdy dotknęła jego brzucha- od razu do tego szpitala. Możesz delikatniej?
CZYTASZ
Na głębokich wodach [W trakcie poprawy]
Romance~ przekonaj się sam Okładka by yenneferslut EDIT: Poprawki dotyczą zarówno treści jak i samej ortografii oraz interpunkcji. Fabuła się zbytnio nie zmieni, co najwyżej zostanie rozbudowana i delikatnie dopieszczona. Niemniej jednak sens opowieści po...