Rozdział II

561 43 5
                                    


Zemdlał, zanim zdążył cokolwiek powiedzieć. Stałam jak wryta przez pięć minut, nie wiedząc co zrobić. Gapienie się na niego nie przynosiło efektów, nadal leżał pod moimi stopami. Nie poruszałam się ale moje myśli galopowały w zastraszającym tempie. Blada twarz...Czarne włosy...Wydaje mi się, że widziałam także zielone oczy...O mój Boże... On mi kogoś przypomina!

LOKI!

Ale nie.. To nie możliwe! On istnieje tylko w filmach...


Te nagle przypomniane cztery litery pobudziły mnie do działania. Do głowy przyszedł mi tylko jeden pomysł:

-Woda!- krzyknęłam. Pobiegłam do kuchni i nalałam do szklanki tego płynu. Wylałam ją na domniemanego boga kłamstw. Loki otworzył oczy i momentalnie podniósł się z ziemi. Chciał odejść, ale w tym momencie zobaczył mnie. Próbował podejść w moją stronę, ale zachwiał się i złapał się ściany. Wyraźnie był osłabiony


Wolnym, dostojnym krokiem (o ile można tak powiedzieć, gdy ktoś idzie cały czas zataczając się jakby był pijany) próbował odejść.-Zaczekaj!!!-Krzyknęłam- Jesteś ranny! Nie możesz tak po prostu odejść.


 -Masz rację. Dlatego u ciebie zamieszkam.

-WHAT?! Niby jak? (Przecież przed chwilą sama mu to zaproponowałaś)

-A tak, że jestem Loki, bóg Asgardu, a ty śmiertelniczką. Twoim obowiązkiem jest zapewnić mi schronienie.

-Bóg jest tylko jeden. I założę się, że nie ubiera się tak jak ty*.

W sumie, to może nie byłoby tak źle... Zamieszkać z kimś, o kim śniłaś... But wait! Muszę posprzątać po rozbitym kubku i zdjąć plakaty ze ścian. Niech na razie nie wie, że należę do Armii.

-Właź-powiedziałam zrezygnowana-Tylko jak wejdziesz do mojego pokoju to nie ręczę za siebie.

Kłamca ochoczo wszedł do domu i skierował się do kuchni. I teraz dochodzimy do momentu, w którym Loki je MOJĄ galaretkę. Jak już wiecie nawrzeszczałam niego.


  Kazałam mu zrobić kolejną. O dziwo nie protestował. Pozostaje tylko pytanie: jakie jest jego ostatnie wspomnienie???  

Pamiętniki z bogiem |Loki FfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz