Rozdział IV

384 33 10
                                    

[perspektywa Victorii]
Poszłam do kasy i zapłaciłam za bilety. Wzięłam ze stojaka dwie uprzęże i podeszłam z nimi do Lokiego. Patrzył na mnie z wyraźnym zdziwieniem. Z resztą, nie dziwię mu się. Zaledwie od kilkudziesięciu godzin jest na Ziemi i co chwila spotyka nieznane mu wcześniej rzeczy. Podałam mu jedną plątaninę pasków oraz klamerek i kazałam założyć. Chwilę później, gdy byłam już gotowa, spojrzałam na chłopaka.

Pokręciłam głową zrezygnowana. Nawet nie zaczął się ubierać. Podeszłam do niego i pokazałam mu jak to zrobić.
Gdy uporaliśmy się z problemem, udaliśmy się na coś w rodzaju szkolenia. Ruda kobieta powiedziała nam, jak używać każdej z klamerek, rolek, itp. (czytelnicy rozumieją, o co chodzi) Wzięliśmy kurs na początek trasy. W sumie, pokonaliśmy ją w miarę szybko. Zaledwie (czujecie ten sarkazm?) w godzinę.
Lokiemu nie można się dziwić, w końcu był tu pierwszy raz. I tak okazał się bardzo zwinny, nie miał też lęku wysokości. A ja? Wprost na odwrót. Mimo, że byłam tu chyba setny raz, nie mogłam nad sobą zapanować. Po prostu... Za każdym razem, gdy chciałam wykonać jakikolwiek manewr, ręce i nogi zaplątywały mi się a to w linę, a to w siebie nawzajem. Dodatkowo, przypomniałam sobie, że jakiś czas temu nabawiłam się lęku wysokości. Nie pamiętam jak, liczy się tylko to, że jest.Jednym słowem, totalny bałagan. Nie mam pojęcia jak to przetrwałam...

  Ale w sumie nie było tak źle.

 No, ale koniec końców żyję. Wiem, że liczyliście na dłuższy opis, ale mam lenia. Nie chce mi się we własnym pamiętniku pisać. Do domu wróciliśmy około godziny dwudziestej. Dlaczego, pytacie? Dlatego, że Loki zaciągną mnie jeszcze do restauracji. Zachowywał się jak prawdziwy gentelman. Odsuną mi krzesło, powiesił bluzę (no niestety, eleganckiego płaszcza nie miałam), a nawet sam zapłacił! Nadal nie wiem, skąd wziął pieniądze. Ani dlaczego zaprosił gdzieś śmiertelniczkę. Na filmie był inny... Ale kto powiedział, że filmy są prawdziwe? Zastanawia mnie tylko, skąd Marvel wiedział o Lokim. O Asgardzie. O wszystkim, co się wydarzyło w „Thorze". Co raz więcej pytań. Co raz mniej odpowiedzi. Ale czy ktoś powiedział, że trzeba je znać? Nie mam pojęcia, jak działa komputer, a z niego korzystam. Nie wiem, jak działa świat, ani dlaczego bóg ognia wylądował na moim podwórku. Nie zamierzam tego zrozumieć, ale chcę czerpać z tego jak największe korzyści.

[perspektywa Lokiego]

Ten dzień był cudowny! Dawno się tak dobrze nie bawiłem. Nadal nie rozumiem idei 'parku linowego', ale chociaż przypomniałem sobie zabawy z Thorem, Fandralem i Sif. Tęsknię za nimi, a najbardziej za Friggą. Później namówiłem Victorię by pójść do restauracji. Starałem się być dla niej jak najmilszy. Nie zrobiłem w sumie nic szczególnego, ot, proste gesty. Ale jednak, wyglądała na bardzo zadowoloną. Ciągle się uśmiechała. Mówiłem już, jak bardzo kocham jej uśmiech? Odkąd zobaczyłem, jak płacze na strychu, moim największym pragnieniem jest by już nigdy tego nie robiła. Większość z was pomyśli, że to miłość. A jednak. Mylicie się. Wiem, czym jest miłość. Doświadczyłem jej, gdy poznałem Sygin

Pamiętniki z bogiem |Loki FfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz