Zapukał do drzwi...
Otworzyła mu dorosła kobieta
-Miyu?!-zdziwił się mistrz
-Quai-Gon?!-odpowiedziala równie zaskoczona.wparywali się się siebie jeszcze przez chwilę
-co Cię tu sprowadza? -spytała po długiej ciszy...
Jestem ty ponieważ... podobno mieszka tu młoda dziewczynka na imię jej Sara, wyczułem u niej duże stężenie mocy. Ona może być ,,wybrańcem"-
Gdy tylko stary znajomy wypowiedział te słowa Miyu zdenerwowala się i nie wiedział co zrobić.
-Ja...tutaj nie mieszka żadna dziewczynka od 10lat świetlnych nikogo nie miałam więc to bym miała dziecko jest nie możliwe a żadnych sierot nie przyjmuje i...-
-mamo?ktoś przyszedł?-między rozmowę wtargneła mała brunetka
-widać że nie umiesz kłamać- rzekł mistrz...
-mamo? Co się stało?- Spytała ponownie dziewczynka.
-nie...nic kochanie idź do siebie, chwila zawracaj, ty płakałaś?-mama spojrzała na opuchnięte oczy brunetki
-N...nie...no dobra tak...przez Anakina-powiedziała i uciekła do pokoju.
-dlaczego ją ukryłaś?-spytał gdy zostali sami.
-ja...to moja córeczka chce ją chronić przed złą stroną mocy.-
Zaufaj mi ze mną będzie tylko po dobrej stronie..mogę ją zobaczyć?-
-Ale tylko zobaczyć- zgodziła się i zaprowadziła Quai-Gona do córki.
-kochanie. Mamy gościa on...porozmawiaj z nim, ale ty masz jej nic nie mówić o Jedi- to ostatnie szepnela szatynowi na ucho wychodząc z pomieszczenia.
-witaj...jestem Quai-Gon-
-miło mi jestem Sara i jeżeli chodzi o ten wypadek w domu Skywalkerów to jeszcze raz przepraszam -
-tu nie chodzi o ten wypadek dziecko...pozwolisz że pobiore próbek twojej krwi.?-
-a...ale po co?-
-muszę sprawdzić ilość Midichlorianów w twojej krwi.-
-Midi co?-
-Midichloriany mikroskopijne formy życia lub organella istniejące w różnym stężeniu w komórkach żywych istot i będące z nimi w symbiozie. Midichloriany zapewniają organizmom żywym kontakt z Mocą.-
-aha...ale czy to znaczy że posiadam moc?-
-tego dowiem się po sprawdzeniu twojej krwi-
-no dobrze...-dziewczynka pozwoliła pobrać sobie krew
-dziękuję nie długo się dowiem-
-Ale po co ci wiedzą czy mam jakieś midichloriany w krwi-
-bo możliwe, że będę cie musiał zabrać na szkolenie Jedi....jesteś młodsza od Anakina acz jednak jesteś zbyt dużą by przyjąć Cię na trening.-
-co to Jedi?-
-nie co lecz kto-
-no więc kto?-
-Jedi to starożytny zakon skupiający „wrażliwych na Moc” ,czyli istoty, w których organizmach występuje nadnaturalne stężenie midichlorianów.
Rolą Rycerzy Jedi w galaktyce jest utrzymywanie pokoju w Republice Galaktycznej. Ich zadaniem jest także niszczenie Sithów.-
-naprawdę? W takim razie chce być Jedi-powiedziała ochoczo Sara
-nie ma takiej opcji...narazie to ja za Ciebie odpowiadam i się nie zgadzam!- do rozmowy wtrąciła się matka małej.
-Miyu proszę Cię...jeżeli okaże się że stężenie Midichlorianów w krwi Sary jest zbyt duże to wskazane będzie mi zabrać ją na Courscant-
-twoje głupie badania nic nie wykażą a ty nie zabierzesz mi córki...nie zostanę sama drugi raz...- powiedziala kobieta.
-zaufaj mi...-
-już raz to zrobiłam...nigdy więcej!-zaczęła się kłótnia, którą wygrała Miyu. Gdy Mistrz opuścił dom Dotte pokierował się w strone Skywalkerów.Sara przez parę dni nie widziała się z Anakinem. Doszły ją słuchy że jej przyjaciel będzie się ścigał w niebezpiecznym wyścigu. Gdy dotarła na miejsce blondyn szykował się do wyścigu
-Ani!-brunetka żuciła mu się na szyję.
-Sara? Dawno Cię nie widziałem gdzie byłaś?- spytał lekko rozkojrzony.
-ja...byłam cały czas przy tobie tylko że ty mnie ignorowałeś-powiedziała delikatnie odsuwając sie od chłopca.
-nie ignorowałem cie-zaprzeczył
-nie wogule-powiedziała z sarkazmem
-możemy się nie kłócić mam zaraz ważny wyścig i jeśli go wygram to pojadę pojadę z Quai-Gonem by zostać rycerzem Jedi-
-opuścisz mnie?-Spytała smutnym głosem brunetka
-Saro...to nie tak ja Cię nie opuszczam tylko wyjeżdżam na jakiś czas,ale obiecuje że wrócę po Ciebie.-mówiąc to przytulił dziewczynkę
-obiecywał też że mnie nie opuścisz...I że już zawsze będziemy razem- powiedziała odsuwając się od niego ze łzami w oczach
-To koniec Ani...-
-o czym ty mówisz?-
-o tym co nas łączyło...dzięki tobie całe moje życie było lepsze, zanim się pojawiłes byłam kurą domową i niewolnicą własnego domu...kiedy Cię poznalam życie stało się piękniejsze, ale teraz gdy odchodzisz, wszystko we mnie umiera... -
-Saro proszę...-
-to koniec... żegnaj Ani- powiedziała stojąc już daleko od niego. Gdy opuściła pomieszczenie w ktorym znajdował się jej (były ) przyjaciel, chciała wrócić do domu ale serce kazało iść jej na wyścigi...zobaczyła Anakina który siedział już w swoim statku. Wyścig się zaczął, brutalna gra toczyła się między zawodnikami...ludzie pustyni mieli też swój udział. Sara cały czas ze stresu obgryzała paznokcie. Udało się Anakin wygrał, gdy wszyscy mu gratulowali dziewczynka stała z boku. Gdy blondyn ja zauważył podszedł do niej
-proszę...nie gniewaj się na mnie, jesteś dla mnie bardzo ważna -
-ja...ważna? A ta dziewczyna w niebieskim stroju?-
-kto? Padme? -
-no chyba tak...-
-Padme to mój anioł, ale Ciebie znam dłużej- uśmiechnął się
- ah...ale ja nie zniesie myśli że jesteś dalej niż ja.-
-a ja nie moge podróżować puki mi nie wybaczysz-
-Ale ja...-
-prosze-zrobił smutną minkę, która zawsze działała na brunetke.
-no...no dobrze, wybaczam ci-po tych słowach mały Anakin przytulił młodą Dotte.
Pogodzili się.
-Saro możemy porozmawiać ?-ich radość przerwał im Quai-Gon
-dobrze...-odpowiedziala i przeszli na bok
-już wszystko stało sie jasne...masz zbyt duże stężenie Midichlorianów we krwi, nikt nawet mistrz Yoda i Anakin takiego nie mają...jesteś ,,wybrańcem" to znaczy możesz być ale nie musisz ,,wybrańcem" może się okazać Anakin.-
-Ale moja mam nie pozwoli mi z wami lecieć-zasmuciła się
-jesteś bardzo ważna przekonam twoją matkę, będzie dobrze-
-nie...ona się nie zgodzi, boi się o mnie. Przepraszam -
Powiedziała i wróciła do domu dostała szlaban na wyjścia od mamy za to że poszła na wyścig i nic jej nie powiedziała'Parę dni pozniej'
Sara mogła wyjść i od razu pobiegla do Skywalkerów
-dzień dobry! Czy Anakin może wyjść?- spytala jego mamy
-Ale Anakina nie ma od dwóch dni..wyjechał- po tych słowach brunetce łzy same zaczęły lecieć
-nawet się ze mną nie pożegnał-
-chciał ale twoja mama go nie wpuscila do ciebie...zostawił list, prosił bym ci co wręczyła-'Później w domu'
LIST OD Anakina
Droga Saro, pisze do ciebie bo nie mogłem pozegnac się oficjalnie przez twoją matkę. Nie wpuscila mnie do ciebie, zawsze będę o robi myślał i nigdy Cię nie zapomnę. Jesteś moją nadzieją i światłem. Tak jak obiecałem nie długo wrócę po Ciebie. Przepraszam że nie zostałem przy tobie, ale mam szansę zostać kimś ważnym. Nie smuć się, uszy do góry. Przesyłam całusy i żegnam.
Twój Anakin
CZYTASZ
Gwiezdne Wojny: Ostatnia Nadzieja
FanfictionJest to moja wersja gwiezdnych wojen...o młodej dziewczynie,która również okazuje się być ,,wybrańcem",ale wszyscy jej bliscy starają się ukryć prawdę przed zakonem Jedi. Nie zabraknie tu również fragmentów z panem Skywalkerem. Życzę miłego czytania