Rozdział VII- "Niewłaściwy czas na miłość"

796 50 8
                                    

*tydzień później*

Po tygodniu pobytu w Alexandrii cała trójka czuła się jak u siebie w domu. Jason zakolegował się z całą grupą, Michelle nawiązała dobry kontakt z Michonne i małą Judith, a Louise dobrze dogadywała się tak jak Jason z całą grupą, a szczególnie z Carl'em, który z każdym dniem ciekawił ją coraz bardziej. Tego dnia około godziny 12 Rick zawołał wszystkich na główny plac.

-Kończą nam się lekarstwa.- zaczął- Chciałbym aby zgłosiły się dwie osoby, które poszły by do pobliskiej apteki po zapasy.

-Ja pójdę.-jako pierwsza zgłosiła się Louise.

-Ja mogę iść z nią.- zgłosił się Carl.

-No dobrze. W takim razie weźcie broń i plecaki, a następnie możecie iść.-Rick spojrzał na nich z niepewnością- Uważajcie na siebie.

-Będziemy uważać tato.- odezwał się Carl, który następnie poszedł z Louise po broń i plecaki.

Po krótkim czasie młodzi stanęli już pod bramą gotowi do wyjścia.

-Powodzenia.- powiedział Daryl otwierając bramę.

Po tym jak Daryl życzył im powodzenia Louise i Carl wyszli i udali się do apteki.

-Już pierwszego dnia bardzo mnie zaciekawiłeś mnie swoją osobą.-powiedziała dziewczyna patrząc na chłopaka idącego obok niej.

-To samo mogę powiedzieć o tobie Louise.- powiedział Carl uśmiechając się.

-Ooo naprawdę?- spytała rumieniąc się.

-Tak naprawdę.- Carl spojrzał na nią- Twój chłopak jest pewnie teraz zazdrosny, że poszłem z Tobą.

-Ale ja nie mam chłopaka.-powiedziała Louise.

-Jak to? A ten z którym przyjechałaś?-spytał zdziwiony.

-Głuptasie to jest tylko kolega.- rzekła dziewczyna prawie doprowadzona do śmiechu.

-Co jest w tym takiego śmiesznego?-spytał.

-No nic w sumie. A co? Zazdrosny jesteś o niego?- Louise spojrzała na Carla.

-A żebyś wiedziała. Jestem o niego zazdrosny i to cholernie bardzo.-odpowiedział zatrzymując się

-Ale dlaczego jesteś zazdrosny?- powiedziała dziewczyna powoli domyślając się o co mu chodzi.

-No bo lubię Cię i to bardzo. I to bardziej niż tylko koleżankę.-odpowiedział speszony Carl.

-Ale ty tak serio teraz mówisz? -Louise spojrzała na niego.

-Tak. Jak najbardziej serio.- chłopak położył obie ręce na jej policzkach- Wiem, że znamy się dopiero tydzień, ale ja już czuję coś do Ciebie.

-Ja do Ciebie też. -Louise uśmiechnęła się.

-To bardzo dobrze.-powiedział uradowany Carl powoli zbliżając swoją twarz do jej twarzy, a następnie złożył lekki pocałunek na jej ustach- Kocham Cię.

-Ja Ciebie też kocham.-stwierdziła- Ale myślę, że powinniśmy już iść do tej apteki a nie stać.

-Tak jest szefowo. -powiedział Carl śmiejąc się pod nosem.

Zakochani ruszyli w dalszą drogę do apteki. Po dotarciu na miejsce okazało się, że w środku było 6 sztywnych. Dla młodych nie stanowiło to żadnej przeszkody, gdyż szybko uporali się z nimi za pomocą noży. Carl zebrał potrzebne syropy oraz różnego rodzaju tabletki na katar i gardło, a Louise wszystkie "poważniejsze" rzeczy takie jak antybiotyki i tym podobne. Następnie spotkali się przy wyjściu.

-To co wracamy? Masz wszystko?- spytał chłopak.

-Tak mam wszystko. Teraz możemy wracać.- powiedziała Louise.

Carl chwycił ją za rękę, a następnie ruszyli w drogę powrotną do domu. Całą drogę milczeli, ale nie mogli przestać się uśmiechać. Po dłuższej chwili dotarli pod bramę, a dziewczyna zapukała. Wpuścił ich Daryl. Młodzi podziękowali mu, a potem poszli dać Rick'owi to co wzięli z apteki. Po tym wszystkim Carl pocałował ją w policzek i poszedł do swojego domu, a Louise do swojego. "Ale ja jestem teraz szczęśliwa", pomyślała Louise siadając na kanapę. Chwyciła pierwszą lepszą książkę i zaczęła ją czytać.

A Walk Through The Dead WorldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz