Pobiegłam za nią. Wolałam ją powstrzymać przed zrobieniem jakiejś krzywdy Andy'iemu. Sam naprawdę byłaby do tego zdolna. Byłam przerażona tym co mogłam tam zobaczyć na własne oczy. Wparowałyśmy do kibla, a chłopcy byli odwróceni od nas tyłem, stali na wprost tych dziewczyn.
Siostra nie czekała na nic tylko rzuciła się chłopakowi na plecy i zaczęła go szarpać
- Jak mogłeś?! - krzyczała zapłakana
- Sam, Sam - próbowałam ją odciągnąć - Zostaw go. Zrobisz mu krzywdę.
- Mam to głęboko w dupie.
- Ej to nie tak - próbował coś powiedzieć
- Jasne... A wiesz co dupku? - zapytała łagodząc emocje, Andy pokręcił głową na nie - Nie będę marnować wieczoru na kłótnie z Tobą, kiedy jestem z dziewczynami - pokazała na mnie i na Vanesse oraz Madison, które stanęły obok mnie. Samantha skierowała się w naszą stronę w celu wyjścia z toalety - A, i jeszcze jedno. - zatrzymała sie. Podniosła obok leżący, metalowy śmietnik po czym rzuciła go w stronę chłopaka. Ten nie fortunnie dostał, ponieważ poślizgnął się i uderzył głową w umywalkę. Od razu podbiegła w jego stronę ale był nieprzytomny. - O Boże co ja zrobiłam?!
- Zadzwonię po karetkę. - jak powiedziałam tak zrobiłam. Pomoc przyjechała po około 10 minutach i wzięła nieprzytomnego chłopaka. Wyszliśmy przed klub po czym ratownik medeczny poinformował nas do, którego szpitala go zabierają.
- Jedziemy taksówką - powiedziała po czym od razu sięgła po telefon i wykonała połączenie.
- Ale czekajcie... - zawiesiłam się. Zaczęłam nas liczyć. - Eee... Nas jest piątka, więc napewno nie pojedziemy wszyscy...Przyjaciółki coś tam między sobą szeptały
- Właśnie... Nie będziecie się gniewać jeżeli pojedziemy drugą taksówką?
- Wiecie co? A może nie ma sensu, żebyście jechały? My pojedziemy, jest nas dużo, a wiadomo, że i tak wszystkich nie wpuszczą.
- No to my pojedziemy do domu - oznajmiłyNie minęło 5 minut i nasza taksówka podjechała. Zapakowaliśmy się do niej, powiedzieliśmy kierowcy, gdzie ma jechać po czym ruszyliśmy.
- Dzień dobry, przywieziono tutaj przed chwilą mojego chłopaka. - powiedziała zanosząc się płaczem, pomijając fakt, że była jakoś 23, a ona powiedziała dzień dobry.
- Tak, tak. Już sprawdzam... - przerwała po czym spojrzała w komputer - 2 piętro, sala 33 ale proszę nie wchodzić, pewnie lekarz jeszcze Pana Andy'iego bada - uśmiechnęła się recepcjonistka
- Dziękuję - rzuciła i poszliśmy w stronę windy. Wcisnęliśmy nr 2 i jechaliśmy na górę. Spojrzałam na siostre i widziałam jak łzy lecą jej strumieniami. Widziałam, że naprawdę żałuję tego co zrobiła. Co mnie dziwi to to, że Shawn się w ogóle nie odzywa. Spojrzałam na niego ale błądził wzrokiem gdzieś ku górze. I bardzo dobrze, że nie otwiera gęby bo jestem na maksa wkurzona. Po chwili wyciągnął telefon i chyba pisał do kogoś smsa.
Winda zatrzymała się i wyszliśmy z niej. Sala, którą podała nam miła Pani po trzydziestce z recepcji znajdowała się praktycznie przy windzie.Cały korytarz był oświetlony. Kolor ścian to żółty z zielonymi pionowymi paskami. Po bokach między salami były łóżka szpitalne i kilka krzeseł.
Samantha wbiegła do sali lecz po chwili została wyprowadzona przez pielęgniarkę.
- Proszę tutaj zaczekać i nie przeszkadzać w badaniu. - rozkazała surowo
- Bo co?! Co mi zrobisz?! - zaczęła się do niej "rzucać"
- Niech się Pani uspokoi! - krzyknęła i wróciła do sali.Po około 10 minutach wszyscy z jego sali wyszli.
- Doktorze! - krzyknęła za nim, a ten się wrócił - Co z nim?
- Podejrzewamy wstrząśnienie mózgu ale to dopiero wykarzą następne badania.
- Czy mogę do niego wejść?
- Tak ale naprawdę tylko na momencik i pojedynczo. - przytaknęliśmy na jego słowa.Dziewczyna weszła, a my usiedliśmy na krzesłach obok siebie. Kątem oka widziałam jak co jakiś czas spogląda na mnie.
- Nie patrz się. Nie odzywaj. - rozkazałam ostro. Naprawdę mnie wkurzył. Rozmawiał normalnie, a później poszedł do klubu na szybki numerek i jeszcze wciągnął w to swojego brata, a za razem chłopaka mojej siostry.
- O co Ci chodzi? - zapytał niepewnie
- O nic - oznajmiłam gwałtownie - Lepiej wracaj bo panienki uciekną.
- Jakie panienki?
- Nie udawaj. Te z klubu - wciąż na niego nie patrzałam.
- Nie wiem o co chodzi... Spójrz na mnie.
- Nie. - odpowiedziałam krótko i miałam nadzieję, że da mi spokój
- Spójrz na mnie - ponowił, jednak ja nie miałam zamiaru robić tego o co prosi. Chwycił dłońmi moją twarz po czym obrócił do siebie. Spojrzałam w jego oczy i zobaczyłam cierpienie. Pewnie żałuję, że wplątał w to własnego brata. - Wytłumacz proszę, o co chodzi?
- No o te dziewczyny z kibla, nie zorientowałeś się? - spytałam ironicznie i zmarszczyłam brwi.
- To nie tak... - zaśmiał się - One nas okradły...Co?! Jak to ich okradły? ~ pomyślałam
To niemożliwe. On kłamie. Poznałam go od szkolnej strony. To jest jego prawdziwe ja. Po szkole gra rolę dobrego chłopczyka. Pewnie coś kombinuje
- Kłamiesz. Shawn... Wiem jaki jesteś. Nie musisz się tłumaczyć z tego co mieliście zamiar tam robić.
- Masz rację... Ale mieliśmy zamiar zabrać im to co od nas wzięły. - usłyszeliśmy dźwięk otwierającej się windy. Wyszła z niej szczupła blondynka
- Cześć Shawn... Co się dokładnie stało?
- Uderzył się głową o umywalke i stracił przytomność. - skrócił całe zdarzenie.
- To jest ta Twoja dziewczyna? - spytała z niesmakiem
- Nie, nie, nie - powiedział od razu
- W takim razie, jestem Brittany - uśmiechnęła się do mnie. Coś mi się wydaje, że nie lubi Lucy.
- LilyCześć
Ale ten rozdział długi o.O
Nieoczekiwany zwrot akcji :D
Tradycyjnie jeżeli podoba się rozdział to proszę o gwiazdki i jakiś komentarz :)
CZYTASZ
Wredny tylko z pozoru
Teen FictionLily - miła osiemnastolatka, choć czasami potrafi pokazać pazurki. Średniego wzrostu szatynka o brązowych oczach. Shawn - wredny z pozoru dziewiętnastolatek, okazuje się być uczuciowym chłopakiem. Wysoki brunet o zielonych oczach. Akcja rozgrywa się...