Rozdział 7

375 75 28
                                    

Podałyśmy sobie ręce po czym blondynka usiadła koło mnie. Siedzieliśmy przez 2 minuty w ciszy. Trzymała w dłoniach prześliczną czarną ze skóry torebke. Z przodu miała ćwieki układając się w kształt serduszka. W koło tego serca były cekiny. Naprawdę podobają mi się takie torebki! A jak wygląda z tyłu to nie widziałam. Pewnie była mega droga. Postanowiłam jednak jej nie pytać o nią. Nie w tych okolicznościach. Tymczasem z sali wyszła Samantha i usiadła koło Brittany.
- Teraz ja pójdę - oznajmił Shawn na co pokiwałyśmy głowami.
- Jestem Brittany - powiedziała kiedy chłopak znikął za drzwiami
- Samantha, ale możesz mi mówić Sam, jeżeli chcesz - posłała jej słaby uśmiech - Ty jesteś tą kuzynką, Brown'ów, prawda?
- Tak, nie wiem jakim cudem jeszcze nie zamieniłyśmy w domu ze sobą ani słowa. Ale widziałam Cię u Andy'iego chyba z 3 razy.
- Ty jesteś u nich dopiero od miesiąca, nie?
- Umm... - myślała - Ttak...
- Przepraszam Was, idę do toalety. - powiedziała Sam. Przytaknęłyśmy.

Szkoda mi siostry. Widać, że naprawdę żałuję tego co zrobiła. To, że rzuciła w niego tym koszem to nie było celowe. Kierowały nią emocje. Jakbym zobaczyła swojego chłopaka idącego z jakąś laską do kibla w nocnym klubie to nie wiem czy nie postąpiłabym tak samo. No ale on nie chciał jej zdradzić tylko one ich okradły. Jednakże wyglądało to dwuznacznie.

- A tak w ogóle to jak to sie stało, że ta ciamajda uderzyła się?
- Dostał w głowę śmietnikiem - odparłam chcąc się zaśmiać lecz zatrzymałam śmiech i tylko wygięłam kąciki swoich ust. Brittany otworzyła buzię ze zdziwienia. - Dostał od swojej dziewczyny.

Opowiedziałam jej co dokładnie się stało... Jak wściekłam się jak zobaczyłam Szampona z lalunią...

- Proszę powiedz mi kogo Shawn gra... - jęknęłam w jej stronę - Nie potrafie go rozgryźć...
- Nie rozumiem - widać że kłamie. Pewnie wie o co mi chodzi.
- Brittany znamy się chwilę ale widzę, że kłamiesz. - oznajmiłam
Dziewczyna tylko westchnęła.
- Jeżeli Shawn będzie chciał to sam Ci to kiedyś powie.
- Co powiem? - zapytał zdezorientowany z uniesioną jedną brwią.
- Eee... - ciągnęła
- Eee...?

Nerwowo podrapałam się po głowie co wyglądało odrobinkę dziwnie.
- Powiesz to, że... nieważne babskie sprawy. Nie o Ciebie chodziło... - dokończyła
- Powiedzmy, że Wam wierze - powiedział i przymrużył oczy

W tym momencie przyszła lekko rozmazana Sam. Usiadła koło nas.

- Wiesz... W celu zaprzyjaźnienia się może pomogę Ci się ogarnąć? - miłym gestem kuzynka Shawna uśmiechnęła się do niej uroczo. - Nie zrozum mnie źle, nie to, żebyś wyglądała źle ale... no chyba sama rozumiesz
- Jasne, przyda mi się to. Pewnie wyglądam okropnie. - zaśmiała sie przez płacz.

Brittany wstała, poprawiła lekko pogniecione od siedzenia spodnie. Chwyciła włosy opadające jej na plecy po czym zgarnęła je do przodu. Zostawiła na siedzeniu obok tą cudowną torbe! Od razu zerknęłam na nią. Tył był cały w cekinach. Prześliczna! Niby zwyķła... Ale śliczna!

Jako, że miejsce koło mnie było wolne to Szampon sobie usiadł. Spojrzał na mnie, a ja miałam mętlik w głowie. Słowa dziewczyny mówiły, że jednak coś jest na rzeczy z zachowaniem tego tu obok.

Shawn
Kilka minut wcześniej

Wszedłem do brata. Ledwo przekroczyłem próg drzwi, a od razu usłyszałem dźwięk pikających maszyn. Usiadłem na krzesełku stojącym obok łóżka szpitalnego. Popatrzałem na niego. Całą głowę miał w bandarzach. Co by nie mówić, ostro się uderzył.

Posiedziałem u niego około 10 minut. Wyszedłem bardzo po cichu, sam nie wiem dlaczego tak. Tak jakbym bał się,  że go obudze.

- Jeżeli Shawn będzie chciał to sam Ci to kiedyś powie. - powiedziała Britt.
- Co powiem? - zapytałem lekko zdezorientowany, ponieważ domyślałem się o co może chodzić.
- Eee... - próbowała zyskać na czasie aby szybko coś wymyśleć.
- Eee...?

Lily podrapała się po głowie. Wyglądało to mniej więcej komicznie.

- Powiesz to, że... nieważne babskie sprawy. Nie o Ciebie chodziło... - dokończyła
- Powiedzmy, że wam wierze - przymrużyłem oczy kłamiąc. W ogóle nie wierzyłem w ani jedno słowo. Ale jednak odetchnęły z ulgą.

Oj sobie porozmawiamy w domu ~ pomyślałem.

- Wiesz... W celu zaprzyjaźnienia się może pomogę Ci się ogarnąć? - spytała Samanthy, która dopiero przyszła
- Jasne, przyda mi się to. Pewnie wyglądam okropnie. - zaśmiała się.

Masz rację. Wyglądasz mniej więcej okropnie - pomyślałem za co od razu się skarciłem.

Obie dziewczyny poszły w stronę damskich toalet. Usiadłem koło szatynki i siedziałem cicho.

- Daj mi spokój - powiedziała Lily. Zupełnie nie wiedziałem o co chodzi. Przecież siedziałem normalnie i nic jej nie robiłem.
- Przecież nic nie robię.
- To tak na zapas Szampon - zupełnie pewna siebie puściła mi oczko i się uśmiechnęła.

Przyznam ma humorki jak kobieta w ciąży ale zawsze wydawała mi się normalną osobą. Nie pustą lalą jak Lucy czy ich siostra Dove.
Postaram się zdobyć sympatię Lily.

Witam :3
Co tam u Was?
Co myślicie o rozdziale? Piszcie czy podobała się perspektywa Shawna :)
Liczę na gwiazdkę i szczery komentarz.


Wredny tylko z pozoruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz