R 11 - zgadnij kto...

4.9K 462 202
                                    

Wyjście z łóżka graniczyło z cudem. Chyba coś mnie łapało. Kąpiel w zimnym jeziorze nie była tym, co powinienem robić dzisiejszego poranka, no ale nie mogłem pozwolić temu idiocie utonąć.

Spojrzałem na zegarek. Czwarta po południu.

Rozciągnąłem się i wstałem. Włożyłem na siebie bluzę i spodnie. Dalej było mi zimno. No ale cóż.

Wziąłem telefon i odczytałem dwie wiadomości od Zayn'a.

'Ci kolesie to jakieś zjawy!'

'Obejrzałem 10 razy płyty, za cholerę nie mogę cię znaleźć.'

Skrzywiłem się lekko. Poszukiwania nie szły za dobrze, a poza tym ja się tu bawiłem w najlepsze, a oni szukali sprawcy. No nieźle, Styles...

Zszedłem na dół, uprzednio potykając się na schodach. Wylądowałem na tyłku, robiąc tyle hałasu, że aż babcia Louis'a wybiegła z kuchni z przerażeniem na twarzy.

– To tylko ja... – mruknąłem i podniosłem się. To była szybka akcja schodzenia ze schodów, ale nie polecam. Coś z serii: Nie rób tego w domu.

– Harry, chcesz, abym dostała zawału, kochanie? – Trochę się zdziwiłem, słysząc ostatnie słowo. Nie pomyślałem nawet, że babcia Lou będzie dla mnie taka miła.

W ogóle dlaczego oni wszyscy byli dla mnie tacy mili, skoro ja nie byłem taki w stosunku do nich? Byłem dupkiem i wszyscy powinni tak mnie traktować...

– Twoja mama z Austin'em pojechali pobyć sami... – Uniosłem wysoko jedną brew, patrząc na nią ze zdziwieniem. Austin i moja matka... sami. Ok... ok... Jakby mnie to interesowało. – A ty może byś pojechał ze mną na zakupy? – Dobra, moja twarz nabrała jeszcze bardziej zdziwionego wyrazu, jeśli oczywiście można być bardziej zdziwiony niż byłem prędzej.

– Jasne...

– Dobrze... to poprowadzisz. – Kobieta klasnęła w dłonie i weszła do kuchni. Naprawdę już nie wiedziałem, czego mogę się spodziewać. Wszedłem za nią i zobaczyłem Gemmę siedzącą przy stole i zajadającą ciasteczka ze słoika. Dawno nie jadłem ciastek domowej roboty. Wziąłem sobie jedno i o mało nie odleciałem. Były takie dobre, że aż zabrałem siostrzyczce cały słoik. Miałem ochotę pochłonąć je wszystkie bez żadnego ale. Nie wiem co Klara w nie włożyła, ale cokolwiek to było, było tak dobre, że mogłem się zakochać. Chyba nawet zacząłem jęczeć, bo Gem się na mnie dziwnie spojrzała.

I kiedy byłem w tym swoim małym raju, gdzie wszystko wyglądało jakbym się naćpał, ktoś wyrwał mi słoik. Tak oto na ciasteczkowym haju spotkałem się oko w oko z Louis'em Tomlinson'em. Chłopak jakby nigdy nic pożerał ciasteczka. Wyglądał dość pociągająco (nie będę ukrywać, że mi się podoba). Miał na sobie bokserkę, która osłaniała jego ramiona i krótkie spodenki. Na głowie miał artystyczny nieład, co dodawało mu tylko urody. Był cholernie gorący.

– Lou, jedziesz z nami, kochanie? – Chłopak oddał mi słoik i zaczął migać do babci. – Okej, to się szykuj.

Poczułem się trochę pominięty. Musiałem nauczyć się języka migowego. Obecnie w naszym domu tylko ja nie posługiwałem się tym językiem. Gemma radziła sobie z nim w miarę dobrze, bo uczy się go na studiach. Mama pracuje z dziećmi niemymi, więc dla niej to pryszcz. A dwoje Tomlinson'ów nie ma wyjścia, więc co tu dużo gadać. Tylko ja taki baran, nawet nie chciałem się go nauczyć...

Dziesięć minut później siedziałem za kierownicą jakiegoś zabytkowego auta. Louis usiadł na miejscu pasażera i włączył radio. Klara i Gemma usiadły z tyłu i trajkotały jak najęte. Nagadać się nie mogły?!

silent love • larry stylinson☑Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz